Я - Anti-Orange!
Уважаемые участники форума!
Сайт "Я - Анти-Оранж" переехал по адресу anti-orange.com.
Там же находится новый форум.
Данный форум работает в режиме архива, все функции, кроме чтения отключены.

Dowody zbrodni OUN i UPA
На страницу 1, 2, 3, 4, 5  След.
 
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА
Предыдущая тема :: Следующая тема  
Автор Сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение Dowody zbrodni OUN i UPA  |    Добавлено: Вт Ноя 20, 2007 1:30 am
Ответить с цитатой

Nacjonalizm ukraiński.

© Wiktor Poliszczuk – 2003, 2006

Nacjonalizm ukraiński zrodził się w latach 1920-ch XX stulecia jako terrorystyczny ruch ukraiński (halicki), występujący w formie zorganizowanej w postaci powstałej w 1920 roku Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) i powołanej do życia w 1929 roku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), oraz w formie niezorganizowanej w postaci sympatyków tego ruchu. Ideologia, programy polityczne i praktyka ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego uzasadniają zakwalifikowanie go do ruchów faszystowsko-nazistowskich, określanych w literaturze zachodniej mianem "nacjonalizmu integralnego", w ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze mianem "czynnego nacjonalizmu", będącego przeciwieństwem tradycyjnych nacjonalizmów europejskich.

Rodowodu ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego doszukiwać się należy w przegranej w latach 1918-1919 wojnie (halickiej) Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej z Polską (ZURL, która nie obejmowała Wołynia). Część oficerów Ukraińskiej Halickiej Armii (UHA) nie pogodziła się z przegraną, wyemigrowała do Europy Zachodniej, częściowo do Czechosłowacji, i tam powołała do życia Ukraińską Wojskową Organizację, której celem była bezwględna, mająca być prowadzona wszelkimi środkami, walka z Polską o utworzenie w Halicji ukraińskiego Piemontu przyszłego państwa ukraińskiego. Animatorami ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego byli przede wszystkim haliczanie, najważniejszą rolę w jego tworzeniu odegrał płk. UHA Jewhen Konowalec.

Obok UWO, w latch 20-ch XX wieku w Europie Zachodniej działały niewielkie ukraińskie emigracyjne organizacje: Związek Ukraińskich Nacjonalistów, Związek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Związek Ukraińskich Faszystów, Legia Ukraińskich Nacjonalistów, Grupa Ukraińskiej Młodzieży Narodowej, które, jak i UWO, pod wpływem nurtujących w tym czasie w Europie Zachodniej idei faszystowskich, same zaczęły wyraźnie ewoluowaæ w kierunku ich absorbcji. W tym samym czasie na terenie Polski, w Halicji, w gimnazjach ukraińskich działała wyraźnie faszyzująca Organizacja Wyższych Klas Gimnazjów Ukraińskich, oraz we Lwowie Grupa Ukraińskiej Młodzieży-Państwowców, z tych dwu oranizacji w 1926 roku został utworzony Związek Ukrańskiej Młodzieży Nacjonalistycznej. Wszystkie te organizacje na odbytym w Wiedniu w dniach 28 stycznia – 3 lutego 1929 roku I. Kongresie Ukraińskich Nacjonalistów powołały do życia Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), z tym że, ze względów taktycznych, aby nie obarczać nowopowstałej OUN odpowiedzialnością za prowadzony na terenie Polski przez UWO terror i dywersję, ta ostania przez kilka lat jeszcze występwała pod swoją starą nazwą – UWO. Na czele OUN stanął twórca UWO – Jewhen Konowalec. I. Kongres OUN przyjął na swe ideologiczne uzbrojenie doktrynę D. Doncowa, ustalił cele strategiczne i polityczne oraz wytyczył zadania praktyczne dla ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego.

Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Na pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego składają się trzy, stanowiące nierozerwalną całość, elementy:
a) zasady ideologiczne nacjonalizmu ukraińskiego;
b) założenia programowe nacjonalizmu ukraińskiego;
c) działalność praktyczna struktur nacjonalizmu ukraińskiego.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów nie była partią polityczną sensu stricto, ona powstała jako zorganizowany ruch ideologoczno-polityczny na wzór zakonu, którego członkowie składali przysięgę wiernośći, posłuszeństwa i bezgranicznego oddania na pistolet (oznaczający śmierć za zdradę), wystąpienie z OUN było niemożliwe.

Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego. Jedynym twórcą ideologii nacjonalizmu ukraińskiego był Dmytro Doncow, on wyczuł potrzebę stworzenia dla nowopowstającego faszyzującego ruchu ukraińskiego nowej doktryny. D.Doncow, nie pozostając w strukturach organizacyjnych UWO (ani później w OUN), od 1921 roku podjął współpracę z tą organizacją w duchu rodzącego się nacjonalizmu ukraińskiego, redagował wychodzące we Lwowie czasopismo "Literaturno-Naukowyj Wistnyk". Doktryna D.Doncowa, sformułowana przez niego w pracy "Nacionalizm" (Lwów-Żółkiew,1926), została formalnie przyjęta na uzbrojenie ideologiczne OUN na jej I Kongresie, to znaczy w 1929 roku.

D.Doncow w swej doktrynie idzie o wiele dalej, niż faszyzm włoski i nazizm niemiecki. Faszyzm włoski faktycznie nie miał sformułowanej doktryny, zastępowała ją praktyka włoskiego faszyzmu w postaci zlikwidowania systemu parlamentarnego i stworzenia systemu zhierachizowanego narodu, na czele którego stał Duce, mający do dyspozycji formację partyjną – "czarne koszule"; faszyzm włoski był skrajnie prawicową dyktaturą z tendencjami do ekspansji terytorialnej w postaci zdobywania nowych kolonii. Nazizm niemiecki w zakresie ideologii wychodził z założeń rasizmu, wyższości rasy nordyckiej (aryjskiej) nad innymi rasami. Doncow zaś wyszedł z założenia, że nacje stanowią gatunek w przyrodzie, co oznacza, że poszedł on dalej, niż doktryna nazizmu, która, będąc rasistowską, jednake cały ród ludzki traktowała jako jeden gatunek w przyrodzie.

W zakresie stosunków między narodami zaliczenie w doktrynie Doncowa nacji do gatunku w przyrodzie (łac. species), powoduje, zgodnie z darwinizmem społecznym, przyjęcie poglądu, że nacje pozostają ze sobą w permanentnej wrogości, w stanie ciągłych wojen o byt i przestrzeń. Formułując swoją doktrynę, Doncow miał na myśli przede wszystkim nację ukraiñską, wskazywał jej drogi rozwoju. Chociaż w naturze narodu ukraińskiego nie leżą podboje, to wyłożone przez Doncowa zasady odpowiadały poglądom i dążeniom rodzącego się właœnie nacjonalizmu ukraińskiego, będącego ukraińską odmianą faszyzmu.

Zaliczenie w doktrynie Doncowa nacji do gatunku w przyrodzie pociągnęło za sobą sformułowanie przez tegoż sił motorycznych nacjonalizmu ukraińskiego, którymi były: wola, rozumiana jako niczym nieograniczone chcenie; siła w postaci tężyzny fizycznej nacji z jednoczesnym lekceważeniem intelektu; łączący się z tą zasadą woluntaryzm; przemoc zgodnie z zasadą, że słaby musi ulec silniejszemu; ekspansja, będąca bezpośrednim skutkiem zaliczenia nacji do gatunku w przyrodzie, uzasadniana tym, że silniejszy wypiera słabszego w walce o byt i przestrzeń; amoralność, która w systemie sił motorycznych nacjonalizmu ukraińskiego odgrywa dużą rolę i tłumaczy metody eksterminacji ludności polskiej, jak też ukraińskiej w czasie II wojny światowej i co najmniej 5 lat po jej zakończeniu. Relatywizm moralny w doktrynie Doncowa odgrywa istotną rolę, zgodnie z nim wszystko jest dobre, co jest dobre dla nacji, z tym, że o "dobru nacji" bardzo często decydowali małopiśmienni lub pozbawieni skrupułów moralnych fanatacy.

W zakresie stosunków wewnętrznych nacja, według Doncowa, zbudowana jest na zasadzie hierachicznej: na czele nacji stoi wódz, mający do dyspozycji warstwę lepszych ludzi (członków OUN), którzy wobec reszty narodu (nazywanego przez Doncowa tłumem, nieokiełznanym bydłem itp.) stosują twórczą przemoc.

Ilustracją ideologii nacjonalizmu ukraińskiego są sformułownia jej twórcy – D.Doncowa i głównego teoretyka nacjonalizmu ukraińskiego – M. Sciborśkiego.

Z pracy D.Doncowa "Nacionalizm" (w zakresie stosunków między narodami): Dla zdrowych species (nacji-narodów – W.P.) instynkt woli niczym nie jest ograniczony. Utwierdzenie prawa do życia, przedłużenia rodu ma u nich charakter aksjomatyczny, stoi przed wszystkim. To wieczne aracjonalne prawo nacji do życia stawiane jest ponad wszystko doczesne, fenomenalne, dające się uchwycić, racjonalne: ponad życie danej jednostki, ponad krew i śmierć tysięcy, ponad dobrobyt danej generacji, ponad abstrakcyjne rozumowe kalkulacje, ponad "ogólnoludzk¹" etykę, ponad wykombinowane oderwane pojęcia dobra i zła ... U wielkich nacji istnieje coś, co jest wyższe niż życie jednostek ... Dla tworzących historię nacji, nacji zdobywczych, głównym celem jest panowanie i urządzanie życia na swój sposób bez względu na koszt energii narodu, bez względu na ofiary ... Teoria Darwina tłumaczy postęp zwycięstwem silniejszego nad słabszym w nieustannej walce o byt ... słaby musi zginąć po to, aby żyć mógł silniejszy ... Na tej woli (nie na rozumie), na dogmacie, aksjomacie (nie na dowiedzionej prawdzie), na samodzielnym, nie na derywatywnym postulacie, na bezdowodowym porywie musi być zbudowana nasza idea narodowa ... Głównym motorem naszego postępowania jest ślepa działalność ... Egoizm, miłość, nienawiść, porywy, złość, dążenie do podbojów – oto jest zasada, która ożywia świat ... Musimy umacniać wolę nacji do rozrostu, jej porywu do przodu i do podbojów ... Wola do życia jest jednoznaczna z żądzą panowania ... Jedną z najbardziej charakterystycznych cech woli jest bezwzględność wobec innych ... Bądźcie napastnikami i zdobywcami ... Dążenie do owładnięcia obcych terenów właściwe jest dla wszystkich organizmów ... W procesie zdobywania wytrwałość zdolnego oznacza upadek niezdolnego, oznacza zrujnowanie słabego ... Ekspansja jest nie tylko samoutwierdzeniem własnej woli do życia, ale jednocześnie zaprzeczeniem jej u innych ... Wrogość jest nieunikniona, bowiem każda wola istnieje dla siebie, jest odmienną i przeciwstawną siłą wobec innych ... Społeczność, która odrzuca ekspansję, znajduje się w stanie upadku ... Życie międzynarodowe zbudowane jest na walce, na stałym ruchu, który zamienia pokój w wojnę i wojnę na pokój ... Fanatyk uznaje swoją prawdę za objawioną, ogólną, ma ona być przyjęta przez innych. Stąd jego agresywność i nietolerancja wobec innych poglądów. Twarda wiara w hasła, które on głosi jako bezwarunkową i obowiązkową dla wszystkich prawdę, miłość do idei, którą chce on urzeczywistnić, bezwzględna nienawiść do wszystkiego, co stoi na przeszkodzie jej realizacji – oto suma przeżyć każdego rewolucjonisty, fanatyka ... Istotą fanatyzmu jest to, że jest on rujnujący i pustoszący ... Moralność, o której tutaj mówię, odrzuca "ludzkość", która zabrania szkodzenia innym, która życie ceni ponad wszystko ... jej celem ("moralności" wg Doncowa – W.P.) jest "silny człowiek", a nie "człowiek w ogóle", który swą miłością obejmuje swoje i obce ... Dobre jest wszystko, co umacnia siłę danej species, złe – co ją osłabia ... Tej walce o byt obce jest pojęcie sprawiedliwości ... Tylko filistrzy mogą odrzucać i moralnie potępiać wojnę, zabójstwa, gwałt – filistrzy i ludzie z udumarłym instynktem życia ... Te moralne idee są dobre, które idą na korzyść w walce konkurencyjnej o byt ... Historię tworzyli fanatycy ... Natura nie zna humanitaryzmu czy sprawiedliwości ... Bez gwałtu i bez żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono ... Gwałt jest jedynym sposobem, którym rozporządzają zbydlęciałe przez humanitaryzm nacje ... Ideałem jest ekspansja ...

W zakresie stosunków wewnętrznych nacji: Ukrainstwo musi sobie uświadomić, że jego idea, jeżeli chce zwycięstwa, powinna być ideą jednoznaczną, to znaczy wykluczającą wszelkie inne idee, musi bazować nie na cząstkowym, ale na całkowitym zaprzeczeniu obcych idei, dlatego musi ona być ideą wszechogarniającą ... Zmusić siłą do posłuchu otoczenie, nasadzić ideę swego, nowego ładu – oto jest pierwsze zadanie wszechogarniającej idei ... Musimy zmieść z drogi wszelkie doktryny, które stoją na zawadzie konsolidacji nacji wokół jednego ideału: demokrację, socjalizm, ideę oświaty, pacyfizm ... Nie jest wadą wodza, gdy czasem musi on spuścić przegniłą krew (własnych ziomków – W.P.) aby zmusić rozhukany żywioł pokornie zgiąć kark.

Z pracy Mykoły Sciborśkiego "Naciokratija", będącej przeniesieniem doktryny D.Doncowa na instytucję państwa: Podczas gdy demokracja u podstawach swej doktryny zakładała nadmierny kult rozumu (racjonalizm, pozytywizm), a komuno-socjalizm – materię (materializm historyczny i dialektyczny), to faszyzm swoją filozofię zbudował na uznaniu ducha, woli i idei (spirytualizm, woluntaryzm, idealizm) jako na czynnikach decydujących w rozwoju historycznym ... Faszyzm sceptycznie ocenia twórcze możliwości mas ludowych, które nie są aktywnym czynnikiem postępu. Twórczość nacji wyznacza i realizuje mniejszość określana arystokracją ducha ... Faszyzm jest przede wszystkim nacjonalizmem – jest miłością do własnej ojczyzny i uczuciem patriotycznym doprowadzonym do samopoświęcenia, jest kultem ofiarnego fanatyzmu ... Wspólczesne ruchy nacjonalistyczne (faszym itp.) w nacji upatrują wartości, które przyjmowane są jako niewzruszalne dogmaty, państwo zaś utożsamiają z samą nacją jako formą organiczną jej istnienia ... Żadna zdrowa nacja nie pójdzie na samograniczanie, ona poszukuje sposobów poszerzenia na zewnątrz i na swojej drodze napotyka inne nacje, też popędzane tymi samymi, ale sprzecznymi z interesami naszej nacji, zadaniami i interesami. Tak powstaje zjawisko, które nazywamy imperializmem ... Wychodząc ze spirytualistyczno-woluntarystycznego światopoglądu, nacjonalizm ukraiński własną nację postrzega jako najwyższą, absolutną ideową i realną wartość, formułując hasło: Nacja ponad wszystko! Ideologia nacjonalizmu jest całościowa, niepodzielna, wojownicza i nieprzejednana; jej nie można uzgadniać z innymi ideologiami ... Dlatego nacjonalizm swoją ideologię buduje na maksymalizmie, zdrowym egoizmie, miłości do swego, nietolerancji wobec obcego i na aktywności zdolnej do stania się żelaznym taranem dla zmiażdżenia obcej siły, która chce stanąć nacji na przeszkodzie ... Nacjonalizm nie jest płytką partyjną teoryjką, jest to uniwersalny i nieprzejednany w swej wewnętrznej racji światopogląd ...

Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego po dyskusji przyjęta została przez I Kongres OUN i nigdy nie została zmodyfikowana, żadna z frakcji, żaden odłam OUN nie odszedł od niej, nie zrezygnował z niej. Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego jest antychrześcijańska, nieuznająca ogólnoludzkich zasad moralnych. Cechą główną tego nacjonalizmu jest nienawiść do wszystkiego co jemu się sprzeciwia, można go kwalifikować jako chorobę uzasadnianej ideologią nienawiści.
Założenia polityczne nacjonalizmu ukraińskiego zostały ściśle określone na I. Kongresie OUN (1929 r.), hierachicznie można je określić jako: a) cele strategiczne maksimum; b) cele stategiczne minimum; c) metody osiągania celów nacjonalizmu ukraińskiego.

Cel strategiczny – maksimum nacjonalizmu ukraińskiego – wynika bezpośednio z jego ideologii i sprowadza się do ekspansji terytorialnej bez zakreślenia jej granic. Cel ten znalazł swe odzwierciedlenie w uchwale I Kongresu OUN (1929 r.), która w punkcie 7. brzmi: Na drodze do własnego samourzeczywistnienia w formie największej intensywności znaczenia historycznego, nacja zwiększa liczebnie swe biofizyczne siły na jednocześnie poszerzonej bazie terytorialnej ... nacja stale znajduje się w stanie własnego rozrostu. Powyższe sformułowanie oznacza cel w postaci ekspansji terytorialnej nacji ukraińskiej w nieskończoność z jednoczesną asymilacją podbitej ludności. Jest to expressis verbis oznaczony faszyzm nacjonalizmu ukraińskiego.

Narzędziem do osiągnięcia celów strategicznych nacjonalizmu ukraińskiego jest państwo, dla którego uchwała I Kongresu OUN określa zadanie: a) utworzenie polityczno-prawnej organizacji określonej jako Ukraińskie Niepodległe Państwo Soborowe (pkt 13); b) przez wprowadzenie w państwie prawicowego ustroju totalitarnego (faszyzmu) ... na zasadzie integralizmu sił społecznych wraz z ich prawami i obowiązkami, odpowiednio do ich znaczenia w całości życia narodowego (pkt 14), w którym (państwie) niepodzielną władzę będzie sprawować jeden ruch polityczny z wodzem narodu i "warstwą lepszych ludzi" na czele, bowiem, jak postanawia uchwała OUN, pierwszym zarodkiem biorącym na siebie zadania nacjonalizmu ukraińskiego jest powołana do życia Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, zbudowana na zasadach: wszechukrainstwa, ponapartyjności i monokratyzmu (pkt 16).

Wyjaśnienia wymaga przymiotnik "soborowe" w odniesieniu do państwa ukraińskiego. W polskiej literaturze przedmiotu jest ono często tłumaczone niezupełnie jasno jako "zjednoczone" państwo ukraińskie, chodzi jednak o coś bardziej złożonego, bardziej brzemiennego w następstwa: przymiotnik "soborowe" ma swe źródło w reminiscencji historii Rosji, pochodzi od "sobirat' ziemli russkije" (przyłączać kolejne ziemie do państwa rosyjskiego), chodzi o przyłączanie do państwa ukraińskiego nowych terytoriów. Semantyka "soborowe" (ukr. "soborna 'derżawa'") oznacza państwo ukraińskie, w skład którego wchodzić mają wszystkie, zgodnie z arbitralnymi ocenami ukraińskich nacjonalistycznych działaczy, ukraińskie terytoria etnograficzne. Ten element w strategii nacjonalizmu ukraińskiego jest bardzo ważny ze względu na jego pretensje teryrorialne do państwa ukraińskiego o obszarze ok. 1.200.000 km² – od przedpola Krakowa na zachodzie (Krynica), do Morza Kaspijskiego na wschodzie; od Preszowszczyzny, południowej Bukowiny i północnego Kaukazu (Kubań) na południu, do Prypeci i dalej na północy. Z tego celu strategicznego minimim nacjonalizm ukraiński nigdy nie zrezygnował, a to, wobec należenia części tych terytoriów do Polski, Rosji, Białorusi, Moładwii, Rumunii, Słowacji – grozi konfliktem międzynarodowym. Przymiotnik "soborowe (państwo ukraińskie) oznacza dążenie do przyłączenia do niego pozostających na dziś poza państwem ukraińskim ziem o obszarze ok. 600.000 km². Na oznaczenie tych terytoriów w ukraińskiej nacjonalistycznej nomenklaturze istnieje szeroko znany skrót: USSD – "Ukrajinśka Samostijna Soborna Derżawa" – Ukraińskie Niepodległe Soborowe Państwo.

Wymaga wyjaœnienia użyte w uchwale pojęcie "integralizmu". Integralizm w ruchu politycznym rozpatrywać należy przez analogię do fizycznego ruchu wirowego, w którym wszystko w zasięgu działania wiru siłą dośrodkową wciągane jest weń. Im bliżej środka wiru, tym silniejsze jest jego działanie, oddalanie się od środka słabnie w miarę odległości. Integralizm w zakresie stosunków społecznych właściwy jest nowoczesnym ruchom (ustrojom) totalitarnym, zarówno prawicowym (faszyzm, nazizm), jak i lewicowym (bolszewizm, maoizm). Centralną siłą w takich ruchach (ustrojach) jest "wódz nacji", w bezpośredniej bliskości do niego siłą decydującą w ruchu (ustroju) stanowią jego działacze wciągający do ruchu (partii) możliwie największą liczbę społeczeństwa. Kto spośród społeczeństwa nie daje się wciągąć do ruchu (partii), ten pozostaje w statusie bezsilnego członka społeczeństwa, zaś ci, którzy aktywnie sprzeciwiają się ruchowi (partii), są likwidowani fizycznie bądź izolowani w więzieniach lub obozach zgodnie z zasadą: kto nie z nami – ten przeciwko nam. Integralizm jest istotą totalitaryzmu, ukraiński ruch nacjonalistyczny w jego formie zorganizowanej w postaci Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów kwalifikować należy jako ruch totalitarny, co wynika bezpośrednio z uchwały OUN.
Potwierdzeniem powiedzianego wyżej jest sformułowanie punktu 16. uchwały, zgodnie z którym w narodzie ukraińskim nie ma miejsca na demokrację, nim rządzić ma ponadpartyjna (nie dopuszczająca do powstania jakiejkolwiek partii politycznej), obejmująca cały naród ukraiński, monokratyczna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów.

Od tych, uchwalonych w 1929 roku, założeń programowych OUN nigdy nie odeszła, nigdy ich nie zrewidowała, one nadal obowiązują w ukraińskich ruchu nacjonalistycznym.
W rozdziale III, podrozdział IV (Polityka zagraniczna), punkty 2 i 3 uchwały I Kongres OUN określił sposoby, za pomocą których miał być realizowany cel strategiczny minimum ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego:
2. Całkowite usunięcie wszystkich okupantów z ziem ukraińskich, co nastąpi w toku rewolucji narodowej oraz stworzy możliwości rozwoju Nacji Ukraińskiej w granicach własnego państwa, zabezpieczy tylko system własnych sił militarnych oraz celowa polityka sojusznicza.
3. Odrzucając w zasadzie tradycyjne metody polityki ukraińskiej w postaci orientowania się w walce wyzwoleńczej na któregoś z historycznych wrogów Nacji Ukraińskiej, ukraińska polityka zewnętrzna będzie realizować swoje zadania w drodze powiązań sojuszniczych z tymi narodami, które są wrogo ustosunkowane do okupantów Ukrainy ...


Ukraińska nacjonalistyczna historiografia nie pozostawia wątpliwości co do tego, że pod pojęciem "okupanci Ukrainy" rozumieć należy nie tylko państwa, ale też zamieszkującą ziemie ukraińskie nieukraińską ludność narodów ościennych. W języku ukraińskim "usunięcie" oznacza "doprowadzenie do nieistnienia". Oznacza to, że OUN już w 1929 roku założyła eksterminację, przy pomocy siły zbrojnej OUN, "wrogiej" nieukraińskiej ludności na terenach, które uważała za ziemie ukraińskie. Polityka zewnętrzna OUN polegać miała na sojuszu przede wszystkim z Niemcami, które wrogo były ustosunkowane do Polski, a nadto na współpracy z Litwą. Państwa te w okresie międzywojennym faktycznie udzielały pomocy finansowej i organizacyjnej OUN. W tym czasie OUN była członkiem "Międzynarodówki faszystowskiej".


Последний раз редактировалось: штурман (Сб Июн 06, 2009 12:37 pm), всего редактировалось 1 раз
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Ноя 20, 2007 1:56 am
Ответить с цитатой

Działalność ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. W okresie międzywojennym działalność UWO i OUN skierowana była wyłącznie przeciwko władzy polskiej i przeciwko aktywnie lojalnym wobec niej Ukraińcom. W ramach tzw. "permanentnej rewolucji" członkowie UWO-OUN dokonywali aktów terroru wobec Polaków i Ukraińców, zamordowani zostali poseł Tadeusz Hołówko, min. Bronisław Pieracki, ginęli policjanci, zamordowany został kurator szkolny Jan Sobiński (wykonawcą mordu był Roman Szuchewycz), dziennikarz ukraińki Sydir Twerdochlib, dyrektor gimnazjum ukraińkiego we Lwowie Iwan Babij, dyrektor seminarium ukraińkiego w Przemyśu Sofron Matwijas i wielu innych Polaków i Ukraińów. Jednocześie UWO-OUN prowadził akcje sabotażwe i dywersyjne – palił mienie polskie, niszczył linie komunikacyjne. Fundusze na działlnośćabotażwo-dywersyjnąUWO-OUN otrzymywał od Niemiec, Litwy, a nawet od Zwiąku Sowieckiego, wykonują dla nich zlecenia o charakterze wywiadowczym. Niezależie od tego bojówkarze UWO-OUN dokonywali akcji ekspropriacyjnych przez napady na urząd i ambulanse pocztowe, w trakcie których po stronie napadająej i napadanej padali zabici.

Działlność WO-OUN nie wyszł poza granice Polski, usiłwania poszerzenia wpłwu na sowieckąUkrainęzakońzył sięfiaskiem – agent sowiecki Pawieł Sudopłatow w maju 1938 roku w Rotterdamie dokonał udanego zamachu bombowego na twórcę UWO i OUN Jewhena Konowalca.
Przywództwo UWO i OUN ciągle przebywało poza granicami Polski, szczególnie w Niemczech i Szwajcarii, na terenie Polski, w zasadzie w Halicji, działało Krajowe Przywództwo OUN. W ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze okresu międzywojennego Halicja i Wołyń nazywane były terminem "Kraj".

We wczesnych latach 1930-ch Jewhen Konowalec, mając na względzie obowiązujące w krajach osiedlenia Ukraińców prawodawstwo, na terenie Stanów Zjednoczonych powołał do życia paraspołeczną, kamuflującą faktyczne istnienie struktur OUN, organizację pod nazwą "Orhanizacija Derżawnoho Wyzwołennia Ukrajiny" (Organizacja Państwowego Wyzwolenia Ukrainy), zaś na terenie Kanady "Ukrajinśke Nacionalne Objednannia" (Ukraińskie Zjednoczenie Narodowe), na terenie Francji działała organizacja o tej samej nazwie. Trzonem tych organizacji byli Ukraińcy-haliczanie, którzy wymigrowali na Zachód po przegranej wojnie ZURL z Polską. Wydawana przez nich prasa ukraińska przesiąknięta była nienawiścią do Polski i Polaków.

W przedzień agresji Niemiec na Polskę, w dniach 26-27 sierpnia 1939 roku, w Rzymie odbył się II Wielki Zbór Ukraińskich Nacjonalistów (WZUN), na którym, zgodnie z postanowieniami I Kongresu OUN z 1929 roku, ustalono, że Przewodniczący PUN (PUN – Prowid Ukrajinśkych Nacionalistiw – W.P.), jako przywódca i reprezentant walk wyzwoleńczych Nacji Ukraińskiej – jest jej wodzem. Za swą działalność i decyzje Przewodniczący PUN odpowiada przed Bogiem, Nacją i własnym sumieniem, co stanowiło potwierdzenie wprowadzenia zasady wodzostwa, a więc totalitaryzmu w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym.

W agresji Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku, a tym samym w rozpętaniu II Wojny Światowej, wzięła udział OUN, wystawiając do dyspozycji Niemiec batalion pod dowództwem członka Przywództwa OUN Romana Suszki, nazywany Legionem Ukraińskich Nacjonalistów. Na wycofujące się w stronę Rumunii oddziały Wojska Polskiego ukraińskie nacjonalistyczne bojówki dokonywały napadów z bronią w ręku, dokonywały też napadów na polską policję.
Po aneksji południowo-wschodnich terytoriów II RP przez Związek Sowiecki, 20-30 tyś. nacjonalistów ukraińskich i ich sympatyków przeniosło się z Halicji do Generalnej Guberni, tworząc w Krakowie swe ośrodki dyspozycyjne.

Po okupacji Polski i utworzeniu Generalnej Guberni w Krakowie uformował się, finansowany z kasy Abwehry, kontrolowany przez działaczy OUN bliskich do przywódcy OUN Andrija Melnyka, Ukraiński Centralny Komitet (UCK) z Wołodymyrem Kubijowyczem na czele, w którym decyzje wspólnie podejmowali: W. Kubijowycz, członek przywództwa OUN R. Suszko i działający z ramienia Abwehry Theodor Oberländer. Na południowo-wschodnich obszarach Generalnej Guberni utworzone zostały placówki terenowe UCK pod nazwą "Ukrajinśki Dopomohowi Komitety" (UDK), ściśle współpracujące z administracją niemiecką – w naborze robotników do Niemiec, egzekwowaniu kontyngentów, a także w trakcie wysiedleń ludności polskiej i przesiedleń ludności ukraińskiej na Zamojszczyźnie celem stworzenia miejsc osiedlenia dla Niemców z podbitych terenów. Jednocześnie UCK-UDK prowadziły politykę intensywnej ukrainizacji terenów, zaliczanych przez OUN do "ukraińskich terytoriów etnograficznych", to znaczy na Podlasiu, w szeroko pojętej Chełmszczyźnie, na Nadsaniu i na Łemkowszczyźnie. W. Kubijowycz występował do generalnego gubernatora Hansa Franka o dokonanie przesiedleń ludności polskiej z terenów, które OUN traktowała jako ukraińskie. W następstwie działań UCK-UDK ludność ukraińska na terenie GG była uprzywilejowana w porównaniu z ludnością polską.

W pierwszej połowie 1940 roku dokonał się, zaznaczany już w pierwszej połowie lat 1930-ch, rozłam w OUN. Młodsi działacze OUN, w tym wypuszczony z polskiego więzienia Stepan Bandera, dokonali frondy wobec "starego" przywództwa OUN z płk. Andrijem Melnykiem na czele, tworząc frakcję banderowską w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym, przez co nolens volens utworzyły siê dwie frakcje partyjne – OUN Bandery i OUN Melnyka. Pierwsi uchodzili za nieprzejednanych rewolucjonistów, drugich nazywano "kawiarnianymi rewolucjonistami". We frakcji "rewolucyjnej" znaleźli się bliscy współpracownicy S.Bandery – Jarosław Stećko, Mykoła Łebed', a także agent Abwehry Riko Jaryj pochodzący z niemiecko-węgierskiej rodziny. Faktyczny rozłam nastąpił w lutym 1940 roku i formalnie potwierdzony został na II. Wielkim Zborze Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (WZOUN) w kwietniu 1941 r., na którym "unieważniono" II WZUN z sierpnia 1939 roku. Powstała sytuacja, w której były dwa "drugie" zbory OUN, z tego powodu od tego czasu WZUN z sierpnia 1939 r. nazywano w litaraturze II (rzymskim) WZUN, zaś rozłamowy z kwietnia 1941 roku II (krakowskim) WZOUN. Od tego czasu obie frakcje OUN pozostawały ze sobą we wrogości. II (krakowski) WZOUN wprowadził do ruchu faszystowską formę przywitania: podniesienie wyprostowanej prawej ręki wyżej czubka głowy wraz ze słowami: "Sława Ukrainie" – "Herojam Sława".
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Ноя 20, 2007 2:20 am
Ответить с цитатой

W maju 1941 roku OUN wiedziała o mającej nastąpić agresji Niemiec na Związek Sowiecki, OUN Bandery w związku z tym wydała "Polityczne wytyczne", w których przewidziała rychłe nastąpienie "rewolucji narodowej", w trakcie której nastąpi "usuwanie okupantów z ziem ukraińskich", jak to przewidziała uchwała I Kongresu OUN z 1929 roku. OUN Bandery przewidziała proklamowanie "państwa ukraińskiego" po zajęciu terenów Ukrainy przez Niemcy. W p-cie 14. "Politycznych wytycznych" powiedziano: Mandat na proklamowanie państwowoœci ukraińskiej oraz ustanowienie władzy daje nam wieloletnia rewolucyjno-wyzwoleńcza walka, spowodowanie zrywu narodowego, państwowotwórcza inicjatywna oraz faktyczna siła. W tym sfromułowaniu, co ważne, brak jest odwołania się na mandat od narodu ukraińskiego do proklamowania państwa typu faszystowskiego, takiego mandatu OUN Bandery nigdy nie uzyskała.

Obie frakcje OUN – OUN Bandery i OUN Melnyka – wzięły udział w agresji Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku: OUN Bandery dała do dyspozycji Niemiec swych członków, z których utworzone zostały w ramach Abwehry dwa bataliony: Nachtigall i Roland, piewszy z nich pod dowództwem Szuchewycza wszedł do Lwowa 30 czerwca 1941 roku, drugi zaś pod dowództwem Jewhena Pobihuszczego, w mundurach słowackich, szedł na wschód południową trasą. Bataliony te w ukraińskiej nacjonalistycznej literaturze otrzymały nazwę "Drużyny Ukraińskich Nacjonalistów" (DUN). OUN Melnyka utworzyła tzw. "Kureń Bukowiński", który po dotarciu do Kijowa został tam przez Niemców przekształcony w oddział policyjny.

Niezależnie od tych formacji, obie frakcje OUN wysłały na wschód w ślad za wojskami niemieckimi grupy swoich ludzi, po około 5.000 osób każda, nazywając je "grupami pochodnymi", których zadaniem było organizowanie administracji terenowej, milicji i grup propagandowych (redakcji gazet, wydawnictw książkowych itp.) na zajętych przez Niemców ukraińskich terytoriach. W toku wykonywania tych zadań nie było międzyfrakcyjnego współdziałania, miała natomiast miejsce rywalizacja między działaczami OUN Bandery i OUN Melnyka, a nawet mordowanie przez banderowców działaczy melnykowskich. Niektóre małe (5-6 osób) grupy dotarły ze swymi zadaniami na Ukrainę Naddnieprzańską, a nawet do Zagłębia Donieckiego, gdzie ich członkowie weszli w kontakt z przeciwnymi bolszewizmowi ukraińskimi intelektualistami. W następstwie konfrontacji poglądów tych ostatnich z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego ani banderowcom, ani melnykowcom nie udało siê pozyskać tych ludzi dla OUN, były natomiast przypadki, że w następstwie stanowiska tych intelektualistów ounowcy tracili przekonania co do słuszności ich ideologii.

30 czerwca grupa OUN Bandery z Jarosławem Stećką na czele, przy współdziałaniu z batalionem Nachtigall, bez przyzwolenia Niemiec, dokonała "proklamacji państwa ukraińskiego", czym postawiła Niemcy przed faktem dokonanym. Akt "proklamacji" został ogłoszony przez lwowską rozgłośnię radiową oraz w szeregu gazet banderowskich, których wydawanie nastąpiło już w pierwszych dniach lipca 1941 roku. W "proklamacji" znalazły się takie sformułowania, jak: Nowopowstałe Państwo Ukraińskie będzie ściśle współdziałać z Nacjonal-Socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod przewodem swego Wodza Adolfa HITLERA tworzą nowy ład w Europie i świecie ... Niech żyje Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów! Niech żyje przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Narodu Ukraińskiego STEPAN BANDERA! ... Chwała bohaterskiej Armii Niemieckiej i jej Führerowi Adolfowi Hitlerowi! "Proklamację" poparł arcybiskup greckokatolicki Andrij Szeptycki oraz prawosławny biskup łucki Polikarp.

Niemcy nie pogodziły się z samowolą banderowców i nakazały odwołać "proklamację", OUN Bandery nie podporządkowała się temu nakazowi, co spowodowało ograniczenie wolności poruszania się S.Bandery, J.Stećki (w Berlinie), a szereg działaczy tej frakcji OUN zostało aresztowanych. Mimo to w dyspozycji Niemiec pozostawały: do końca 1942 roku banderowskie bataliony Nachtigall i Roland, po przeszkoleniu przekształcone pod koniec 1941 roku w 201 batalion policyjny Schutzmannshaften, który na pograniczu Ukrainy i Białorusi zwalczał partyzantkę sowiecką i dokonywał pacyfikacji wsi białoruskich; do marca-kwietnia 1943 roku, politycznie podporządkowana OUN Bandery (około 5.000 ludzi) ukraińska policja w służbie niemieckiej. Na fali sprzeczności OUN Bandery z władzą niemiecką, początkowo banderowskie redakcje terenowe przejęte zostały przez melnykowców. W Równem od 1941 roku melnykowcy zaczęli wydawać tygodnik "Wołyń", jego wydawanie wznowiono w 1991 roku, pismo to obecnie opanowane jest przez banderowców. W następstwie stanowiska Niemiec w sprawie "proklamacji państwa ukraińskiego" przez banderowców, ci ostatni aż do wiosny 1943 roku zajmowali wobec Niemiec pozycję wyczekującą, melnykowcy natomiast przez cały okres wojny współpracowali z Niemcami.

Jednym z pierwszych następstw działań "grup pochodnych" i wejścia do Lwowa batalionu Nachtigall był, podsycany przez ounowców, pogrom ludności żydowskiej w samym Lwowie, powtórzony w całej Halicji pod koniec lipca 1941 roku pod hasłem "Dni Petlury", a take rozstrzelanie przez Niemców przy współdziałaniu nacjonalistów ukraińskich polskich intelektualistów.

W następstwie działań "grup pochodnych" obu frakcji OUN, po doświadczeniach rządów bolszewickich w okresie od września 1939 do lipca 1941 roku, w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej Wołynia i Halicji miał miejsce pewien rodzaj euforii ze strony ludności ukraińskiej, która nie znała faszystowskiej istoty nacjonalizmu ukraińskiego i która została omamiona wizją powstania państwa ukraińskiego. Z inicjatywy OUN w większoœci wsi ukraińskich lub mieszanych ludność sypała symboliczne mogiły, u ich stóp przemawiali ukraińscy nacjonalistyczni propagandyści, w ich przemówieniach zawarte były elementy nie tylko antybolszewickiej, ale też antypolskiej propagandy, znalazły się w nich też elementy zapowiadające czystki etniczne, popularne było hasło: "Ukraina będzie narodowościowo czysta, jak źródlana woda w szklance", to znaczy nie będzie w niej nie-Ukraińców. Sztucznie wywołana przez OUN euforia ludności ukraińskiej zaczęła wygasać: w Halicji od sierpnia 1941 roku, po tym, jak Niemcy przyłączyły ją do Generalnej Guberni, traktowanej jako obszar polski; na Wołyniu po wprowadzeniu jesienią 1941 roku niemieckiej administracji cywilnej, która zaczęła intensywną eksploatację okupowanego terenu przez nakładanie na ludność kontyngentów i przymusowy nabór młodzieży na roboty do Niemiec.

W następstwie terrorystycznej polityki władz niemieckich, w obawie przed odpowiedzialnością za niewywiązanie się z dostaw kontyngentów, celem uniknięcia wywózki do Niemiec wielu mężczyzn spośród ludności ukraińskiej uciekło "do lasu", część z nich przyłączyła się do partyzantki sowieckiej, część do powstałych antysowieckich grup zbrojnych Tarasa Bulby-Borowca, część zaś chodziła samopas.

Po klęsce Niemiec pod Stalingradem, w przewidywaniu przegrania Niemiec w II Wojnie Światowej oraz w związku z uaktywnieniem partyzantki sowieckiej i oddziałów Tarasa Bulby-Borowca, na początku 1943 roku OUN Bandery doszła do wniosku, że nastąpił, przewidziany w uchwale z 1929 roku i w "Politycznych wytycznych" z maja 1941 roku, czas na wywołanie "ukraińskiej rewolucji narodowej", która miała doprowadzić do powstania banderowskiego państwa ukraińskiego. W lutym 1943 roku na swej III Konferencji, OUN Bandery postanowiła powołać do życia swoją siłę zbrojną w postaci "Ukraińskiej Wyzwoleńczej Armii" (UWA) i, uzurpując sobie władzę państwową, wobec braku perspektyw na ochotniczy zaciąg do tej "armii", przewidziała powoływanie do niej w drodze "mobilizacji" mężczyzn-Ukraińców. Utworzona w ten sposób "armia", która latem 1943 roku przejęła od Tarasa-Bulby Borowca nazwę "Ukraińska Powstańcza Armia" – UPA, nie była ruchem powstańczym, bowiem takie składają się wyłącznie z ochotników. Trzonem dowódczym OUN-UPA zostali żołnierze, podoficerowie i oficerowie byłych batalionów Nachtigall i Roland, którzy pod koniec 1942 roku zakończyli służbę w 201 batalionie Shutzmannschaften i których OUN Bandery wezwała z Halicji do służby na Wołyniu w UPA. Pierwszymi oddziałami UPA były przybyłe na Wołyń z Halicji ochotnicze sotnie banderowców. Na rozkaz OUN Bandery w marcu-kwietniu 1943 roku przeszły „do lasu” oddziały ukraińskiej policji pomocniczej, stanowiące trzen średni UPA. Obok UPA działała też terrorystyczna, przyrównywana do niemieckiego Gestapo i sowieckiego NKWD, struktura OUN Bandery w postaci "Służby Bezpeky". Latem 1943 roku struktury OUN Bandery siłą zbrojną przyłączyły do UPA oddziały zbrojne OUN Melnyka i UPA Tarasa Bulby-Borowca.

Utworzone przez OUN Bandery zbrojne oddziały nie były w stanie prowadzić walk przeciwko siłom niemieckiem i sowieckim jednocześnie, nie prowadziły przeciwko nim walk celem ich zniszczenia, ograniczały się do działań obronnych lub napadów na małe oddziały, natomiast były one zdolne do wykonania przewidzianego uchwałą z 1929 roku "usuwania" nieukraińskiego elementu z ziem, które uważali za ukraińskie. Elementem nieukraińskim na Wołyniu i w Halicji była przede wszystkim ludność polska. Do jej planowej, masowej, doktrynalnej eksterminacji OUN Bandery przystąpiła wczesną wiosną 1943 roku, przy czym początkowo robiła to pod maską oddziałów Tarasa Bulby-Borowca, przez co niezorientowana ludność polska sprawców mordów błędnie nazywała "bulbowcami". Już w maju 1943 r. w rozmowie z biskupem prawosławnym Polikarpem komisarz Wołynia i Podola Heinrich Schöne ilość wymordowanej ludności polskiej określał na 15.000. Zmasowane mordy na ludności polskiej, w których główną rolę odgrywały bojówki "Służby Bezpeky" OUN Bandery, miały miejsce w lipcu i w sierpniu 1943 roku, w ich następstwie z rąk struktur banderowców na Wołyniu w roku 1943 padło co najmniej 60.000 ludności polskiej.

W omawianym okresie na Wołyniu (ani też w okresie międzywojennym czy w czasach historycznych) nie istniał "konflikt polsko-ukraiński". Ani Niemcy, ani Sowieci nie byli zainteresowani wyrzynaniem (termin z meldunku partyzantki sowieckiej do Moskwy) ludności polskiej: Niemcom, jak każdemu okupantowi na każdym okupowanym terenie, zależało na utrzymaniu na nim spokoju, aby móc planowo eksploatować okupowany teren, zaś paryzantka sowiecka, w obliczu działań struktur nacjonalizmu ukraińskiego, mogła liczyć na zaopatrywanie w żywność w zasadzie u ludności polskiej. Partyzantka sowiecka, jako formacja pozostającego w antyhitlerowskiej koalicji Związku Sowieckiego nolens volens mogła być (i była) traktowana jako taktyczny sojusznik Polaków w walce przeciwko Niemcom oraz w obronie przed mordowaniem jej przez banderowców.

W UPA znalazła się pewna ilość Ukraińców z Wielkiej Ukrainy oraz Uzbeków, Tatarów, Azerów, którzy zbiegli z jenieckich obozów niemieckich i nie przyłączyli się do partyzantki sowieckiej. OUN Bandery włączyła w orbitę swych zadań pewną ilość Żydów – lekarzy, rzemieślników i, po zorganizowaniu ich w dwóch obozach, wykorzystywała w swoich interesach. W miarę zbliżania się wojsk sowieckich, "Służba Bezpeky" większość Ukraińców naddnieprzańskich, wszystkich Azerów, Tatarów i innych, którzy znaleźli się w UPA, a także Żydów – wymordowała.

Dyscyplina w UPA utrzymywana była drog terroru, za ucieczkę z UPA skazywano na karę śmierci przez rozstrzelanie przed oddziałem lub przez odrąbanie głowy przed oddziałem, na karę śmierci skazywano też za sianie na defetyzmu.
Mordy masowe na ludności polskiej w Halicji rozpoczęły się w 1944 roku i trwały nawet po wejściu na jej teren wojsk sowieckich, co spowodowało utworzenie z młodzieży polskiej i ukraińskiej tzw. "Istriebitielnych Batalionów", wyłącznym zadaniem których było zwalczanie oddziałów banderowskich. W Halicji z rąk struktur OUN Bandery śmiercią męczeńską padło co najmniej dalszych 60.000 ludności polskiej. Sutuacja w Halicji była tym bardziej tragiczna, że tam była bardzo duża ilość małżeństw mieszanych polsko-ukraińskich, były więc przypadki mordowania przez banderowców rodzeństwa a nawet rodziców. Ogółem na Wołyniu i w Halicji z rąk struktur OUN Bandery padło co najmniej 120.000 ludności polskiej. Z rąk struktur OUN Bandery śmierć męczeńską poniosło ponad stu księży rzymskokatolickich, często ginęli oni przy ołtarzach podczas odprawiania nabożeństw.

Skład osobowy UPA był stale uzupełniany przez funkcyjnych OUN Bandery wchodzących w skład komórek "Org.-Mob" – Organizacyjno-Mobilizacyjnych. W czasie apogeum działań UPA liczyła około 40.000 ludzi, uwzględniając naturalną fluktuację w tej formacji, można przyjąć, że przez jej szeregi (w większej części w drodze przymusu) przeszło około 100.000 ludzi, co stanowi 1/3 procentu od zamieszkałego na Ukrainie narodu ukraińskiego.
OUN Bandery na terenie Wołynia i Halicji miała swe polityczne, często łączone z funkcjami w UPA i "S.B.", struktury, miała swe bojówki na wszystkich szczeblach w terenie (okręgi, nadrejony, rejony), a nadto w terenie z kilku wsi ukraińskich organizowane były tzw. "Samooboronni Kuszczowi Widdiły" (SKW) - Samoobronne Kuszczowe Oddziały, oraz struktury zbrojno-organizacyjne w postaci "stanic", to znaczy wsi ukraińskich lub ukraińsko-polskich. W SKW i w stanicach powołani byli przywódcy, bojówki "Służby Bezpeky", gospodarczy-zaopoatrzeniowi. OUN Bandery nakładała na ludność ukraińską kontyngenty, zabierała od niej na potrzeby swych struktur bydło, trzodę, odzież, zboże itp.

OUN Bandery, jako formacja totalitarna kierująca się zasadą: kto nie z nami – ten przeciwko nam, w miarę zbliżania się frontu wschodniego mordowała wszystkich podejrzanych o możliwość szkodzenia jej. Mordowani byli żołnierze i oficerowie sowieccy, którzy zbiegli z niemieckich obozów jenieckich i nie przyłączyli się ani do sowieckiej partyzantki, ani do UPA, usadowiając się u miejscowych rolników. Przyczyną ich mordowania było to, że znali oni jawne miejscowe struktury OUN Bandery – stanicznych, esbistów, gospodarczych, szkoleniowców itp.

Po powrocie w 1944 roku na Wołyń i do Halicji władzy sowieckiej, struktury OUN Bandery, szczególnie jej "Służba Bezpeky" masowo mordowały tych spośród Ukraińców, którzy z własnej woli lub w wytworzonych okolicznościami warunkach podjęli pracę w sowieckich strukturach – jako przewodniczący lub sekretarze wiejskich rad narodowych, nauczyciele, milicjanci, przewodniczący kołchozów, traktorzyści, agronomi, sprzedawcy sklepowi itp. Nadto, wobec długotrwałego ukrywania się w bunkrach i schronach, mordowali tych Ukraińców, szczególnie kobiety ukraińskie, którzy z przekonań lub z obawy przed władzą sowiecką, odmawiali żywności lub odzieży dla banderowców. "Służba Bezpeky" na pisemne polecenie przywództwa OUN Bandery stosowała wobec ludności ukraińskiej celem jej zastraszenia publiczne tortury podejrzanych o "zdradę" narodu ukraińskiego, zaś wobec podejrzanych członków OUN-UPA stosowała tajne tortury celem zmuszenia do przyznania się do rzekomej winy lub wskazania rzekomych współwinnych. Tortury, między innymi, polegały na podwieszaniu podejrzanego w toku przesłuchania nad rozpalonym ogniskiem, jak na rożnie.

Istnieje opublikowany wykaz ponad 5.000 ukraińskich ofiar banderowców, którzy zostali zamordowani w latach 1941-1950, geografia popełnienia tych zabójstw pozwala na dokonanie szacunku, zgodnie z którym ilość ofiar ludności ukraińskiej, która padła z rąk OUN Bandery, wynosi co najmniej 80.000.

Działania struktur OUN Bandery w zakresie mordowania bezbronnej ludności polskiej i ukraińskiej kwalifikować należy jako zbrodnię ludobójstwa.

Na marginesie zbrodniczych działań struktur OUN Bandery wskazać należy na istnienie i zbrodnicze działanie pozostających w służbie niemieckiej ukraińskich batalionów Schutzmannschaften oraz Ukraińskiej Policji Pomocniczej, których uczestnicy organizacyjnie podlegali OUN Bandery. Formacje te, wespół z siłami niemieckimi, brały udział w pacyfikacjach wsi ukraiñskich, na przykład jesienią 1942 roku w pacyfikacji ukraińskiej wsi Kortylisy, w nastęstwie której zamordowano lub spalono żywcem 2.875 jej mieszkańców, w tym 1.620 dzieci. Aczkolwiek bezpośrednią odpowiedzialność karną za te działania ponoszą Niemcy, którym ukraińska policja była podporządkowana, to jednak odpowiedzialność polityczna za powstanie i działania tej policji ponosi OUN Bandery. Dopiero w marcu-kwietniu 1943 roku OUN Bandery odwołała ukraińską policję ze służby Niemcom i z niej utworzyła średni trzon tworzonej UPA.

Na przełomie 1943/1944 roku, w obliczu zbliżającego się frontu sowieckiego, w przewództwie i górnych terenowych eszelonach OUN-UPA, na tle dokonywanych mordów doszło do rozbieżności, ich następstwem były czystki masowe w szeregach OUN i UPA, w ramach których fizycznie likwidowani byli z reguły wołynianie, którzy sprzeciwiali się obłędnym mordom masowym ludności ukraińskiej.

OUN-UPA nie walczyła przeciwko Niemcon celem zniszczenia ich sił, przerwa we współdziałaniu OUN Bandery z Niemcami trwała od kwietnia do grudnia 1943 roku, pod koniec 1943 roku w obliczu przesuwania się frontu wschodniego doszło, początkowo do miejscowego współdziałania banderowców z Niemcami, a od lutego 1944 roku do generalnego porozumienia między OUN Bandery i Niemcami, w ramach którego OUN-UPA zobowiązała się dostarczać Niemcom informacji wywiadowczych, Niemcy zaś mieli dostarczać dla UPA broń i amunicję.

W obliczu przewidywanej klęski Niemiec i w następstwie uzyskanych w kwietniu 1944 roku informacji co to tego, że Zchód nie podejmie współpracy ze zbrodniczą OUN Bandery, frakcja ta w lipcu 1944 roku powołała do życia "ponadpartyjny" organ w postaci "Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej" (ukr. – Ukrajinśka Hołowna Wyzwolna Rada – UHWR), w skład której nie weszła nawet OUN Melnyka, na czele utworzonego przez UHWR "rządu" stanął dowódca UPA i przywódca OUN Bandery, Roman Szuchewycz. W rzeczywistości UHWR była organem OUN Bandery.

Odrębnego omówienia wymaga działaność OUN Melnyka w czasie wojny. Ta frakcja OUN od wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ubiegała się o stworzenie w ramach Wehrmachtu ukraińskich formacji wojskowych. Do czasu klęski pod Staligradem Hitler nie potrzebował ukraińskich wspólników do zwycięstwa nad Związkiem Sowieckim, dopiero po tej klęsce, w marcu 1943 roku, zgodził się on na utworzenie w ramach Waffen SS halicyjskiej dywizji, w której zabroniono używania słowa "Ukraina" i pochodnych od niego, dywizja była czysto halicyjska. W jej ramach utworzono pięć pułków policyjnych, ponad 1.200 żołnierzy w każdym, niektóre z tych pułków brały udział w pacyfikacjach wsi polskich, na przykład Huty Pieniackiej, w której w lutym 1944 roku, przy współdziałaniu z oddziałami UPA, żywcem spalono i zamordowano z broni palnej ponad 1000 Polaków. W tym samym czasie jeden z pułków policyjnych dywizji SS Galizien, wespół z oddziałem UPA, przy współdziałaniu Niemców dokonał napadu na Podkamień, w trakcie tej akcji Niemcy, w ramach współpracy z UPA, przekazali jej broń i amunicję.

W lipcu 1944 roku, po połączeniu pułków policyjnych dywizji SS Galizien z pułkami armijnymi, dywizja wzięła udział w bitwie pod Brodami, gdzie została rozgromiona, spośród 11.000 jej stanu uratowało się około 3.000, reszta poległa, część dostała się do sowieckiej niewoli, a część przyłączyła się do okolicznych oddziałów UPA. Po uzupełnieniu stanu dywizji Niemcy wysłali ją do tłumienia antyhitlerowskiego powstania słowackiego, a następnie do walk z partyzantką jugosławiańską Józefa Broz-Tito. Koniec wojny zastał dywizję w Austrii, gdzie stoczyła ona kilka walk z nacierającą armią sowiecką i, w obliczu możliwości dostania się do niewoli sowieckiej, zeszła z linii frontu, udając się w kierunku zbliżających się wojsk brytyjskich, którym, na czele z dowódcą dywizji gen. SS F. Freitagiem, oddała się do niewoli. Nie polega na prawdzie twierdzenie o przemianowaniu pod koniec wojny dywizji SS Galizien na I Dywizję nigdy nie powstałej Ukraińskiej Narodowej Armii. Żołnierze, podoficerowie i oficerowie dywizji SS Galizien otrzymują od Niemiec rentę wojskową za czas służby w niej i pozostawania w niewoli brytyjskiej.

Z dyzwizją SS Galizien łączy się istnienie 31 batalionu SD, składającego się z melnykowców-wołynian. Powstał on na przełomie 1943/44 roku, jego dowódcami byli niemieccy oficerowie SS. Batalion ten, gdy był na terenie Polski, zaczęto nazywać "Ukraińskim Legionem Samoobrony" lub "Wołyńskim Legionem Samoobrony". Ta eufeministyczna nazwa nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek i czegokolwiek obroną. Gdy batalion w sierpniu 1944 roku dosięgnął Małopolski, od niego odłączony został oddział ok. 600 żołnierzy z dowódcą, znanym agentem niemieckim, płk. Petro Diaczenko, który udał się w kierunku powstałej Warszawy i osiągnął to miasto. Udział tego oddziału w tłumieniu Powstania Warszawskiego czeka na zbadanie. Całość 31 (wołyńskiego, melnykowskiego) batalionu SD na terenie Słowenii na początku 1945 roku została włączona do dywizji SS Galizien i ostatecznie z nią poddała się Brytyjczykom.

Niezależnie od przewidywanego wyniku wojny, OUN uważała, że terytoria na zachód od Bugu i Sanu – Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie i Łemkowszyzna – mają wejść w skład państwa ukraińskiego, stąd przemarsz pod koniec 1943 roku kilku sotni z Wołynia na teren Chełmszczyzny i tworzenie na tzw. "Zacurzoniu" struktur podziemnych OUN i oddziałów UPA, jak też struktur w postaci "SKW". W 1944 roku na teren tzw. "Zacurzonia" przeszły też sotnie UPA z Halicji. Plany OUN Bandery spotkały się z przeciwdziałaniem polskiego podziemia, szczególnie AK, a po powołaniu do życia państwa polskiego, również ze strony jego formacji zbrojnych. Wobec bezspornego poglądu, zgodnie z którym te terytoria w świetle prawa międzynarodowego mają należeć do państwa polskiego, istniały uzasadnione, racjonalne powody do podjęcia działań w kierunku zniszczenia formacji OUN-UPA, a wobec tego, że były one usadowione we wsiach ukraińskich, to w toku ich zwalczania dochodziło do niezamierzonej śmierci ludności ukraińskiej niezwiązanej organizacyjnie z OUN-UPA-SKW. Odpowiedzialność za te ofiary ponosi OUN Bandery, która decydowała o usadowieniu swych się we wsiach ukraińskich.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Ноя 20, 2007 2:37 am
Ответить с цитатой

Część 2.

Po ostatecznej klęsce Niemiec, w maju 1943 roku OUN Bandery uchwaliła "Deklarację", w której przewidywała rychły wybuch III. wojny światowej między państwami Zachodu a Związkiem Sowieckim. Stanowisko to uzasadniało dalszą walkę OUN o utworzenie na powojennych terenach Polski (Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie, Łemkowszczyzna, uważanych za "ukraińskie terytoria etnograficzne) przyczółka mającego powstać w następstwie III. wojny światowej ukraińskiego państwa typu nacjonalistycznego. Stąd kontynuacja działań OUN-UPA przeciwko siłom polskim, podziemnym i oficjalnym, o oderwanie tych terytoriów od Polski, w trakcie których niszczone były posterunki polskiej milicji, dokonywane napady na garnizony Wojska Polskiego, na terenie powojennego Pañstwa Polskiego powstawały "republiki" banderowskie, na przykład w Przemyskiem. W tych warunkach władze polskie miały prawo i obowiązek stłumienia rebelii banderowskiej.

Wobec powojennych zmian terytorialnych, między republikami sowieckimi, Ukraińską, Białoruską i Litewską, a Polską doszło do zawarcia umów o dobrowolnej wymienie ludności. Wykonanie umów między Białorusią i Litwą nie nastręczyło trudności, Polskę opuścili tylko ci, którzy chcieli wyjechać, kłopoty natomiast wystąpiły przy wymianie ludności ukraińskiej. Ludność polska, wobec trwania mordów na niej, dokonywanych przez banderowców, a także wobec perspektywy życia pod władzą sowiecką, nieprzymuszona opuszczała dotychczasowe miejsca zamieszkania. Gdy chodzi o Ukraińców w Polsce, część lewicowo nastrojonej ludności ukraińskiej podjęła decyzje o wyjeździe na Ukrainę, z czym zgłaszała się do Państwowych Urzędów Repatriacyjnych (PUR) i wspólnych polsko-sowieckich komisji do spraw wymiany ludności. Wyjazdowi Ukraińców z Polski na Ukrainę generalnie sprzeciwiła się OUN Bandery, zakazała ona ludności ukraińskiej zgłaszania się do wyjazdów. Na tym tle doszło do użycia przymusu w przesiedlaniu ludności ukraińskiej na Ukrainę. W odwecie OUN-UPA paliła wsie, z których ludność ukraińska wyjechała, mordowała członków komisji przesiedleńczych, niszczyła mosty, drogi, transport, linie komunikacyjne. Na tle stanowiska OUN Bandery wobec wymiany ludności zaostrzyły się stosunki polsko-ukraińskie, odżyły zadawnione urazy, na tym tle, na przykład w Pawłokomie, doszło do wymordowania przez lwowski oddział AK ludności ukraińskiej, z rąk podziemia polskiego w marcu 1945 roku padło ponad sto ludności ukraińskiej. Wyjazdy ludności ukraińskiej na Ukrainę przeciągały się, wreszcie władze sowieckie uznały wymianę ludności za zakończoną, chociaż w Polsce pozostało jeszcze około 150.000 ludności ukraińskiej i uważanej za ukraińską ludności łemkowskiej.

Wobec dalszej działalności banderowskiego podziemia skierowanej na oderwanie od Państwa Polskiego jej południowo-wschodnich terenów o powierzchni ok. 19.500 km², władze Polski, celem pozbawienia OUN-UPA bazy zaopatrzenia w żywność, siłę pociągową i inne zaopatrzenie, jak też dopływu (w drodze bezprawnie prowadzonej przez OUN Bandery "mobilizacji") nowych kadr do UPA, działając w stanie wyższej konieczności, podjęły decyzję o przesiedleniu pozostałej w Polsce ludności ukraińskiej i łemkowskiej na ziemie zachodnie i północne państwa. Przesiedlenie ok. 150.000 ludności do jednego miejsca było niemożliwe fizycznie (brak "pustych" terenów do osiedlenia), osiedlenie jej w większych skupiskach stwarzało obawę podążania struktur OUN-UPA w ślad za przesiedlonymi. Stąd decyzja o rozproszeniu przesiedlonej ludności, co skutkowało naturalną jej asymilację do polskiego otoczenia. Zasadność operacji "Wisła" (przesiedlenie ludności ukraińskiej i łemkowskiej z ziem południowo-wschodnich na północno-zachodnie) uznał ukraiński nacjonalistyczny historyk Łew Szankowśkyj, pisząc, że gdyby to nie przesiedlenie, to OUN–UPA jeszcze długo prowadziłaby swe działania. Winę za wytworzony stan rzeczy ponosi OUN Bandery, która była pierwoprzyczyną stosowanego przymusu w toku przesiedlenia na Ukrainę i w podjęciu decyzji o operacji "Wisła". Wina OUN Bandery za przesiedlenie ludności ukraińskiej w ramach operacji "Wisła" jest analogiczna do winy Hitlera za wysiedlenie Niemców z powojennych ziem Polski. Działania OUN Bandery pozbawiły mniejszość ukraińską w Polsce zwartych skupisk zamieszkania ludności ukraińskiej, następstwem czego jest postępująca jej asymilacja, winę za co również ponosi OUN Bandery. Ta frakcja OUN winna jest też wynarodowienia niepoliczonej ilości ludności ukraińskiej, która, podając się za Polaków, kierując się różnymi pobudkami, po wojnie wyjechała z Wołynia i Halicji do Polski w ramach wymiany ludności i w ten sposób została wynarodowiona. Jedni, niezaangażowani w działania OUN-UPA Ukraińcy wyjechali do Polski przy sprzyjaniu ludności polskiej, inni, winni zbrodni, wyjechali do Polski czasem wykorzystując dokumenty zamordowanych Polaków. Następstwem zbrodni OUN Bandery bycie Ukrańcem w Polsce nie należy do honoru.

Po zakończeniu wojny i likwidacji struktur OUN-UPA, w Polsce rozbita została siatka OUN. Nacjonalizm ukraiński w Polsce odrodził się po upadku PRL, jego eksponentem jest Zarząd Główny Związku Ukraińców w Polsce z jego organem prasowyn "Nasze Słowo" oraz "Bractwo UPA" – Związek Ukraińskich Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, wspierane przez takich teroretyków i obrońców nacjonalizmu ukraińskiego, jak Bohdan Huk, Roman Drozd, Eugeniusz Misyło i inni.

Nacjonalizm ukraiński w zasadzie był zjawiskiem halickim, tam on powstał i tam się rozwijał. Panujący w Halicji Kościół greckokatolicki nigdy nie potępił ani ideologii, ani celów strategicznych, ani zbrodniczych działań struktur OUN. List pasterski arcybiskupa A.Szeptyckiego "Ne ubyj" (Nie zabijaj) pochodził z listopada 1942 roku i dotyczył eksterminacji Żydów, w której udział brali nacjonaliści ukraińscy.

Po 1946 roku, w następstwie rozpoczęcia "zimnej wojny" Zachodu ze Związkiem Sowieckim, Wielka Brytania zatrudniła w swych służbach specjalnych wielu banderowców ze Stepanem Banderą włącznie, zaś Stany Zjednoczone do takich samych służb zaangażowały buntujących się przeciwko Banderze działaczy ze środowiska UHWR z Mykołą Łebediem na czele (bez Romana Szuchewycza, który pozostał na Ukrainie). Na fali prowadzonej przez Zachód "zimnej wojny" wzrosło znaczenie nacjonalistów ukraińskich i zapotrzebowanie na nich, Wielka Brytania przyjęła byłych ukraińskich esesmanów z dywizji SS Galizien, Kanada też wyraziła zgodę na ich przyjęcie, Stany Zjednoczone sfinansowały wydawnictwa, Zachód sprzyjał utworzeniu szeregu ukraińskich nacjonalistycznych pseudonaukowych ośrodków (w Harvardzie, Edmonton). Temu trendowi sprzyjał fakt formalnego oderwania się od OUN Bandery części jej działaczy, którzy werbalnie przeszli na pozycje demokratyczne (M. Łebed', Łew i Daria Rebet) i w 1954 roku utworzyli nową frakcję OUN pod nazwą OUN-z (OUN zagranicą), nazywaną "dwójkarzami" lub "uhawerowcami".

Po upadku Związku Sowieckiego, na Ukrainę z Zachodu popłynęła fala nacjonalistów ukraińskich, najpierw mlenykowcy, którzy swoją OUN zarejestrowali jako organizcję społeczną, za nią banderowcy, którzy, dla zmylenia nazwy, zarejestrowali "Kongres Ukraińskich Nacjonalistów" – działającą na Ukrainie OUN Bandery. Za banderowcami podążyli "dwójkarze" (przywódca OUN-z Anatol Kaminśkyj, Jarosław Pełenśkyj, Taras Hunczak), którzy usadowili się w kijowskich uczelniach. Działające do upadku Związku Sowieckiego na Zachodzie trzy frakcje OUN, na Ukrainie, nie odchodząc od zasad ideologicznych i założeń programowych OUN z 1929 roku, ze względów taktycznych określiły się jako "narodowo-demokratyczne", ale obok nich powstały "nieprzejednane", jawnie faszystowskiego typu organizacje nacjonalizmu ukraińskiego: "Derżawna Samostijnist' Ukrajiny", UNA-UNSO, działająca we Lwowskiem "Socjal-Nacjonalistyczna Partia Ukrainy" – analogia do NSDAP. Mimo, iż badania opinii publicznej z 2003 roku wskazują, że radykalny nacjonalizm ukraiński ma poparcie tylko u 1% badanych na Ukrainie, to na Wołyniu i w Halicji ukształtowany na ten czas etos nie pozwala na publiczne potępianie OUN i jej struktur, szczególnie UPA, o "Służbie Bezpeky" w ogóle się nie mówi i nie pisze, tak jakby ona nigdy nie istniała. OUN nie tylko nie przyznała się do zbrodni ludobójstwa, ale heroizuje jej inspiratorów, organizatorów i wykonawców, czego dowodem są wznoszone im na Wołyniu i w Halicji pomniki, ich nazwiskami nazwano ulice, place, szkoły itd.

Na fali obchodów 60 rocznicy mordów wołyńskich (2003 r.), w następstwie działań władz Ukrainy i Polski, problem zbrodni ludobójstwa na terenie Halicji uległ całkowitemu wyciszeniu, podczas obchodów nie zostały wskazane formacje ideologiczno-politczno-zbrojne, które dopuściły się zbrodni ludobójstwa, przez co wina za nie rozmywa się i spada na naród ukraiñski. Niepotępiony nacjonalizm ukraiński jawnie rozwija się na Wołyniu i w Halicji, przy czym Wołyń przejął pałeczkę w heroizacji zbrodniarzy i fałszowaniu historii, udział w tym procederze biorą ludzie uważający się za elity narodu ukraińskiego. W Parlamencie Ukrainy nacjonaliści ukraińscy stanowią znikomy odsetek, nie doszło w nim do uznania OUN-UPA za formację narodowowyzwoleńczą, jednakże ani rząd, ani Parlament Ukrainy nie są zdecydowane do potępienia zbrodni OUN-UPA i ich organizatorów. Po „pomarańczowej rewolucji” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko podejmuje kroki w kierunku doprowadzenia do uznania OUN-UPA.

Fakty historyczne świadczą, iż nie ma i nie było – ani w czasach historycznych, ani w okresie międzywojennym, a tym bardziej w czasie okupacji hitlerowskiej Wołynia i Halicji – "konfliktu polsko-ukraińskiego", nie było i nie ma problemu polsko-ukraińskiego, jest tylko problem zbrodniczych działań, odradzających się po upadku Związku Sowieckiego i PRL, w Polsce i na Ukrainie, struktur nacjonalizmu ukraińskiego. Bez ich oficjalnego potępienia przez władze Polski i Ukrainy w dającej się przewidzieć przyszłości nie dojdzie do pojednania polsko-ukraińskiego na płaszczyźnie społeczeństw, bowiem pamięć historyczna narodu polskiego bez potępnienia struktur OUN-UPA za zbrodnię ludobójstwa nie ulegnie zatarciu. Odradzanie się nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce i na Ukrainie możliwe jest dzięku nieformalnemu amerykańskiemu parasolowi politycznemu, jaki rozpościera się nad nim w toku realizacji strategii USA wobec Ukrainy i Rosji, bowiem jedyną zorganizowaną antyrosyjską siłą na Ukrainie jest ukraiński ruch nacjonalistyczny.
Nacjonalizm ukraiński, jak każdy ruch totalitarny, jest niereformowalny, on tylko, zanim osiągnie władzę, jest giętki taktycznie, dostosowuje się do warunków.



Główniejsze pozycji bibliografii:
Dmytro Doncow, "Nacionalizm", Lwów-Żółkiew, 1926;
Mykoła Sciborśkyj, "Naciokratija", Paryż, brw., prawdopodobnie 1938;
Centralnyj Derżawnyj Archiw Hromadśkych Objednań Ukrajiny (CDAHOU), Kijów;
Centralnyj Derżawnyj Archiw Werchownych Organiw Włady (CDAWOW), Kijów;
Centralnyj Archiw Wnutriennych Wojsk NKWD Rossijskoj Fiedieracii (CAWWNKWDRF), Moskwa;
Derżawnyj Archiw Riwnenśkoji Obłasti (DARO), Równe;
Wiktor Poliszczuk, "Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego", Toronto-Warszawa, 1996; seria wydawnicza "Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu", t. I, Warszawa, 1998, reprint pt. "Źródła zbrodni OUN-UPA", Toronto, 2003;
"Dowody zbrodni OUN i UPA", t. II, Toronto, 2000;
"Nacjonalizm ukraiński w dokumentach", t. III-V: cz. 1 i 2, Toronto, 2002; cz. 3, Toronto, 2003;
"60 rocznica mordów wołyńskich – stan nauki polskiej", referat wygłszony 3.V.2003 r. na UJ (nieopublikowany).

Wiktor Poliszczuk
© Wiktor Poliszczuk – 2003, 2006
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение PWN nobilituje OUN-UPA  |    Добавлено: Ср Ноя 21, 2007 4:14 am
Ответить с цитатой

PWN nobilituje OUN-UPA.

Feliks Budzisz


Wielka Encyklopedia to wielka narodowa rzecz, zwłaszcza firmowana i wydana przez PWN, darzone od dawna dużym zaufaniem szerokich rzesz czytelników. Autorytet naukowy encyklopedii PWN zasadza się na fakcie i przekonaniu jej czytelników, że zawiera ona wiedzę prawdziwą, zweryfikowaną przez największe autorytety naukowe, że można o niej wzniośle powiedzieć; LUX VERITATIS!

Jednak historia i teraźniejszość poucza, że nie zawsze tak można powiedzieć o każdej encyklopedii, nawet PWN. Znane są encyklopedie, które prezentują wiedzę wg ideologiczno-politycznych czy światopoglądowych zasad i potrzeb rządzących elit czy ugrupowań i partii. Taki charakter mają encyklopedie wydane pod nadzorem NSDAP, WKP(b), a następnie KPZR czy PNF (Partito Nacionale Fascista) w faszystowskich Włoszech. Do tego typu encyklopedii należy, niestety, pięciotomowa, anglojęzyczna "Encyclopedia of Ukraine"(EofU) opracowana w duchu ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, głównie przez członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), wydana w Toronto, dostępna w Polsce.

EofU nie przynosi chluby ani kanadyjskiej demokracji, ani wydawcy, ani tym bardziej "naukowcom", którzy kopiują jej hasła również dla wielu polskich encyklopedii i leksykonów. EofU spełnia wyjątkowo bałamutną rolę, zwłaszcza w Polsce, gdzie traktowana jest przez niektórych "naukowców" jako etalon dla propagandowej działalności na rzecz nobilitacji i heroizacji OUN-UPA. Nie jest wykluczone, że wiele haseł w naszych "skarbnicach wiedzy" napisano w wyniku takich transakcji i w duchu EofU, np. "Nowa Encyklopedia Powszechna" z 1996 r. zawiera taką informację o OUN, która przecież kierowała eksterminacją ludności polskiej, używając do tego band UPA:

"W czasie II wojny światowej (OUN) podjęła zdecydowane działania na rzecz niepodległości Ukrainy, popadając w konflikt z AK. Była zwalczana przez ZSRR i polskie władze komunistyczne". Jeszcze dalej w przemilczaniu jej zbrodni i zakłamywaniu naszej narodowej tragedii oraz nobilitacji posunął się "Leksykon PWN" z 1990 r., który w blefowaniu dorównał EofU, kompromitując najpoważniejsze nasze wydawnictwo naukowe. UPA, według tego leksykonu, "walczyła z partyzantką sowiecką i polską; po 1943 r. także z niemieckim aparatem okupacyjnym, od 1944 z polskim aparatem partyjnym i administracyjnym; w Polsce działała do 1947". Pełna nobilitacja i heroizacja najbardziej zbrodniczej formacji II wojny światowej! O eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu, południowym Polesiu, w Małopolsce Wschodniej i południowo-wschodnich terenach PRL ani słowa!

Podobne rażące przekłamania zawiera "Wielka Encyklopedia PWN" (WEPWN) w tomie 28, wydawana aktualnie. Dowiadujemy się z niej, że UPA to "niepodległościowa formacja zbrojna". Powtórzmy: "niepodległościowa", która za swój strategiczny cel obrała ludobójstwo. Autor hasła o UPA w WEPWN pisze, że formacja ta "walczyła przeciwko Niemcom, ZSRR i ludności polskiej zamieszkującej Kresy". Tutaj perfidia autora sięga szczytu. Zdanie zawiera blef i pokrętny podstęp obliczony na naiwnego czytelnika, nie posiadającego wystarczającej wiedzy, by odróżnić w tej kwestii kłamstwo od prawdy. A takich użytkowników encyklopedii jest niestety coraz więcej. Podstęp zawarty w tym zdaniu polega na tym, że walka z Niemcami czy Sowietami nobilituje, a w tym kontekście ounowska zbitka "walka z ludnością" jest wyjątkowo bałamutna, bo dezorientuje czytelnika, zaciera, pomniejsza i bagatelizuje zbrodnie, jakich dopuściła się OUN-UPA. Tylko myślący i posiadający wiedzę na ten temat jest zdolny wyobrazić sobie, jak to 40-tysięczna UPA, uzbrojona po zęby i dozbrajana przez Niemców, wspomagana tysiącami miejscowej czerni, "walczyła" z bezbronną ludnością polską – kobietami, dziećmi, staruszkami i najczęściej bezbronnymi mężczyznami, których przed rzeziami niejednokrotnie podstępnie wyłapywała i mordowała, by nie stawiali desperackiego i najczęściej beznadziejnego oporu w obronie swoich rodzin.

Trzeba mocno podkreślić, że zarówno OUN-M (melnykowska), jak i OUN-B (banderowska) wraz ze swoją UPA nie przewidywały w swojej strategii walk z Niemcami, których traktowały jako aktualnego, i perspektywicznego sojusznika. Świadczy o tym również przygodna rozmowa Jana Nowaka Jeziorańskiego z najbliższym współpracownikiem S.Bandery dr. Wołodymyrem Korbowym, odbyta 10 VIII 1941 r. Korbowy mimo rozwiązania przez Niemców nielegalnego rządu ukraińskiego i internowania jego członków, również Korbowego, w rozmowie z J.N. Jeziorańskim wyraźnie oświadczył: "Jeślibym nawet za miesiąc lub dwa znalazł się w Dachau, to i tam będę nadal bronił sprawy sojuszu Ukrainy z Niemcami; cała ukraińska góra jest tego samego zdania. (...) obowiązkiem odpowiedzialnych przywódców będzie właśnie oddziaływanie na społeczeństwo w kierunku powściągnięcia wszelkich wystąpień nieprzyjaznych wobec Niemców". Na pytanie J. Jeziorańskiego, co się stanie, gdy Niemcy przegrają wojnę, Korbowy odpowiedział: "kolonia, ukraińska w USA nie próżnuje i przed niedawnym czasem wysłany został także do Watykanu delegat ukraiński dr Zedzowicz, który pertraktuje z miarodajnymi czynnikami kościelnymi w sprawie szerzenia unii greckiej na Wschodzie" (Jan Nowak, Rozmowa z Władimirem Korbowym, "Zeszyty Historyczne" nr 95, 1991). "Walki" UPA z Niemcami sprowadzały się do drobnych potyczek, najczęściej na tle rabunkowym, kiedy jedna ze stron lub obie równocześnie konfiskowały we wsiach żywność, trzodę i znęcały się nad ludnością. Dochodziło również i do bitew, kiedy Niemcy lub Węgrzy ochraniali czy konwojowali ludność polską atakowaną przez UPA i miejscowych nacjonalistów.

Niemcy w 1943 r. byli przeciwni eksterminacji ludności polskiej na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, które stanowiły zaplecze kontyngentowe dla ich armii. Chociaż nierzadko Wehrmacht nie ingerował, gdy UPA dokonywała mordów ludności obok jego silnych garnizonów. Na przełomie lat 1943/44, w obliczu nieuniknionej klęski, Niemcy poszli na pełną współpracę z OUN-UPA, do której banderowcy skwapliwie się włączyli. Na początku 1944 r. hitlerowskie, w tym i ukraińskie formacje zbrojne, utworzyły z OUN-UPA po zachodniej stronie Bugu i w Nadsaniu silny front walki przeciwko BCh i AK, które broniły ludności polskiej przed kontynuacją eksterminacji, jaka została już dokonana na wschód od Bugu. Ludność polska wielu powiatów Lubelszczyzny i Rzeszowszczyzny, ratując życie, uciekała na bezpieczniejsze tereny; wracała po wyzwoleniu, ale często już tylko na zgliszcza. Ponad 14 południowo-wschodnich powiatów miały być zdepolonizowane, podobnie jak Wołyń i Małopolska Wschodnia. Dopiero akcja "Wisła" położyła ostatecznie kres rozlewowi krwi, niestety o całe trzy lata za późno.

Autor hasła o UPA w WEPWN cynicznie twierdzi, że zadaniem OUN-UPA na terenach PRL była "obrona ludności ukraińskiej przed wysiedleniami i polskimi akcjami pacyfikacyjnymi". Ale słowem nie wspomina, że wysiedlanie Ukraińców do ZSRR odbywało się na podstawie umowy PKWN z sowiecką Ukrainą, że było niczym w porównaniu z warunkami, w jakich zdziesiątkowana i do końca mordowana ludność polska, często pod ogniem banderowców była ekspatriowana z Kresów. Szczególnie perfidną manipulacją w tym haśle jest zdanie: "Liczbę pol. ofiar konfliktu szacuje się na 100 tyś. zabitych, przy znacznie mniejszych stratach ukr.". Masowe rzezie bezbronnej ludności autor nazywa konfliktem! Dla bestialsko zamordowanych stosuje słowo "zabici". Straty ukraińskie są znacznie mniejsze – czytelnik może sobie dobrać odpowiednią liczbę, np. 50 tys.

Badacz ludobójstwa ludności polskiej na Kresach, dr. hab. Wiktor Poliszczuk, na podstawie wieloletnich badań twierdzi, że w wyniku polskich akcji odwetowych i prewencyjnych nie zginęło więcej niż 300-1000 Ukraińców, gdyż w oddziałach samoobrony i ruchomych AK i BCh obowiązywał zakaz zabijania kobiet i dzieci. Natomiast w nierównych, desperackich walkach obronnych polskiej ludności mogło zginąć znacznie więcej napastników, gdyż ataki na polskie skupiska były uporczywe i trwały niemal permanentnie. Autor hasła pisze: "Na początku 1945 dowództwo banderowskie wycofało się z organizowania antypolskich czystek etnicznych". Nie zrobiło tego z etycznych pobudek. Banderowcy, którymi dowodził Myrosław Onyszkewycz "Orest", znaleźli się wówczas w zupełnie innej sytuacji niż dwa lata temu na Wołyniu. Ludności polskiej po zachodniej stronie Bugu i w Nadsaniu broniły teraz liczni funkcjonariusze MO, służb bezpieczeństwa, żołnierze KBW, WP. W tym czasie Niemcy, główny sojusznik OUN-UPA, stanął w obliczu totalnej klęski, co również przyhamowało zapędy depolonizacyjne banderowców. Ale minio to trwały mordy ludności cywilnej, o czym świadczą liczne wspomnienia i badania, w tym ostatnio badania zespołu pod kierownictwem dr. Zdzisława Koniecznego.

Autorzy z kręgu dr. Grzegorza Motyki, znanego z proounowskich sympatii i wielu przekłamań historii polsko-ukraińskich stosunków, wyolbrzymiają znaczenie jedynego, odosobnionego przypadku nawiązania współpracy mjr. Mariana Gołębiowskiego z UPA i wspólnego ataku na Hrubieszów 27/28 V 1945. Był to ze strony Gołębiowskiego fatalny i nieodpowiedzialny krok, oceniony bardzo negatywnie przez społeczeństwo polskie, zwłaszcza Kresowian, którzy opłakiwali jeszcze swoich bliskich, zamordowanych przez banderowców. Ten nieodpowiedzialny krok bardzo negatywnie oceniło również kierownictwo WiN i środowiska polonijne. Haniebna banderowsko-winowska akcja na Hrubieszów, wbrew temu co pisze Motyka, nie miała żadnego wpływu na zmianę ounowsko-upowskiego stanowiska wobec ludności polskiej i Polski, również w kwestii 19,5 tys. km terenów wschodnio-południowych RP, do których nadal OUN rości pretensje (!). O ounowskich sympatiach autora hasła świadczy i zamieszczona bibliografia. Skandalem jest pominięcie w niej fundamentalnego dzieła Władysława i Ewy Siemaszko: „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, t. I, II, wydanego w 2000 r. Autor hasła pominął również w bibliografii dr. hab. Wiktora Poliszczuka, Ukraińca, najwybitniejszego znawcy ukraińskiego integralnego nacjonalizmu i stosunków polsko-ukraińskich minionego wieku, autora fundamentalnych prac, tłumaczonych na języki obce. W bibliografii pominął autor także prof. dr. hab. Edwarda Prusa, autora kilkudziesięciu prac o OUN-UPA. Za prowokacyjny skandal należy uznać umieszczenie w bibliografii Pawlo Mirczuka, apologety OUN-UPA i wierutnego fałszerza polsko-ukraińskich zaszłości XX w. czy też podobnego W.Kosyka.

Treść hasła o UPA stawia autora w najgorszym świetle, dyskwalifikuje go jako historyka. Nie najlepiej świadczy i o redaktorze dzieła, który dopuścił, by nieuczciwy historyk okłamywał czytelników, podrywając autorytet i zaufanie do Wielkiej Encyklopedii i Wydawnictwa. Liczymy, że Redaktorzy dokonają przeglądu haseł na tematy polsko-ukraińskie i wniosą niezbędne poprawki albo po prostu zlecą opracowanie tych haseł wybitnym, odpowiedzialnym, niezależnym od OUN naukowcom.

"Mała Encyklopedia PWN" z 1974 r. (podobnie jak i inne encyklopedie z tego okresu) jednoznacznie określa istotę UPA: "skrajnie nacjonalistyczna, faszystowska ukraińska organizacja wojskowo-terrorystyczna, utworzona w 1943; wojskowa organizacja OUN, działała na południowo-wschodnich terenach Polski, dokonywała masowych rzezi ludności polskiej, zlikwidowana w 1947". UPA była formacją nie tylko faszystowską, ale i nazistowską! Dlatego jej nobilitacja jest sprzeczna z art. 13 Konstytucji RP.

Feliks Budzisz

Nr 51-52 (18-25.12.2005)
http://www.myslpolska.icenter.pl/index.php?menu=kresy&nr=20051218201610 (*)



(*) Niestety, po rekonstrukcji tey strony internetowej linki na archiwny artykuly nie pracuję: "Strona o podanym adresie zostala zablokowana".
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Ноя 21, 2007 3:10 pm
Ответить с цитатой

Hasło: „Ukraińska Powstańcza Armia”.

Zbigniew Małyszczycki pisał kilka razy o skandalicznej treści hasła „UPA” w Encyklopedii Powszechnej wydawanej przez PWN. Pomija się w nim skrzętnie informacji o ludobójstwie na ludności polskiej. Np. w wydanej w ogromnym nakładzie przez „Gazetę Wyborczą” Encyklopedii (20 tomów), opracowanych na materiałach PWN w haśle „UPA” czytamy tylko jedno zdanie o zbrodni na Kresach: „Od wiosny 1943 roku trwały działania zbrojne przeciwko ludności pol., zmierzające do całkowitego usunięcia jej z Wołynia, Polesia i Galicji wschodniej”. Tylko jedno zdanie napisane z maestrią kłamcy. Samo hasło, bardzo obszerne informuje o heroicznych działaniach „niepodległościowej” UPA. Ale PWN nie ma na szczęście monopolu na informację – oto treść hasła „UPA” w internetowej Wikipedii:

Ukraińska Powstańcza Armia (ukr. Українська Повстанська Армія, Ukrajinśka Powstancza Armija, Ukrajinśka Powstanśka Armija – UPA). Formacja zbrojna stworzona przez frakcję banderowską Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Początkowo działała na Wołyniu i Polesiu jako Oddziały Wojskowe OUN (b) (Wijśkowy Widdiły). Nazwę późniejszą, tzn. UPA przejęto od formacji zbrojnych Tarasa Borowcia Tarasa Bulby najprawdopodobniej pod koniec 1942. Za oficjalną datę utworzenia UPA historycy ukraińscy przyjmują 14 października 1942 – Święto Szaty (Pokrowy) Najświętszej Marii Panny. Dzień ten jako święto UPA został ustalony na mocy postanowienia Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej (Ukrajinśka Hołowna Wyzwolna Rada – UHWR) z 30 maja 1947. Szybki rozwój struktur organizacyjnych i wzrost liczebności UPA nastąpił w 1943, zwłaszcza po przejściu do niej większości ukraińskich policjantów będących do tej pory w służbie niemieckiej. Również w lipcu/sierpniu 1944 roku po rozbiciu przez Armię Czerwoną tzw. SS-Galizien okolo 4 000 ukraińskich ss-manów zasiliły oddziały UPA.

Burzliwy rozwój UPA miał miejsce w tym okresie przede wszystkim na pograniczu Polesia i Wołynia i na Wołyniu. W lecie 1943 UPA rozpoczęła akcję eksterminacji polskiej ludności Wołynia (tkz. rzeź wołyńska). Zorganizowane ludobójstwo trwało nawet jeszcze po ponownym wkroczeniu na Wołyń Armii Czerwonej. W wyniku masowych morderstw dokonywanych z niezwykłym okrucieństwem śmierć poniosło około 60 000 Polaków. W 1944 fala zabójstw przesunęła się na tereny Małopolski Wschodniej, gdzie śmierć poniosło 35 000-40 000 Polaków. Należy podkreślić, iż w eksterminacji polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej oprócz UPA wzięła udział także cywilna ludność ukraińska, zwana przez UPA czernią. Do wspólnych rzezi ludności polskiej dochodziło również we współpracy z 14 Dywizją Grenadierów Waffen SS-Galizien, zbrodnia ludobójstwa we wsi Huta Pieniacka, w której ofiara padło od 800-1200 polskich mieszkańców.

Od 1944 roku, po klęsce Waffen-SS pod Brodami UPA prowadziła walki na terenach ZSRR, Czechosłowacji i Polski, których celem było utworzenie niepodległej Ukrainy”.

Jakże inne rozłożenie akcentów w porównaniu z Encyklopedią PWN. Skandal polega na tym, że PWN jest instytucją państwową i ranga informacji zwartych w Encyklopedii Powszechnej jest o wiele większa niż w Wikipedii. Pociecha jest tylko taka, że obecnie z internetu korzysta o wiele więcej niż z papierowego wydania Encyklopedii PWN. Nie zwalnia nas to jednak z działań zmierzających do ukrócenia haniebnych fałszerstw robionych pod szyldem PWN.

Jan Engelgard
Nr 5 (29.01.2006)

http://www.myslpolska.icenter.pl/index.php?menu=kresy&parStrona=1&nr=2006012620527
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Ноя 22, 2007 2:51 am
Ответить с цитатой

Probanderowski IPN i nie tylko.
Środowiska kresowe w walce o prawdę.


„Tragedia Kresów jest bez wątpienia jedną z największych w polskiej historii, porównywalną z tragedią Powstania Warszawskiego. Mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa, która nie ma precedensu w naszej historii”, napisał Jan Engelgard w referacie wygłoszonym 11 lipca na uroczystej akademii ku czci pomordowanych przez OUN-UPA w 64. rocznicę apogeum zbrodni w imieniu Kresowego Ruchu Patriotycznego.


„(…) W ciągu ostatnich kilku lat możemy odnotować pewien postęp w badaniach historycznych dotyczących martyrologii Kresów, dzięki czemu możemy z przybliżeniem określić liczbę zamordowanych.


Skala ludobójstwa

Przyjmuje się, że na samym Wołyniu UPA wymordowała na pewno około 60 tysięcy Polaków, a przyjęta w literaturze liczba wszystkich ofiar sięga co najmniej 120 tysięcy zamordowanych, przy czym historycy nie są w stanie określić całkowitej liczy zamordowanych ze względu na brak źródeł. Znana też jest w przybliżeniu liczba Polaków, którzy uciekli przed zagładą lub zostali wywiezieni na roboty do Rzeszy w latach 1943-1944 – liczba ta sięga 300 tysięcy. Wiktor Poliszczuk, i inni autorzy ukraińscy (m.in. Witalij Masłowskij), oblicza też liczbę Ukraińców – ofiar OUN-UPA na 80 tysięcy, ale dotyczy to także okresu po 1944 roku.

Jeśli do tego dodamy liczbę aresztowanych i wywiezionych na wschód Polaków w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939-1941, a według bardzo szczegółowych badań jest to 389 tysięcy obywateli II RP polskiej narodowości, to widzimy skalę martyrologii. Tragedia Kresów jest bez wątpienia jedną z największych w polskiej historii, porównywalną z tragedią Powstania Warszawskiego. Mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa, która nie ma precedensu w naszej historii. Powstaje więc pytanie – jakie miejsce zajmuje ta zbrodnia w zbiorowej pamięci Narodu oraz jaki jest stosunek do niej elit politycznych i polskiej oraz ukraińskiej nauki?

Ze smutkiem musimy stwierdzić, że nie jest to miejsce adekwatne do skali wydarzenia. W świadomości Narodu dominuje pamięć o zbrodniach niemieckich i sowieckich – przy czym od kilkunastu lat oficjalne czynniki akcentują głównie zbrodnie sowieckie, ze zbrodnią katyńską na czele. Zbrodnia ludobójstwa na Kresach jest spychana na dalszy plan. W ośrodkach naukowych w Polsce temat ten traktowany jest jako „niewygodny”, politycznie śliski i drażliwy. Dlaczego – o tym potem.


Fałszerze historii

Teraz wystarczy tylko stwierdzić, że prym w badaniach tego problemu wiodą historycy albo o nastawieniu probanderowskim (by wymienić tutaj Igora Hałagidę, Romana Drozda, Romana Wysockiego, Jewhena Misiłę czy Grzegorza Motykę), albo starający się nie odchodzić od wymogów obecnej poprawności politycznej (przykładowo historycy ze starej szkoły – Andrzej Chojnowski, Andrzej Ajnenkiel, czy Władysław Serczyk). Badania szczegółowe, poparte badaniami źródłowymi prowadzą tylko historycy młodsi o nastawianiu co najmniej przychylnym opcji ounowskiej, podczas gdy starsze pokolenie historyków formułuje tylko wnioski ogólne. Jeśli byśmy przeanalizowali terminologię, jakiej używają wspominani historycy, to rzuca się w oczy tendencja do zatarcia prawdziwego oblicza zbrodni. I tak, nagminnie spotykamy się z takimi określeniami jak „konflikt polsko-ukraiński”, „antypolska akcja UPA”, „tragedia wołyńska”, „wydarzenia na Wołyniu” i tym podobne. Pokazuje to intencje autorów, unikających terminów adekwatnych, jak „ludobójstwo na Wołyniu”, czy nawet „zbrodnie UPA”.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na Ukrainie, gdzie przeważająca część historyków stoi na pozycjach nacjonalizmu ounowskiego. Dawni marksiści stali się teraz skrajnymi nacjonalistami. Historycy ci próbują nie tylko tuszować prawdę, ale wręcz twierdzą, że żadnych zbrodni nie było, co najwyżej konflikt polsko-ukraiński sprowokowany w dodatku przez stronę polską. Widoczna jest tendencja do zrzucenia odpowiedzialności na politykę państwa polskiego w stosunku do Ukraińców w II RP albo wprost sugerowania, że likwidacji ludności polskiej dokonywały przebrane za Ukraińców oddziały NKWD i sowiecka partyzantka. Nieliczni historycy ukraińscy uznający fakty (acz ostrożnie) nie powtarzają tego na forum publicznym, stąd ich głos jest kompletnie nieznany. Nic tu nie pomogły seminaria polsko-ukraińskie organizowane prze kilka lat przez środowisko Światowego Związku Żołnierzy AK. Dlatego uzasadniony będzie wniosek, że na Ukrainie wiedza na temat zbrodni dokonanych przez UPA jest praktycznie żadna.


Walka o prawdę

Środowiska kresowe od wielu lat próbują przebić się ze swoimi postulatami zarówno do świadomości ogółu Polaków, jak i elit politycznych. Nie możemy powiedzieć, że są to wysiłki bezskuteczne. Odnotujmy w tym miejscu dosyć szerokie echo obchodów 60. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, kiedy to udało nam się zainteresować tym tematem szereg mediów i polityków. W Sejmie odbyła się debata, podczas której padły ważne sformułowania wygłoszone przez niektórych posłów. Z pozytywnym przyjęciem spotkało się stanowisko posłów Prawa i Sprawiedliwości, PSL i LPR. Jarosław Kaczyński, wówczas poseł opozycji, a dzisiaj premier rządu RP, wypowiedział fundamentalne zdanie, że na Wołyniu mieliśmy do czynienia z ludobójstwem w najczystszej postaci, a ten, kto próbuje zacierać prawdę o tym, jest wspólnikiem ludobójców. W późniejszym okresie Kresowy Ruch Patriotyczny podpisał porozumienie z Polskim Stronnictwem Ludowym dotyczące współpracy, głównie na polu szerzenia wiedzy o martyrologii wsi polskiej na Kresach – wszak prawie wszystkie ofiary ludobójstwa to mieszkańcy wsi. Dzięki temu porozumieniu Kresowy Ruch Patriotyczny nawiązał ścisłą współpracę z Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, kierowanego przez dr Janusza Gmitruka. Za tę współpracę i pomoc serdecznie dziękujemy – Jarosławowi Kalinowskiemu, Waldemarowi Pawlakowi oraz Tadeuszowi Samborskiemu.

W omawianym okresie powstały opracowania naukowe rzetelnie pokazujące tragedię Kresów. W tym miejscu wymienię tylko Ewę Siemaszko i Władysława Siemaszkę z ich już uznaną za klasyczną pozycją „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia w latach 1939-1945” oraz Henryka Komańskiego i Szczepana Siekierkę z drugim wielkim dokumentacyjnym dziełem „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w Województwie Tarnopolskim 1939-1946”. Ponadto ogromne znacznie mają opracowania źródłowe autorstwa dr Lucyny Kulińskiej, prace analityczne na temat istoty ukraińskiego nacjonalizmu autorstwa prof. Bogumiła Grotta, a także prace prof. Mariana Malikowskiego, prof. Ryszarda Szawłowskiego, prof. Czesława Partacza i dr. Zdzisława Koniecznego. Osobne podziękowania należą się oczywiście dr Wiktorowi Poliszczukowi, który niestrudzenie publikował kolejne prace dotyczące historii OUN-UPA z pozycji Ukraińca walczącego o prawdę i honor własnego narodu. Jego dorobek jest dokładnie znany w środowisku kresowym.

W walce o prawdę odnotować też należy znaczący postęp na drodze do wybudowania w Warszawie pomnika ofiar OUN-UPA. Jeszcze podczas kadencji Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy otrzymaliśmy zgodę na budowę pomnika oraz propozycje lokalizacji w centrum stolicy (na Palcu Grzybowskim lub w Alei Solidarności w okolicy Muzeum Niepodległości). Prezydent Warszawy w liście do inicjatorów pomysłu wybudowania pomnika uznał tę inicjatywę za ze wszech miar godną poparcia – było to w roku 2003. Nasze dzisiejsze kłopoty związane z tą inicjatywą są wynikiem akcji probanderowskich środowisk ukraińskich w Polsce wspieranych przez niektóre środowiska polskie. Owocem tego był nagłośniony przez „Gazetę Wyborczą” list 134 osób protestujący przeciwko projektowi pomnika. Nie kwestionuje się już jednak, przynajmniej oficjalnie, samej idei powstania pomnika, lecz stara się opóźnić jego odsłonięcie lub wpłynąć na jego kształt.


Mur obojętności

Mówiąc o naszych sukcesach i pracy nie sposób jednak nie wspomnieć o barierach, na jakie wciąż napotykamy. Niestety nie da się – poza drobnymi wyjątkami – nic dobrego powiedzieć o instytucjach państwa polskiego, które powinny sprzyjać naszej aktywności i pomagać nam na każdym kroku. Tymczasem my napotykamy wciąż na jawną niechęć, a nawet próby przeciwdziałania. Dotyczy to – idąc od samej góry – urzędu Prezydenta RP, poprzez poszczególne ministerstwa i inne instytucje. Nasza ocena jest taka – bez względu na to, kto sprawuje rządy – mamy do czynienia z taką samą sytuacją. Ze smutkiem odnotowujmy pasywną i kapitulancką wobec postulatów wysuwanych prze środowiska postbanderowskie kolejnych prezydentów i rządów RP.

W imię fałszywie pojętej troski o stosunki polsko-ukraińskie, dokonuje się aktów tuszujących prawdę historyczną, by wspomnieć uroczystości z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy w Porycku w 2003 roku czy w Pawłokomie w 2006. Pomimo wielu protestów i oświadczeń kierowanych do kancelarii prezydenta RP nic w tej materii się nie zmienia. Osobną sprawą jest postawa Instytutu Pamięci Narodowej, który – jak wynika z nazwy – powinien służyć odkrywaniu prawdy o losach narodu polskiego. Tymczasem instytucja ta stała się zapleczem dla historiografii jawnie lub półjawnie postbanderowskiej. Ba, zatrudnia ona nawet historyków ukraińskich zajmujących się gloryfikowaniem UPA. Dokonuje się to pod pozorem ukazywania antykomunistycznego charakteru UPA i przez to zrównywanie jej z podziemiem polskim. W tym samym czasie śledztwa prowadzone przez IPN w sprawie zbrodni UPA na ludności polskiej trwają w nieskończoność i pomimo upływu wielu lat nic nie słychać o ich zakończeniu. IPN to nasze, Kresowian, wielkie rozczarowanie.


Banderowska jaczejka

O tym, z jakimi metodami mamy do czynienia ze strony wpływowego środowiska postbanderowskiego w Polsce niech świadczy ten przykład. W roku 2001 ukazał się w małym nakładzie album zatytułowany „Cudzoziemcze, idź powiedz Ukrainie – upamiętnienia tragedii Zakerzonia w latach 1944-1947”. We wstępie działacz Związku Ukraińców w Polsce i publicysta tygodnika „Nasze Słowo”, Bohdan Huk, pisze: „Przez dziesiątki lat walki o pomniki, o tożsamość narodową i pamięć historyczną – zwycięsko wyszła strona ukraińska. Siłą miłości do ziem ojczystych wybudowano 137 miejsc pamięci w 108 miejscowościach. Świadczą one i będą świadczyć kolejnym pokoleniom, że na etnicznych, ukraińskich ziemiach Łemkowszczyzny, Bojkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny i Podlasia przelano krew za ich niepodległość a ukraińskie pomniki stoją na ukraińskiej ziemi (...) 95 proc. z tych pomników znajduje się na południowo-wschodnich terenach RP”.

Dodajmy, że są to nie tylko miejsca pamięci poległych, ale całe panteony chwały UPA, z nazwami kureni. Wiele z nich zostało wzniesionych z naruszeniem polskiego prawa, o czym informowała choćby Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jednak interwencje środowisk kresowych w tej sprawie, na przykład w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, natrafiały na mur milczenia, bądź na odmowę zajęcia się nią. Tymczasem Josyp Myca, przewodniczący Związku Ukraińskich Więźniów Politycznych w Polsce, pisze list otwarty do prezydenta Wiktora Juszczenki, opublikowany między innymi w ukazującej się w USA „Nacjonalnej Trybunie” (grudzień 2005). Czytamy tam, co następuje: „Na mogiłach naszych pobratymców rozrzuconych po lasach i jarach nie pozwala się postawić nawet krzyża, podczas gdy naszym ciemiężycielom odsłania się panteony chwały we Lwowie, Pawliwce, Porycku, Hucie Pieniackiej oraz innych miejscowościach”. Jak to nazwać? Nie jest zresztą jedyny przykład jawnie antypolskiej aktywności postbanderowskiego środowiska w Polsce, które cieszy się, nie wiedzieć czemu, wyjątkową pobłażliwością władz RP.

Mówiąc o tych wszystkich sprawach przypomnieć powinniśmy, że główną i jedyną intencją naszej działalności jest walka o prawdę i uczczenie ofiar. Nigdy nie utożsamialiśmy OUN-UPA z ukraińskim narodem, nigdy też nie twierdziliśmy, że istnieje problem polsko-ukraińskiego pojednania. Dla nas Ukraińcy byli sąsiadami, którzy często tak jak my byli poddawani terrorowi OUN. Nigdy nie godziliśmy się i nie zgodzimy na to, by postawiono znak równości pomiędzy dzisiejszą Ukrainą a UPA, pomiędzy zwykłymi Ukraińcami a bandytami. Ale z taką samą determinacją będziemy zwalczać wszelkie objawy gloryfikacji UPA przez oficjalne czynniki ukraińskie – dlatego nie godzimy się na przemilczanie przez polskie władze faktów budowy niezliczonej już ilości pomników na cześć UPA na Ukrainie, pomników Bandery, Szuchewycza, czy Kłyma Sawura. Nam próbuje się przeszkodzić w budowie pomnika ofiar UPA w Warszawie, a w prawie każdym mieście zachodniej Ukrainy stoi pomnik ich oprawców i nikomu w Polsce to nie przeszkadza. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć racji, jakie stoją za tego typu zachowaniami. Tak samo nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego państwo polskie toleruje działania ewidentnie probanderowskie Związku Ukraińców w Polsce i finansuje jego organ – tygodnik „Nasze Słowo”. (...)"

Jan Engelgard

Redaktor Naczelny tygodnika "Myśl Polska"

Źródło informacji: Probanderowski IPN i nie tylko. Środowiska kresowe w walce o prawdę
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 12:04 pm
Ответить с цитатой

Gwałtu na prawdzie historycznej ciąg dalszy.
(w odpowiedzi Sławomirowi Sierakowskiemu)

Autor - Wiktor Poliszczuk.

Gazeta Wyborcza (środa, 11 czerwca 2003 r.) opublikowała artykuł Sławomira Sierakowskiego pt. Chcemy innej historii, w którym jego autor, wraz z Redakcją Gazety Wyborczej, narusza moje dobra osobiste. W szczególności mowa w nim o tym, że moje "prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy", co jest powtórzeniem pomówienia w wykonaniu Grzegorza Motyki, które można odczytać jako sugestię, że ja współpracuję z KPU lub jestem jej sympatykiem i jest to usiłowanie zaszeregowania mnie do komunistycznych autorów, a to w dzisiejszej konstelacji politycznej nie jest obojętne dla autora obiektywnych prac naukowych. Już przez to tylko S. Sierakowski ustawił się od strony politycznej do poruszonego w artykule problemu. Poza tym, tenże S. Sierakowski kilkakrotnie powtarza, że jestem "historykiem emigracyjnym, powszechnie odrzucanym przez ukraińskie środowisko historyczne." Po pierwsze – nie jestem historykiem, jestem prawnikiem i politologiem, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych; po drugie – S. Sierakowski dopuszcza się kłamstwa co do twierdzenia, że moje prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy, bowiem na Ukrainie wydana została jedna tylko moja praca (Gorzka prawda: zbrodniczość OUN-UPA), a jej wydawcą było Wydawnictwo "Doneczczyna", którego nie identyfikuję z jakąkolwiek partią polityczną na Ukrainie. Będąc zainteresowany upowszechnieniem tej pracy, na prośbę przyjaciół z Ukrainy, napisałem ogólne, bez jakiegokolwiek adresu, zezwolenie na druk tej pracy z jednym tylko zastrzeżeniem, że nie wolno w niej niczego zmieniać. Z wydawcą - Wydawnictwem "Doneczczyna", nigdy nie miałam kontaktu, jak też z tytułu wydania tej pracy nie otrzymałem jakiegokolwiek wynagrodzenia. Po trzecie – S. Sierakowski, wzorem ukraińskiej nacjonalistycznej propagandy, utożsamia pojęcia "ukraińskie" z pojęciem "ukraińskie nacjonalistyczne", prawdą bowiem jest, że ukraińskie nacjonalistyczne środowiska na Ukrainie i na Zachodzie bojkotują moje prace, ale na Ukrainie byli i są historycy, którzy je doceniają, a jeden z nich, Witalij Masłowśkyj, w swojej książce analizie mojej pracy poświęcił kilkudziesięciostronicowy rozdział. Okazuje się, że S. Sierakowski posługuje się pojęciami z arsenału propagandy nacjonalizmu ukraińskiego, dla którego "ukraińskim" jest tylko to, co jest "nacjonalizmem ukraińskim". Przy okazji powiem S. Sierakowskiemu, a przeczytają to inni zwolennicy jego poglądów, że moją "Gorzką prawdę" na Ukrainie przepisywano na maszynie i w ten sposób upowszechniano ją. Dla mnie była to największa zapłata za mój trud. Poza tym powiem, że moją "Gorzką prawdę" pięciokrotnie wznawiało, wcale nie lewicowe, Środowisko 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty w Warszawie, zaś moje Dowody zbrodni OUN i UPA wydało, też nie lewicowe, Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu. Ale jest, gdy S. Sierakowski, jeszcze student, a już łączy politykę z publikacjami prac naukowych.

Mam nadzieję, że Gazeta Wyborcza opublikuje tę moją replikę zgodnie z wymogami prawa prasowego i odwoła insynuacje, o których mowa wyżej.

Kilka zdań powiem o "argumentach" S. Sierakowskiego, skierowanych przeciwko mojemu i innych autorów książki Polacy i Ukraińcy wczoraj i dziś (Kraków, 2002, wyd. UJ, red. Bogumił Grott) myśleniu. Mówi on, że jego, dwudziestolatka S. Sierakowskiego, pokolenie "potrzebuje czegoś więcej, niż tylko dokładnego rachunku strat i prawdy historycznej", że to pokolenie "potrzebuje porzucenia logiki narodowych krzywd", że to pokolenie "chce innej historii."

Nie wiem w imieniu jakiego odsetka pokolenia polskich "dwudziestolatków" przemawia S. Sierakowski, ale ma on prawo mieć takie, a nie inne poglądy na świat, na historię, na moralność. Wiem jakie są dążenia dzisiejszych "dwudziestolatków" i nie tylko "dwudziestolatków". Wiem, że można dziś mówić też o takich, którzy potrafiliby przejść nad trupem zamordowanej właśnej matki i ze sprawcą mordu pójść na piwo, bo ich wspólnym celem jest "Europa". Moralności narzucać nie wolno, ona jest właściwością indywidualną, ale to nie oznacza, że prezentowany przez S. Sierakowskiego pogląd jest wzorcem do naśladowania.

Pamięć o zmarłych należy do etsou narodów słowiańskich, tym bardziej pamięć ta obowiązuje, gdy bliscy zginęli w następstwie, w sposób okrutny popełnionych, mordów. Tej pamięci nikt nie ma prawa ludziom odbierać. S. Sierakowski może myśleć inaczej, "po europejsku", jego filozofia może sprowadzać się, jak twierdzi, do "odwrócenia się tyłem do historii", to jego, być może też pewnego odsetka "dwudziestolatków", a nie narodu, sprawa. Być może S. Sierakowski nie słyszał o mordzie masowym dokonanym w latach I. wojny światowej przez odłam młodoturków na Ormianach, niech więc przyjmie do wiadomości, że pamięć historyczna Ormian żyje do dziś, oni w 2002 roku potrafili uzyskać uchwały zachodnich parlamentów, stwierdzające, że mord na ich ziomkach był ludobójstwem. Cóż, życie jest życiem, nie wolno go standaryzować. Dla jednych szczytem osiągnięć jest pełny żołądek, dla innych dowolna ilość kufli bawarskiego piwa, a jeszcze dla innych posiadanie domku i jego urządzenie – bez rozmyślania o przeszłości. Ale obok nich są też tacy, którzy z uporem dążą do ujawnienia prawdy historycznej. W moim przypadku prawda historyczna polegająca na wskazaniu na konkretnego organizatora i sprawcę zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej pozwoli na oczyszczenie narodu ukraińskiego od negatywnego stereotypu "Ukraińca-rizuna". Tego, jak widzę, S. Sierakowski nie jest w stanie zrozumieć

S. Sierakowski ma prawo do "odwrócenia się tyłem do historii", a to, w konsekwencji, oznacza odżegnanie się od tradycji polskiego chrześcijaństwa, Konstytucji 3 Maja, Powstania Listopadowego, Powstania Styczniowego, od Cudu nad Wisłą, Powstania Warszawskiego, od Prymasa Tysiąclecia, odżegnanie się od Reja, Mickiewicza, Słowackiego, Moniuszki - od wszyskiego, co nie jest współczesną Europą. Taka postawa w nauce nazywa się nihilizmem narodowym. Obecnym narodowym nihilistom wystarczy muzyka rap, przypominające epiletpyczne konwulsje występy estradowe, porno w internecie, nie myślą oni o tym, że za tym wszystkim podąża narkomania, masowa prostytucja, handel żywym towarem, zabójstwa na zlecenie, AIDS itd. Dziw bierze, że S. Sierakowski jest studentem Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim i prowadzi badania nad socjologiczną pamięcią zbiorową na Uniwersytecie w Monachium. S. Sierakowski chyba naprawdę jest nihilistą narodowym, skoro jest on, jak mówi, zwolennikiem "poholokaustowego uniwersalizmu".

Aby mówić o tak poważnej zaszłości, jaką był mord masowy na bezbronnej ludności, należy mieć do tego przygotowanie, którego, jak dowodzi omawiany artykuł, S. Sierakowski nie posiada, on nie ma elementarnej wiedzy o nacjonalizmie ukraińskim i, nie bacząc na to, ośmiela się mówić na temat jego ofiar. Dla niego, jak mówi, "niech się w przeszłość zapadną" swary o dziesiątkach, setkach tysięcy pomordowanych. Dla niego - co to jest kilkadziesiąt czy ponad sto tysięcy pomordowanych bezbronnych starców, kobiet, niemowląt – ziomków jego rodziców, dziadków. Ciekawe, że on, już "Europejczyk", nie widzi, że Żydzi do dziś badają problemy ilości, metod i sprawców dokonanego holocaustu na ich współziomkach. Pamięci historycznej narodu nie można regulować przystąpieniem lub nieprzystąpieniem do Unii Europejskiej, pamięć historyczna nie podlega dekretowaniu, jak też nie ulega kształtowaniu przez środki masowego przekazu.

W kontekście "mordów wołyńskich" autor artykułu mówi o "Jedwabnem", chociaż, jako kształcący się na Uniwersytecie Warszawskim i Monachijskim, powinien znać elementarną różnicę między mordem incydentalnym, popełnionym bez zaplecza ideologicznego czy politycznego, a mordem masowym, doktrynalnym, planowym, nakazanym przez określoną strukturę ideologiczno-polityczną. Już tylko to porównanie S. Sierakowskiego potwierdza brak u niego przygotowania naukowego.

Autor omawianego artykułu podaje jako pewnik, że "w odwecie z rąk polskich straciło życie około 10 tys. Ukraińców". Skąd ta liczba? Na jakiej podstawie S. Sierakowski to obliczył? On nie obliczał, bo się tym nie zajmuje, on tylko powtarza propagandę nacjonalizmu ukraińskiego (przyjętą za prawdziwą przez niektórych historyków polskich), a ta propaganda, ustami pseudohistoryków ze stopniami i tytułami naukowymi, dziś mówi już o 20 tysiącach ofiar ukraińskich, które padły z rąk polskich. Powiem więc S. Sierakowskiemu: Ukraińców na Wołyniu i w Halicji w latach 1941-1950 zginęło nie około 10, nie około 20 tysięcy, a co najmniej 80.000, tyle, że nie z rąk polskich, a z rąk struktur OUN Bandery. Ale czy słyszał on cokolwiek o ukraińskich ofiarach OUN Bandery? Nie? To znaczy, że nie czytał mojej "Gorzkiej prawdy", nie czytał mego opracowania pt. Ukraińskie ofiary OUN-UPA, a teraz odsyłam go do V. tomu serii wydawniczej mego autorstwa pt. Nacjonalizm ukraiński w dokumentach (Toronto, 2003), w którym publikuję ponad 5.000 nazwisk ofiar ukraińskich, a stanowią one nie więcej jak 6% ogólnej liczby ofiar, padłych z rąk OUN Bandery. Czy o tych ofiarach S. Sierakowski słyszał cokolwiek od G. Motyki (za którym powtarza insynuację o tym, że moje prace wydaje Komunistyczna Partia Ukrainy)., czy którykowiek historyk, a do nich zaliczają siebie A. Michnik i J. Kuroń, słyszał o ukraińskich ofiarach OUN Bandery od Jarosława Hrycaka? Czy J. Hrycak wspomniał cokolwiek o takich ofiarach w swoich pracach?

Otóż to, nikt o nich nie mówi, nie pisze, bo należy je przemilczać w ramach gwałtu nad prawdą historyczną. Z tego samego powodu przemilcza się moje prace, bowiem w nich, w całości opartych na dokumentach archiwalnych autorstwa struktur OUN-UPA-SB, niemieckich i radzieckich, zawarta jest prawda, której obalić nie można.

S. Sierakowski mówi, że autorzy książki Polacy i Ukraińcy wczoraj i dziś stosują "metodologię przemocy", że unikają dyskusji. W swoim tylko imieniu powiem co następuje:
Sześć lat temu zwróciłem się w liście otwartym, skierowanym do kierownictw ukraińskich organizacji nacjonalistycznych w Kanadzie o zorganizowanie publicznego panelu na temat ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, w którym z jednej strony wzięliby udział trzej ukraińscy nacjonalistyczni historycy (banderowiec, melnykowiec i tzw. "dwójkarz"), a z drugiej strony ja. Była to okazja do zdyskredytowania moich ustaleń, ocen i poglądów. Nie podjęto jednak ze mną kulturalnej dyskusji, zastosowano natomiast wobec moich prac i wobec mnie samego zmowę milczenia. A S. Sierakowski mówi, że autorzy wspomnianego zbioru "nie odczuwają potrzeby dyskusji". Skąd taki wniosek? Czy z faktu, że ich nie dopuszcza się do udziału w dyskusjach? Dlaczego nie dopuszcza się ich do dyskusji? Bowiem konfrontacja poglądów byłaby niekorzystna dla tych, którzy reprezentują ukraiński nacjonalistyczny punkt widzenia.

W zbiorze, o którym pisze S. Sierakowski, opublikowany został mój referat pt. Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Dotychczas nikt, absolutnie nikt nie odważył się na chociażby próbę obalenia zawartych w tym opracowaniu tez.

S. Sierakowski wspomina jedną tylko moją pracę, Gorzką prawdę: zbrodniczość OUN-UPA, chociaż, skoro poddaje w wątpliwość moją wiarygodność, powinien wiedzieć, że po tej książce opracowałem i wydałem takie prace, jak Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego (dysertacja doktorska), oraz pięć tomów (format A-4) serii wydawniczej pt. Integralny nacjonalizm ukraiński jako forma faszyzmu, w tym tom II. pt. Dowody zbrodni OUN i UPA (778 stron, dysertacja habilitacyjna) oraz trzy tomy, każdy po ponad 500 stron (format A-4) pt. Nacjonalizm ukraiński w dokumentach. Ani jedna teza, ani jeden zawarty w tych pracach dokument nie został poddany w wątpliwość ani przez historyków polskich, ani ukraińskich nacjonalistycznych. O czym to świadczy? Chyba o tym, że brak jest podstaw do podważenia rzetelności moich prac.

Dla S. Sierakowskiego prace te nie istnieją, dla niego, prawdopodobnie, sam faszyzm nie jest już złem, jest tylko zjawiskiem historycznym, o którym nie warto mówić.

W jednym z moich opracowań (Akcja "Wisła" – próba oceny) sformułowałem opinię, zgodnie z którą, gdyby nie było operacji "Wisła", to Polska po 1989 roku miałaby swoje "Kosowo". Do takiego wniosku prowadzi rzetelna analiza wydarzeń w byłej Jugosławii w kontekście zasad ideologicznych i założeń programowych OUN. S. Sierakowski inaczej widzi ten problem. On (jak i G. Motyka) nie wie, czy była inna, prócz operacji "Wisła", możliwość zakończenia rebelii OUN-UPA na tzw. "Zacurzoniu". Niech więc S. Sierakowski sięgnie do opinii £ewa Szankowśkiego, który dla G. Motyki jest największym autorytetem w sprawach UPA, a zobaczy, że tenże, to znaczy £. Szankowśkyj - przedwojenny działacz OUN, organizator napadów na oddziały Wojska Polskiego we wrześniu 1939 roku, aktywny członek OUN-UPA, organizator banderowskiej rebelii na południowo-wschodnich terenach Polski powojennej, na emigracji ukraiński nacjonalistyczny historyk - wyraŸnie pisze, że bez przesiedlenia ludności ukraińskiej nie byłoby możliwe zwalczenie UPA i struktur OUN na tzw. "Zacurzoniu".

Problem "odwetów" polskich na Wołyniu. Czy S. Sierakowski, razem z G. Motyką, znają dowody na istnienie takich akcji, prócz wynurzeń W. Romanowskiego, mówiącego o takiej akcji? Czy na takim incydentalnym fakcie można budować teorię o "odwetach", nawet o "spirali akcji odwetowych"? Gwoli prawdy historycznej trzeba powiedzieć, że były ukraińskie ofiary, które padły z rąk polskich, tak było, na przykład, we wsi Omelno pod Przebrażem, gdy uczestnicy polskiej samoobrony, w obliczu konieczności wyżywienia ponad 20.000 ludzi, dokonali wypadu po żywność, a ludność ukraińska broniła swego stanu posiadania i, broniąc go, niewinna, padała z rąk polskich. Czy S. Sierakowski wraz z G. Motyką zastanawiał się nad tym, że o polskich "akcjach odetowych" nie pisze M. Łebed', Danyło Szumuk i inni nacjonalistyczni autorzy – świadkowie i uczestnicy wydarzeń? Ja zaś dodam, że w tysiącach posiadanych przeze mnie dokumentów archiwalnych, w tym autorstwa struktur OUN Bandery, radzieckich, niemieckich, nie ma informacji o polskich "odwetach". Pojedyńcze akcje odwetowe były, były też wypady po żywność. W ich toku ukraińskie ofiary na Wołyniu, które padły z rąk polskich, nie przewyższyły 1% ofiar polskich (około 600), a w Halicji 3% (około 1.800).

S. Sierakowski niefortunnie pisze o "darwinistycznej wizji stosunków międzynarodowych", rzekomo reprezentowanej przez jednego z autorów wspomnianego zbioru pod red. B. Grotta. Darwinizm społeczny był i jest właściwy dla ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, a zgodnie z nim, to znaczy z darwinizmem społecznym, nacje stanowią gatunek w przyrodzie i dlatego walka między nimi o byt i przetrzeń jest prawem natury. Zaś autorzy wspomnianego zbioru, ani żaden inny mi znany, nigdy i nigdzie nie usprawiedliwiali mordów na ukraińskiej ludności cywilnej, dokonanych przez struktury polskie na Wołyniu, w Halicji czy na tzw. "Zacurzoniu". Gdy chodzi o mordy na ludności ukraińskiej na zachód od Bugu i Sanu (Sahryń, Pawłokoma, Zawadka Morochowska i inne), to zawsze miały one konkretną, aczkolwiek nie podlegającą usprawiedliwieniu, przyczynę, nie były to mordy w wykonaniu zasad ideologicznych czy założeń programowych jakiejkolwiek polskiej struktury zorganizowanej – władzy czy podziemia, podczas gdy mordy struktur OUN Bandery, powtórzę to, miały charakter ideologiczno-polityczny-doktrynalny. Jest różnica, czy jej nie ma?

Poglądom autorów zbioru pt. Polacy i Ukraińcy dziś i jutro S. Sierakowski przeciwstawia poglądy uczestników dziesięciu, odbytych w pięciu latach, seminariów historyków polskich i ukraińskich nacjonalistycznych. Powiem więc jemu, i nie tylko jemu, ale też uczestnikom tych seminariów, szczególnie ich kierownictwu naukowemu, że nauka astronomii wie o Księżycu więcej, niż zajmująca się stosunkami polsko-ukraińskimi nauka polska o realiach tragedii Wołynia i Halicji z lat 1943-44, bowiem ta nauka do dziś nie wie o tym czym była UPA, nie wie też o szeregu innych bardzo ważnych problemów. Szczegóły co do tego twierdzenia S. Sierakowski i inni mogą znaleźć w moich pracach.

S. Sierakowski, jak i wielu jemu podobnych, nie rozumie jednego: nacjonalizm ukraiński, to nie naród ukraiński. Jestem zmuszony do wyłożenia mu tej materii na prostym, na gimnazjalnym poziomie przykładzie. Może istnieć duża rodzina Sierakowskich, dwustuosobowy klan Sierakowskich, a w nim, teoretycznie, może znależć się dwóch, powiedzmy – Mietek i Bronek, wyrodków, którzy, po wstąpieniu do bandy Kostka, dopuścili się okrutnej zbrodni. To czy ich, tych dwóch, Mietka i Bronka, można nazywać ogólnie" Sierakowscy"? Czy można o nich mówić, że zbrodni dokonali "Sierakowscy"? Czy nie należy nazywać ich po imieniu i mówić, że zbrodni dopuścili się Mietek i Bronek Sierakowscy? Sądzę, że taka argumentacja powinna dotrzeć nie tylko do studenta Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, ale też do wielu historyków, dziennikarzy, a nawet do bardzo wysokiej rangi urzędników państwowych, którzy do dziś mówią: "Polaków wymordowali Ukraińcy", zamiast "Polaków wymordowali nacjonaliści ukraińscy." Do dziś Rada Najwyższa Ukrainy nie uznała OUN-UPA za formację narodowo- wyzwoleńczą narodu ukraińskiego, a na taką kreują ją polscy historycy, politycy, dziennikarze, do których przyłączył się redaktor "Więzi" Jacek Borkowicz i S. Sierakowski. Czy nie wiedzą oni, że Międzynarodowa Federacja Weteranów II. wojny światowej nie przyjęła w swe szeregi UPA właśnie dlatego, że nie była ona strukturą narodowowyzwoleńczą narodu ukraińskiego, bo OUN-UPA była strukturą zbrodniczą o faszystowskiej ideologii?

S. Sierakowski pisze, że chce patrzeć na tragiczne wydarzenia "ponadnarodowo". To jego prawo, bo co dla niego naród, jego kultura, jego przeszłość. W Europie też zachodzą procesy jednania narodów, ma miejsce ścisła współraca między Niemcami a Francją. Ale ... Niemcy uznali faszyzm za formację zbrodniczą, Sowieci (XX Zjazd KPZR) potępili stalinizm, Rosja przyznała mord katyński, Polska Ludowa skazała sprawców mordu na Żydach w Jedwabnem, Polska współczesna uznała, że dopuszczono się zbrodni w £ambinowicach, zażądała od Izraela wydania Morela, tyle że Izrael ...

Tylko Ukraina nie zdobyła się na potępienie sprawców mordów wołyńskich dokonanych przez znaną strukturę – przez formacje OUN Bandery. Polska też nie zdobyła się na takie potępienie, chociaż, w świetle prawa międzynarodowego, mordowani w latach 1943-1944 na Wołyniu i w Halicji Polacy i Ukraińcy byli obywatelami polskimi. Nawet więc jeżeli dwudziestolatek S. Sierakowski chce "odwrócić się tyłem do historii", to najpierw niech dokona z nią rozliczenia. Nie można z grzechem iść w przyszłość. A on chce iść do ponadnarodowej Europy z pustką przeszłości, w nadziei na napełnienie brzucha, może na intratną posadę w strukturach europejskich. Tacy też są potrzebni w Europie. A ja mam wiedzę, że naród bez przeszłości nie ma przed sobą przyszłości, taki naród rozpłynie się w kulturze hamburgerów, muzyki rap, ale za to z wakacjami na Azorach. Tyle, że daleko nie wszystkich czeka taka wizja.

Na marginesie powiedzianego: od polskich historyków, dziennikarzy czy felietonistów w rodzaju S. Sierakowskiego, wymagać należy, aby zażądali od "wybitnego intelektualisty ukraińskiego, dyrektora Instytutu Badań Historycznych Uniwersytetu we Lwowie" Jarosława Hrycaka, również od takich profesorów, jak Jarosław Isajewycz, Jarosław Daszkewycz, Wołodymyr Serhijczuk, Stanisław Władysławowycz Kulczyćkyj – aby publicznie powiedzieli: czy wiedzą oni cokolwiek o kilkudziesięciu tysiącach ukraińskich ofiar OUN Bandery, czy nie wiedzą? Jeżeli odpowiedzą, że nie wiedzą, to znaczy, że kłamią. Dla mnie fakt w postaci co najmniej 80.000 ukraińskich ofiar OUN Bandery jest sprawą o znaczeniu zasadniczym, wyjaśnia on wszystko. W szczególności wyjaśnia, że nie "Ukraińcy", nie "chłopi wołyńscy" mordowali ludność polską, a mordowali ją, jak też ludność ukraińską, banderowcy, to znaczy członkowie struktur zbrojnych OUN Bandery. Kto te struktury broni, usprawiedliwia, usiłuje je zrównać z bezbronną ludnością, albo nawet z AK – ten nie zasługuje na szacunek ani jako człowiek, ani jako człowiek nauki.

Nie odpowiadałbym S. Sierakowskiemu, bo nie jest on dla mnie partnerem do dyskusji, odpowiadam tylko dlatego, że jego, z całą pewnością inspirowane przez Grzegorza Motykę, wynurzenia opublikowała wielonakładowa Gazeta Wyborcza, która, jak widać z notki redakcyjnej przed artykułem, solidaryzuje się z ponadnarodowymi wywodami S. Sierakowskiego. Wspólnie oni dopuszczają się gwałtu na prawdzie historycznej o zbrodniach OUN Bandery.
S. Sierakowskiemu przepowiadam duże osiągnięcia w życiu. Trzeba bowiem dużego tupetu, aby, nie mający jakiejkolwiek wiedzy o nacjonalizmie ukraińskim, student podjął się krytyki prac ludzi nauki. A tupetu S. Sierakowskiemu nie brakuje.

Toronto, 12 czerwca 2003 r.


* * *

P.S. Gazeta Wyborcza, choć jej redaktor naczelny jest zaliczany do wzorca moralności, choć jest on kawalerem Legii Francuskiej, choć powołuje się on na (gdy wygodne mu) prawo prasowe – nie opublikowała powyższej odpowiedzi S. Sierakowskiemu, nie udzieliła mi jakiegokolwiek wyjaśnienia przyczyn odmowy opublikowania mego listu.
Prawdą jest, że mógłbym "Gazetę Wyborczą" i Sławomira Sierakowskiego zaskarżyć do sądu, żądając publicznego przeproszenia i odwołania pomówień. Może tego nawet chciałby multimilioner Adam Michnik, może chciałby tego wraz z innymi – wciągnąć mnie, prawie osiemdziesięcioletniego mieszkańca Kanady, w procesy sądowe, aby uniemożliwić mi pisanie prac naukowych. Dla Adama Michnika wydatki na taki proces, jak też na procesy w związku z publikacjami Pawła Smoleńskiego na łamach "Gazety Wyborczej", nie stanowiłyby znaczącego uszczerbku w budżecie "Angory", ale mnie mogłyby doprowadzić do ruiny finansowej i zdrowotnej.
Dlatego właśnie tutaj publikuję odpowiedź S. Sierakowskiemu, niech Czytelnik oceni moją, jego i Adama Michnika postawę.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 12:09 pm
Ответить с цитатой

Wołyńska hekatomba Polaków

Mordowanie księży i palili kościoły.

Księża rzymsko-katoliccy, ginęli indywidualnie i razem ze swoimi parafianami w dezelowanych kościołach. Skoordynowana akcja ludobójcza ludności polskiej, wystąpiła na przykład na Wołyniu w niedzielę pamiętnego dnia 11 lipca roku 1943, kiedy to terroryści OIN-UPA dokonywali okrutnych morderczo rabunkowych napadów na ludność polską modlącą się w kościołach.

Były to kościoły rzymsko-katolickie, na przykład w takich miejscowościach jak: Kisielin pow. Horochów, Krymno pow. Włodzimierz, Poryck pow. Włodzimierz, Świciów pow. Włodzimierz i w samym Włodzimierzu mieście powiatowym.
Równocześnie ukraińscy szowiniści dokonali napadów co najmniej w pięciu kościołach w tym regionie. W kościele rzymsko-katolickim w Kisielinie i na plebanii zginęło kilkaset osób dorosłych i dzieci. Łącznie z mordami w miasteczku, szacowano około 1000 ofiar. A oto relacja naocznego świadka: Zaczęli mordować nożami i (...) wyciągać ofiary na dwór do dalszego mordowania i dać miejsce innym ... widział, że wprost w kościele zdzierali ubranie, a dzieci, których było dość dużo, były mordowane nie tylko nożami... Dzieci rozrywali na dwoje, albo rozbijali główki o mur tak, że mózgi zostawały na ścianach i posadzce. Innych mordowali siekierami.

W Porycku zginęło w kościele około 170 wiernych i wielu było rannych. Ksiądz Bolesław Szawłowski, sekretarz sądu biskupiego, notariusz kurii biskupiej w Łucku, w czasie odprawiania nabożeństwa został ciężko ranny przy ołtarzu i zmarł z odniesionych ran w dniu 11 sierpnia 1943 roku.

W powiatowym miasteczku Włodzimierz, w kościele zginęło około 1500 Polaków, w tym 18 księży rzymsko-katolickich.
Ponadto, terrorystyczne bojówki OUN-UPA mordowały wiernych również w innych rzymsko-katolickich kościołach na Wołyniu, na przykład w takich miejscowościach jak: Chrynów, Zabłotce, Kuty, Szumbar, Wyszogródek, Białozórka, Kołodno.

A oto fragmenty listu duchownego: ...Kuty zburzono kościół, po wyrżnięciu w nim 200 Polaków... w Kołodnie wymordowano w ciągu 2 godzin około 500 Polaków.

Podobne przypadki mordowania parafian skupionych na modlitwie i dezelacje kościołów rzymsko-katolickich występowały i na Podolu. Na przykład: w nocy z 1 na 2 kwietnia roku 1944, do wsi Ziemianka pow. Kałusz, wtargnęła terrorystyczna bojówka OUN-UPA, która zamordowała 99 osób, w tym 61 dzieci. Ksiądz Błażej Czuba zginął w torturach, był przecięty piłą ciesielską, a następnie wrzucony w płomienie i spalony. We wsi znajdował się zabytkowy kościół, zbudowany jeszcze przed wiekami z modrzewiowego drzewa. Ounowcy i Upowcy kościół ten zniszczyli. Obrabowali wnętrze kościoła, ... kielichy ukradli, Najświętszy Sakrament i komunikanty rozsypywali po podłodze, zgarnęli szaty liturgiczne, z których później rodziny terrorystów OUN-UPA szyły sobie bieliznę. Kościół doszczętnie splądrowano i spalono.
W jednej z polskich wsi koło Bóbrki, w lecie roku 1944, wnętrze kościoła znajdowało się całe we krwi ludzkiej. Ludność polska, która się tam schroniła, została okrutnie wymordowana.

We wsi Ostrów, pow. Stanisławów, w maju 1944, ukraińscy szowiniści zamordowali przed kościołem ponad 50 osób, a zwłoki ich spalili wewnątrz kościoła.
W nocy z 15 na 16 lutego 1944 roku, terroryści OUN-UPA, dokonali morderczego napadu na polskich mieszkańców we wsi Firlejów, pow. Rohatyn. Wyrąbali siekierami drzwi wejściowe do kościoła i wyprowadzili na zewnątrz, znajdujących się tam parafian. Ustawili ich przed kościołem, a następnie pojedynczo wprowadzali ofiary do pobliskiej stodoły, gdzie mordował je wprawiony w ludobójstwie upowiec, strzałem w tył głowy. W ten sposób zginęło 89 osób, w tym co najmniej 30 dzieci, 30 kobiet i 15 mężczyzn.

Terroryści OUN-UPA mordowali, demolowali i palili kościoły także w wielu innych miejscowościach na Kresach Wschodnich Polski. Dla przykładu podam niektóre:
Bryńce Zagórne, pow. Bóbrka, w jesieni roku 1943,
Sokołówka, pow. Bóbrka, 8 marca 1944 r., zarąbali siekierami 12 mężczyzn, zdemolowali kościół, a ołtarz spalili;
Waręż, pow. Sokal, w dniu 17 marca 1944 roku spustoszyli kościół i plebanię;
Tomaszowce, pow. Kałusz, w Święta Wielkanocne w roku 1944 ograbili kościół i częściowo spalili. Okrutnie zamordowali 49 osób w tym 38 dorosłych i 11 dzieci oraz spalili około 470 polskich gospodarstw;
Bednarów, pow. Stanisławów, w dniu 7 marca 1944 r. w rezultacie morderczo rabunkowego napadu spłonął kościół rzymsko-katolicki wraz z plebanią;
Sarnki Dolne, pow. Rohatyn, w dniu 10 lub 13 lutego 1944 roku napadli na plebanię rzymsko-katolicką i administratora parafii księdza Wiktora Szklarczyka zamordowali. Plebanię obrabowali i doszczętnie spalili;
Witków Nowy, pow. Radziechów, w dniu 27 stycznia 1944 r. w czasie napadu morderczo rabunkowego zginęło 15 osób, w tym 4 dzieci i spalili kościół;
Kołodziejów, pow. Stanisławów, w roku 1944 zdezelowali i ograbili kaplicę. A oto fragment relacji J. Moskala: ...z szat liturgicznych również poszyto odzież, a z kielicha wstawiono sobie zęby (...) co na to władze naczelne Kościoła, co na to duchowieństwo cerkiewne (oczywiście ówczesne) ... Czy to także zostało rozgrzeszone przez cerkwie i pobłogosławione czułą prawicą kleru grecko-katolickiej cerkwi? Pamiętajcie, że na to trzeba dać odpowiedź dziś czy jutro, czy nawet w dalekiej przyszłości. Trzeba będzie odpowiedzieć, bo to nie może ujść bezkarnie...

Podobnych przykładów zbrodni można by wiele zaprezentować, ze względu na ich ogromny zasięg i zakres.
Na Podolu i Wołyniu, z rąk terrorystów OUN-UPA zginęło co najmniej 82 księży rzymsko-katolickich, w tym 42 na Podolu w archidiecezji lwowskiej (...) i 40 na Wołyniu, według danych zawartych w listach pisanych przez Brata Cypriana Lasonia, karmelitę z Wiśniowca, pow. Krzemieniec, do przeora Ojca B. Sadowskiego we Lwowie. W listach swoich poinformował on o tragicznej sytuacji Kościoła rzymsko-katolickiego i ludności polskiej na Wołyniu oraz że tylko w dniach 11 i 12 lipca 1943 r. terroryści OUN-UPA zamordowali w diecezji łuckiej 40 księży, przy czym 4 przecięto na wpół piłami ciesielskimi w kościele. Z tychże 82 księży, co najmniej 6 zginęło w torturach będąc przepiłowanymi piłami ciesielskimi. Byli to m.in. ks. Karol Baran, administrator parafii Korytnica, pow. Włodzimierz i Błażej Czuba administrator parafii Ziemianka, pow. Kałusz. Faktyczna liczba zamordowanych księży rzymskokatolickich jest wyższa.

Aleksander Korman

za: A. Korman Piąte przykazanie boskie: Nie zabijaj! Nieukarane ludobójstwo dokonane przez ukraińskich szowinistów w latach 1939-1945, Koło Lwowian, Londyn 1990


Источник:
Mordowanie księży i palili kościoły
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 4:53 pm
Ответить с цитатой

Tragizm ukraińskiego narodu

Wiktor Poliszczuk


Naród ukraiński jest tragicznym narodem. Do dziś nie stanowi on nacji we współczesnym tego słowa rozumieniu, ale to temat odrębny. Tutaj ograniczę się do stwierdzenia, że ten naród w XX wieku wydał z siebie zbrodniczą formację w postaci ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, którego struktury dopuściły się zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej (co najmniej 120.000 ofiar) i ukraińskiej (co najmniej 80.000 ofiar). Tragizm tego narodu polega też na tym, że o tych 80.000 zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich Ukraińcach pamięć funkcjonuje co najwyżej u ich najbliższych, natomiast pamięć zbiorowa o nich zamiera z winy władz Ukrainy – tych sprzed upadku ZSRR, po powstaniu niepodległej Ukrainy i w szczególności z winy tych, którzy do władzy doszli w następstwie tzw. „pomarańczowej rewolucji”.

Kto dziś pamięta o ukraińskich ofiarach OUN Bandery? Kto o nich napisał? Kto badał problem ludobójstwa dokonanego przez banderowców na ich współbraciach? Za czasów sowieckich w nauce temat działalności OUN nie był podnoszony, bowiem rzetelne badanie zasad ideologicznych i założeń programowych ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego musiało by wskazywać na szereg analogii między tym nacjonalizmem a bolszewizmem. Poza tym – rząd sowiecki sprawę potraktował praktycznie: ujawnieni organizatorzy i wykonawcy zbrodni banderowskich zostali skazani na kary więzienia, ich rodziny zostały wywiezione na Sybir. W ten sposób, pomijając problemy natury moralnej i ludzkiej, sprawę zamknięto. Z tych też przyczyn problemu zbrodni nacjonalizmu ukraińskiego nie podnosiła nauka polska za czasów PRL. Sytuacja zmieniła się po upadku ZSRR, do czego w ogromnej mierze przyczyniły się Stany Zjednoczone, wykorzystując do swych celów w dużym stopniu ukraińskich nacjonalistycznych działaczy, ci zaś, co zrozumiałe, są zainteresowani przemilczaniem popełnionych przez banderowców zbrodni, w tym na swoich współbraciach.

Z tych powodów obecna nauka ukraińska nie dopuszcza do podejmowania problemu ukraińskich ofiar OUN Bandery. Również pozostająca pod wpływami politycznymi nauka polska nie podejmuje tego ważnego z punktu widzenia prawdy historycznej, ale też z punktu widzenia moralności, tematu. Pochodzące z 1998 roku moje opracowanie pt. „Ukraińskie ofiary OUN-UPA” pozostaje niezauważone, nauka polska nie ustosunkowała się też do zgłoszonego przeze mnie w 2003 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim zarzutu co do niepodejmowania przez naukę polską tematu ukraińskich ofiar OUN Bandery.


Płomyk prawdy

Problem nie jest całkowicie zapomniany, istnieją, w szczególności w literaturze polskiej, ale też przede wszystkim w dokumentach archiwalnych, materiały świadczące o mordach dokonanych przez struktury OUN Bandery na ludności ukraińskiej. Przed nauką stoi zadanie nie tylko zbadania problemu ilości ukraińskich ofiar OUN Bandery, ale przede wszystkim ich pobudek, ich przyczyn. Już we wspomnianych wyżej opracowaniach udowadniam, że mordy nacjonalistów ukraińskich na ludności ukraińskiej dokonywane były na podłożu ideologicznym, Ukraińcy mordowani byli nie za konkretne, chociażby wyimaginowane, winy, ale za przekonania polityczne, często za przeciwne nacjonalizmowi ukraińskiemu wypowiedzi. Niepodejmowanie przez naukę ukraińską i polską, jak też przez publicystykę ukraińską i polską, tematu ukraińskich ofiar OUN Bandery jest z gruntu niemoralne. Z tego powodu formułuję, przede wszystkim pod adresem nauki polskiej, zarzut niemoralnego, wybiórczego podchodzenia do badań historii najnowszej stosunków polsko-ukraińskich.

Jak powiedziałem, materiał do badań poruszonego problemu istnieje. Przede wszystkim wskazać należy na uczciwość szeregu polskich autorów, wskazuję na szereg publikacji w tym zakresie w piśmie „Na Rubieży”, jak też w wydawanym przez Kresowy Ruch Patriotyczny biuletynie „Głos Kresowian”. W książce pod wymownym tytułem „Petruniu, ne ubywaj mene!” jej autor, Czesław Blicharski, opisuje szereg konkretnych przypadków mordowania przez bojówki banderowskie Ukraińców. Wskazać należy na szereg ukraińskich autorów, takich, jak Danyło Szumuk, który pisał o masowym bestialskim mordowaniu przez „Służbę Bezpeky” OUN Bandery niewygodnych dla niej Ukraińców, wołyński pastor protestancki Mychajło Podworniak pisze, że wspomniana „Służba Bezpeky” często przebierała się za sowiecką partyzantkę, w nocy zabierała ludzi, wyprowadzała do lasu i tam ich mordowała, ten sam autor twierdzi, że ludność ukraińska bała się banderowców bardziej, niż sowieckiego NKWD czy niemieckiego Gestapo. Żyjący do dziś na Florydzie w USA Ukrainiec opisuje „pobór” Ukraińców do UPA: przyszli do wsi w nocy, zabrali ponad stu mężczyzn, wyprowadzili ich do lasu i tam oświadczyli, że są zmobilizowani, a kto nie chce być w UPA, niech wystąpi. Wystąpiło kilkunastu, ich, na oczach pozostałych, na miejscu rozstrzelali. Mego, mieszkającego w Uhorsku w Krzemienieckiem, teścia znajomy Ukrainiec uprzedził o mającym nastąpić wymordowaniu rodziny, teść z rodziną uciekł do Krzemieńca, a Ukraińca, który go uprzedził, banderowcy powiesili na środku wsi „za zdradę”. Mego stryja J. Poliszczuka we wsi Lipa powiatu dubieńskiego banderowcy zastrzelili za to, że powiedział, iż oni „takimi metodami Ukrainy nie zbudują”.


Ilu Ukraińców zabiła UPA?

W tomie V. pracy „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu” na 100 stronach formatu A-4 opublikowałem dokumenty z ukraińskich archiwów, na podstawie których dokonałem szacunkowego obliczenia, zgodnie z którym z rąk banderowskich w latach 1941-1950 śmiercią męczeńską zginęło co najmniej 80.000 ludności ukraińskiej. Trzeba mieć świadomość tego, że dla OUN – kto nie był z nimi, ten był wrogiem, podejrzanym o „komunę”, o pomoc Polakom itp., a takich należy zniszczyć. Przytoczę niektóre tylko fragmenty z tych dokumentów, oto one: „Nasza SB zlikwidowała we wsi Beheń 10 ludzi ... we wsi Borszczówka zabrano nauczycielkę i jej męża, których zniszczono ... 29 grudnia 1945 r. we wsi Ptycza, werbskiego rejonu, banda nacjonalistyczna w bestialski sposób zakatowała zdemobilizowanego żołnierza Hryhorija Maksymiwa, powiesili go na podwórzu, jego żona Paraska i 9-letnia córka Hanna żywcem spalone w budynku”.

Wyjaśnienie: zgodnie z polityką OUN Bandery, Ukraińcy nie mieli prawa zgłaszać się do poboru do Armii Radzieckiej, mieli natomiast iść do UPA, „do lasu”, a kto się do tego rozkazu nie stosował, tego wraz z rodziną mordowano. „21 stycznia 1946 r. we wsi Pyriatyn, werbskiego rejonu, ounowcy siekierą zarąbali Daciukową, a jej córkę Wierę, która usiłowała uciec, zastrzelili z karabinu. 28 stycznia 46 r. na chutorze Swydowice zabili zdemobilizowanego żołnierza. We wsi Ostrówna w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia zakatowali rodzinę Kondratiuka Prokopa, jego córkę i syna ... W Klesowie w mieszkaniu latem 1944 r. zamordowany został przewodniczący rady wiejskiej, zakatowano Antona Zacharewycza i całą jego rodzinę w liczbie 11 osób ... Wieś Reszutek, pow. rówieński, 30 kwietnia 1946 r. banda „Łysa” w bestialski sposób zamordowała rodziny Pyłypiuków i Melnyków, wśród zamordowanych Pyłypiuk Petro, ur. 1892 r., jego żona Nadija, lat 50, jego córka Hanna, ur. 1927 r., syn Ołeksander, uczeń 8 klasy, córka Zoja, ur.1930 r. – zastrzeleni, na niektórych ciałach były pętle ... We wsi Raczyn, pow. dubieński, 16 grudnia 1944 r. banda „Szyrokiego” rozprawiła się z żonami wojskowych, które przybyły na punkt zborny aby odwiedzić mężów i synów przed wysłaniem ich na front. Nożani rozpruto im brzuchy, piersi przekłuto bagnetami, nosy poobcinano, wykłuto oczy. Zamordowanymi okazały się – Jewhenija Mickewycz, Hanna Bunczak, Charytyna Iłasowa i jej matka Wasylczuk Nadija ... Warkowicze, pow. dubieński, 6 XII 1944 r. zamordowana została Ołena Melnyczuk, lat 68, jej siostra Olha (ur. 1928 r.), synowa Wiera – ich mężowie byli rozstrzelani przez Niemców ...”.

Wykaz można przedłużać, zawiera on wiele imion, nazwisk, lata urodzenia, miejscowości mordu i towarzyszących im okoliczności, są w nim też dane o wymordowanych Polakach „za przynależność narodową”. Powyższe informacje pochodzą z moich publikacji. Wykazy w języku polskim zostały opublikowane w wydanej w 2003 r. mojej książce pt. „Gwałt na prawdzie o zbrodniach OUN Bandery”.


Komu zależy na milczeniu?

Wrócić należy do pytania: dlaczego na Ukrainie i w Polsce szeroko dostępna publicystyka, a szczególnie nauka, nie zajmują się problemem ukraińskich ofiar, które padły z rąk struktur OUN Bandery? Należy konstatować, że ujawnienie tych zbrodni szerokim masom czytelników pozwoliłoby lepiej zrozumieć, że zbrodni na ludności polskiej dopuścili się nie Ukraińcy jako tacy, ale stanowiący niecały 1 proc. zbrodniarze spośród tego narodu. Wychodząc z założenia, że w każdej rodzinie może trafić się wyrodek, dokładne zbadanie i szerokie omówienie sprawy ukraińskich ofiar OUN Bandery pozwoliłoby na bardziej obiektywne spojrzenie na stosunki polsko-ukraińskie z lat 1943 i następnych, pozwoliłoby na ustalenie – jaka ilość Ukraińców i jakiej orientacji politycznej dopuszczała się zbrodni, a w odniesieniu do ostatnich czasów – kto spośród Ukraińców staje w obronie tych, którzy dopuścili się zbrodni najcięższej, zbrodni ludobójstwa, a kto spośród Ukraińców i jaki ich odsetek potępia zbrodnie banderowskie. Okazałoby się wówczas, że zbrodnią obciążony jest tylko niewielki odsetek ludności ukraińskiej.

Co na to wszystko powiedzą polscy historycy i polscy politolodzy, polscy dziennikarze i publicyści? Czy ich ten problem nie interesuje, czy jest dla nich obojętny? Chowanie głowy w piasek, gdy chodzi o zbrodnie najcięższe, jest niemoralne, trzeba się do nich ustosunkować, trzeba też głośno powiedzieć o przyczynie milczenia polskiej nauki co do niepodejmowania badań nad problemem ukraińskich ofiar OUN Bandery.

Potwierdzeniem tragizmu narodu ukraińskiego jest to, że wybrany w 2005 roku na fali „rewolucji pomarańczowej” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko dąży do uznania zbrodniczej formacji OUN-UPA za taką, która jest zasłużoną dla narodu ukraińskiego. Tragizm tego narodu tkwi też w tym, że dwie spośród trzech głównych dla Ukrainy Cerkwi – Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka i Ukraińska Cerkiew Prawosławna Kijowskiego Patriarchatu, których wysokiej i najwyższej rangi duchowni biorą udział w banderowskich imprezach (wyświęcanie pomników organizatorów mordów OUN-UPA itp.), rozgrzeszają winnych zbrodni ludobójstwa bez uznania ich winy. I to w warunkach, gdy z rąk tych zbrodniarzy zginęło co najmniej 80.000 ludności ukraińskiej.

Wiktor Poliszczuk
Toronto, 21 października 2005 r.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
ridzniece

Участник


Зарегистрирован: 05.10.2007
Сообщения: 35


Сообщение  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 8:14 pm
Ответить с цитатой

Штурман!
Материалы очень интересные,но я читаю по-польски не просто медленно. а ооооооооочень Sad медленно. Нет ли в сети он-лайн переводчика с польского?
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 8:44 pm
Ответить с цитатой

К сожалению, "польско-русское" направление переводов толком неразвито. Приличного "он-лайн"переводчика нигде не встречал.
Сильно расстраиваться не стоит. Дело в том, что некоторые из этих материалов уже есть в основной - русскоязычной теме "Преступления ОУН-УПА". Причём в основной теме материалов гораздо больше. То, чего там пока нет, по мере обработки материалов и их перевода будет добавляться.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение Requiem nad zamordowanym polskim siolem  |    Добавлено: Пт Ноя 23, 2007 9:56 pm
Ответить с цитатой

ARCHIWUM Nowego Przeglądu Wszechpolskiego
Edward Prus. Polacy i Polonia na świecie

Requiem nad zamordowanym polskim siołem (NPW 3-4, 2001)

Huta Pieniacka (Pieniacka Huta). Nazwy tej miejscowości nie ma w żadnej encyklopedii. Przed wojną wieś ta niczym szczególnym się nie wyróżniała. Najczęściej kojarzono ją i mylono z pobliskimi Pieniakami, od których zresztą brała swoją nazwę. To zrozumiałe, w Pieniakach znajdowała się głośna na całą Galicję, a później Małopolskę Wschodnią, rezydencja lidera Podolaków, goszcząca najwybitniejszych Polaków z Romanem Dmowskim na czele. W Przewodniku po województwie tarnopolskim czytamy:
W odległości 11 km od Podkamienia szosa na płd. zach. Pieniaki, wieś w powiecie brodzkim leży w pobliżu źródeł Seretu [...] (mieszkańców ok. 1300, w tym 600 Polaków, 700 Rusinów [...] Okolica górzysta na terenie falistym, piękne lasy, rezerwat bukowy. U wstępu do wsi, po lewej stronie gościńca pałac Cieńskich [...] Na wsi kościół z r. 1814 r. oraz cerkiew, przerobiona z dawnej kaplicy pałacowej. W pobliskim Majdanie (10 km na zachód drogą gminną od Pieniak) i Huty Pieniackiej (w połowie tej drogi, tj. 5 km) ciekawe zjawiska przyrody, a mianowicie źródła tzw. „Sine Oko” i Chowaniec, będące lejkowatymi zagłębieniami, o przepaścistych brzegach, zapełnione wodą o niebieskim zabarwieniu, której odpływ ginie w pokładzie kredowym.

W książce adresowej z 1930 r. jest informacja, że Hutę Pieniacką zamieszkuje 724 mieszkańców. Zajmowali się oni uprawą roli oraz hodowlą zwierząt, także bednarstwem, kołodziejstwem, murarstwem. Wieś miała charakter prawie jednolicie polski. Znajdowało się w niej, jak zwykle na Kresach, kilka rodzin mieszanych. Taką właśnie widzimy ją po spisie ludności, dokonanym w marcu 1943 r. Informuje on, że w Hucie Pieniackiej mieszka 500 osób. Wygląda na to, że część mieszkańców wsi w obawie przed banderowskim zagrożeniem przeniosła się do większych i bezpieczniejszych ośrodków miejskich. Huta Pieniacka to była duża wieś, 172 numery. W lutym 1944 r. było już ich grubo ponad tysiąc mieszkańców.

Choć po wojnie Huta Pieniacka stała się godną najwyższej uwagi, zbywana była milczeniem. W PRL milczano, aby nie obrazić bratniego, ukraińskiego narodu radzieckiego. Nic pod tym względem nie polepszyło się w III Rzeczypospolitej, przeciwnie – pogorszyło! Huta Pieniacka i jej trudny do wyobrażenia tragizm stały się tematem zaklętym, omijanym przez środki masowej informacji, żeby nie „robić przykrości nowemu „partnerowi strategicznemu” wydumanemu bez większej refleksji przez Z.Brzezińskiego i B.Geremka.

Tragedia tej podolskiej miejscowości, która rozegrała się 28 lutego 1944 r., skazana została na zapomnienie. Choć nieszczęście, które dotknęło wieś dotyczyło Polaków, to o sprawiedliwość i prawdę o niej upomnieli się nie Polacy będący u władzy, lecz – najpierw szlachetni Ukraińcy z Wiktorem Poliszczukiem na czele (w tym 95 deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy), a następnie Anglicy. Brytyjski reżyser Julian Hendy w swoim trzyczęściowym reportażu historycznym SS in Britain (SS w Wielkiej Brytanii), wyemitowanym 7 stycznia 2001 r. przez niezależną ITV, zwrócił uwagę świata, że Huta Pieniacka rozmiarem swej tragedii przewyższyła czeskie Lidice i francuskie Oradour, których nazwy są we wszystkich powojennych encyklopediach, także w Encyklopedii powszechnej PWN. Nie ma tam jednak hasła: Huta Pieniacka. O obu miejscowościach wyżej wymienionych miejscowościach w tejże Encyklopedii czytamy:

Lidice, wieś w Czechosłowacji, na zach. od Pragi; 10 VI 1942 całkowicie zniszczona przez hitlerowców w odwet za zamach na zastępcę protektora Czech i Moraw. R. Heydricha; mężczyzn powyżej 15 lat zastrzelono, kobiety wywieziono do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, dzieci do Niemiec; w odbudowanych po wojnie L. Muzeum martyrologii. Oradour-sur-Glone – miejscowość w środkowej Francji (Limousin) w dep. Haute-Vienne; 10 VI 1944, w czasie okupacji hitl., cała ludność (ponad 600 osób) została wymordowana przez oddziały SS, a wieś spalona.

Zarówno Czesi, jak i Francuzi uczcili godnie cienie poległych swoich rodaków muzeami martyrologii oraz stosownymi pomnikami i tablicami. Biorąc z nich przykład i wiedząc jednocześnie, że na polskie władze liczyć nie można, grupa działaczy kresowych z Michałem Górskim z Kielc na czele, wśród których był także autor tych zdań, jeszcze w PRL wszczęła zabiegi w celu utrwalenia pamięci losu mieszkańców Huty Pieniackiej. Władze polskie i radzieckie milczały. Dopiero Gorbaczowska głasnost’ dała tę szansę i starania Kresowian zostały uwieńczone sukcesem – bez udziału (raczej z przeszkodą) władz polskich, poza konsulem PRL we Lwowie Włodzimierzem Woskowskim, bez którego zaangażowania nie byłoby to możliwe. Tymczasem dzięki uporowi inicjatorów i zdecydowanej postawie W.Woskowskiego 28 lutego 1989 r. w miejscu, gdzie ongiś znajdowała się polska wieś, odsłonięto uroczyście z udziałem władz powiatowych i żyjących mieszkańców Huty Pieniackiej, Huty Werchobuskiej, Huciska Brodzkiego, Podkamienia, Podhorzec, Malinisk, Załoziec kompleks memorialny – okazały obelisk. Na tym pomniku widnieje napis po ukraińsku: 28 lutego 1944 r. faszystowscy okupanci wraz z bandytami OUN zorganizowali krwawą rozprawę spokojnym mieszkańcom wsi Huta Pieniacka, spalono 172 gospodarstwa, z rąk zbrodniarzy w ogniu zginęło ponad tysiąc obywateli: mężczyzn, kobiet i dzieci. Ludzie bądźcie czujni, nie dopuśćcie do powtórnej tragedii Huty i okropności wojny.

Napis nie informuje, że chodzi o Polaków ani o tym, że sprawcami dramatu byli ukraińscy zbrodniarze z SS-Galizien. Te fakty znalazły jednak odbicie w przemówieniach działaczy ukraińskich: E.M. Stepeniuk i R. Ch. Daneluka.

Co ci spokojni ludzie zawinili – spytała Stepeniuk – że tak po zwierzęcemu rozprawiono się z nimi? Czyżby dlatego, że byli innej narodowości, że chcieli żyć po ludzku?

Okrutny los Huty Pieniackiej – mówił znów Daneluk – podzieliły Hucisko Brodzkie, Maliniska, Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszkańców zabitych w Podkamieniu, Palikrowach, Bołdurach itd.

Niestety, przy biernej zupełnie postawie, a nawet obojętności władz III RP, przy milczeniu obecnych konsulów polskich we Lwowie „nieznani sprawcy” zniszczyli i zbezcześcili kompleks memorialny i na jego rumowisku pozostawili „swój znak” w postaci kału. Zniknęła też tablica, stojąca w miejscu zamordowanego sioła, głosząca po ukraińsku: Huta Pieniacka. W lutym 1944 r. faszyści i banderowcy spalili 172 domy i wymordowali ponad 1000 mieszkańców.

Przy odsłonięciu obelisku mówiono, że każda zbrodnia musi być ujawniona. Bez względu na to, kto jej dokonał. Przyszłości nie da się budować na zakłamanej przeszłości. Widocznie są na Ukrainie (a także w Polsce) osoby, które myślą inaczej.

Owa prawda, niewątpliwie dla Ukraińców gorzka, miała miejsce 28 lutego 1944 r. W tym dniu polska wieś Huta Pieniacka przestała istnieć. Jej zagładę spowodowali wojacy 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS-Galizien, członkowie tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii – UPA oraz policjanci ukraińscy w służbie okupanta, mordując od 800-1000 osób (źródła radzieckie mówią o 1200 osobach).

Kiedy coraz częściej pojawiały się łuny, w lasach rozszalały się watahy UPA, wioski polskie zaczęły organizować samoobronę. Huta Pieniacka była solą w oku rizunów: zwarta jak twierdza, Polacy z przysiółków i mniejszych wioseczek ściągali tutaj, a wraz z nimi Żydzi. Wieś miała własną samoobronę pod dowództwem przybyłego tu ze Lwowa Kazimierza Wojciechowskiego „Satyra”. Przyjechał do Huty wraz z żoną Riwą, Żydówką, i jej liczną rodziną. Oddział „Satyra” liczył 40 osób i wchodził w skład 8 kompanii AK inspektoratu Złoczów. Oddział ten współpracował z partyzantką sowiecką i to dzięki niej był nieźle uzbrojony. Przekonali się o tym ukraińscy esesmani, którzy 23 lutego 1944 r. po raz pierwszy zaatakowali wieś. Samoobrona, mając wsparcie 2 plutonu AK z Huty Wierchobuskiej, podjęła skuteczną walkę, która trwała ponad 6 godzin. Napastnicy zostali odparci. Polacy honorowo zezwolili im zabrać z pola walki zabitych i rannych. Na terenie walk zostało tylko pięciu poległych. Ponieważ były to pierwsze ofiary SS-Galizien, a do tego jeszcze poległe z polskich rak, więc urządzono im w Brodach uroczysty pogrzeb z udziałem gubernatora galicyjskiego Otto Wachtera. Chowano tylko dwóch: Romana Andrijczuka i Ołekse Bobaka. Co się stało z ciałami pozostałych poległych?

Teraz miało przyjść najgorsze, ale nie z takiego powodu, jak o tym głosi pewien „dyżurny historyk”, a za nim kilku innych: że napad na Hutę Pieniacką 28 lutego 1944 r. był „odwetem” za zabicie dwóch esesmanów i w ten sposób z dwuznacznym podtekstem usiłuje się mord popełniony na wsi usprawiedliwić. Wiemy już, że esesmani zginęli w walce, a „kara” za ich śmierć nie dosięgła żołnierzy w walce, lecz bezbronne polskie dzieci i kobiety.

Nie wytrzymuje także krytyki pogląd, że we wsi byli sowieccy partyzanci. Nie było ich już w czasie pierwszego napadu. Oddział sowiecki pod dowództwem Borysa Krutikowa ze zgrupowania D.B. Miedwiediewa przezornie, jakby uprzedzony, opuścił wieś już 22 lutego. Do Huty Pieniackiej oddział ten oprócz broni automatycznej przyniósł rocznego chłopczyka znalezionego na progu jakiejś chaty w wyrżniętym Hucisku, ssał pierś martwej matki. To było 16 stycznia. Potem spłonęło wraz z innymi. Partyzanci spotkali też dzieci polskie potopione w Sinym Oku i Chowańcu.

O zbliżającym się śmiertelnym zagrożeniu wieś była informowana kilkakrotnie. Jednym z informatorów był zięć niejakiego Karpluka – starosty wiejskiego z Żarkowa. Zapłacił za to straszną cenę. Został przez banderowców zamordowany wraz z rodziną – ale na ostatku. Musiał patrzeć na męczeńską śmierć dzieci i żony. Była też wiadomość myląca, że to nie Ukraińcy, lecz Niemcy mają wkroczyć do wsi, aby dokonać rewizji broni. Razem z tym nadszedł ze złoczowskiego inspektoratu AK dziwny rozkaz, aby nie stawiać Niemcom oporu, pochować broń, a mężczyznom polecał ujść do lasu. Jednak tak się do końca nie stało, tylko część mężczyzn znalazła się w lesie. Gdy zorientowano się w sytuacji, na jakąkolwiek decyzję było już za późno. Ukraińscy esesmani w sile jednego batalionu (niektórzy utrzymują, że trzech batalionów), wspierani przez kureń UPA „Siromanci” oraz policjantów z Podhorzec, a także chłopców z okolicznych siół uzbrojonych w noże i siekiery, otoczyli wieś ze wszystkich stron.

Skąd to kumoterstwo SS-Galizien z „konkurencyjną” UPA? Jednoczył ich cel strategiczny ukraińskiego faszyzmu. Cel ten wytyczyła nazistowska Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) już w 1929 r. Była nim czystka etniczna – mord Polaków, Żydów, Cyganów, Rosjan i innych czużyńców – wreszcie także Ukraińców, którzy tej czystki głośno nie popierali. W oparciu o tę prawdę do zagłady wsi przyłączyli się także ukraińscy policjanci z Podhorzec, ze swoim komendantem na czele. Jemu też polskie władze konspiracyjne przypisywały inicjatywę napadu na Hutę Pieniacką.

Batalionami ukraińskich esesmanów, stacjonujących dotąd w Brodach, dowodził Niemiec, a jego zastępcą był Ukrainiec, zastrzelony przez żonę Wojciechowskiego.
Zagłada polskiej wsi Huta Pieniacka i jej mieszkańców – pisze autorytatywnie A.Korman – zgotowana przez 3 bataliony ukraińskich żołnierzy SS-Galizien, dowodzona przez niemieckich i ukraińskich oficerów, stała się faktem. Prawie wszystkie zabudowania mieszkalne i gospodarcze legły w gruzach i zgliszczach. Sterczały tylko kominy. Ocalało tylko kilka budynków na przysiółku Helenka.

A dokonało się to w sposób następujący:
Już w nocy do Żarkowa zaczęło ściągać wojsko, byli to żołnierze SS-Galizien – relacjonuje Marian Dziuba świadek tego wydarzenia. – Także zaczęli się krzątać miejscowi banderowcy: Hryhorij Kocz, Josyp Kowycz, Myron Jakubowskyj, Wołodymyr Huziuk, Hryhorij Szczerbatyj....

Niektóre z tych nazwisk są znane od lat krakowskiemu Instytutowi Pamięci Narodowej prowadzącemu śledztwo w sprawie opisywanej zbrodni. Znane jest też nazwisko dowódcy akcji: hauptsturmfuhrer (kpt.) Waffen SS Siegfried Binz z 4 pułku policyjnego 14 Dywizji Waffen SS-Galizien. Z opisu wynika, że był niski i nosił okulary.

Wcześniej pisałem w Rycerzach żelaznej ostrogi:
Tragedia wsi rozegrała się [...] w ciągu zaledwie siedmiu godzin [...] . Oto wypowiedzi świadków, które zanotował K.J. Dmytruk w książce Pid sztandarom reakciji i faszyzmu: Mieszkaniec Huty Pieniackiej Franciszek Kobylański: O świcie w kierunku wsi wystrzelili dwie rakiety. Następnie rozpoczęła się strzelanina i do Huty Pieniackiej weszli faszyści (żołnierze SS-Galizien) i bandyci (upowcy). Wszystkich mieszkańców po 20-30 osób, w tej liczbie kobiety, starców i dzieci, spędzili do stodół, zamknęli i podpalili. Kto uciekał – zabijali. W ten sposób spalono żywcem i zabito 680-700 osób.

Mieszkaniec Huty Pieniackiej Wojciech Jasiński: Najpierw część ludzi esesmani z dywizji SS-Hałczyna i bandyci (upowcy) spędzili do kościoła. Później grupami wyprowadzali i zapędzali do stodół, podpalali je, i ludzie płonęli żywcem [...]. Gdy nas prowadzili z kościoła, tośmy widzieli, jak płonęły stodoły, w których w niebogłosy strasznie krzyczeli nasi sąsiedzi. Zrozumieliśmy, że także i nas wiodą, aby spalić żywcem...

Należy dodać, że wieś została zajęta bez jednego wystrzału ze strony polskiej, co też niemało zdziwiło „dywizyjników”, którzy spodziewali się dużego oporu.
To im dodało odwagi – zauważa Edward Gross. – Wkrótce cała wieś została zajęta. We wsi zapanował krzyk przerażenia kobiet i dzieci. Ogień pożerał coraz to nowe zabudowania.... Był to chrzest bojowy SS-Galizien! Napastnicy strzelając na oślep do wszystkich, kto tylko był na celowniku, popędzali ludzi w stronę kościoła, starej i nowej szkoły. Wkrótce miały one zapłonąć oblane benzyną razem z nimi.
Obok wejścia [do kościoła] – pisze dalej E.Gross – siedziała na śniegu młoda kobieta z noworodkiem lub poronionym dzieckiem na ręku. Jej lament budził litość i współczucie, lecz nikt się nią nie zajmował, nikt nie zareagował na jej prośby, żeby ją ktoś zabił. Konała w męczarniach....

Janek opierał się, płakał, krzyczał i za nic nie chciał iść – cytuje inną relację Andrzej Rybicki. – Wówczas rozwścieczony (ukraiński) esesman chwycił Janka za nogi i z rozmachem uderzył głową chłopca o narożnik domu. Jakiś młody chłopiec błagał i prosił, żeby go puścili. Pacyfikator uśmiechnął się zjadliwie i machnął ręką: idź, wypuszczam. Chłopiec obrócił się i chciał pobiec, ale esesman z dużą siłą wbił mu bagnet w plecy.

Pod kościołem – pisze A. Rybicki – zginął dowódca samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Jak mówią świadkowie, oblano go łatwopalną cieczą i podpalono. („Nasz Dziennik”, 9. 01. 2001). Żywa pochodnia płonęła na oczach wsi. Wcześniej jeszcze w domu zamordowano jego żonę i ukrywających się Żydów. Riwa strzeliła do zastępcy dowódcy pacyfikacji z polskiego wisa. Za sekundę także sama padła.

Po strasznym zamordowaniu Wojciechowskiego rozprawiono się z resztą domniemanych obrońców, którzy byli bezbronni. Wystrzelano ich co do jednego z karabinu maszynowego na placu pod kościołem.

A w kościele?
Do kościoła zaganiano pierwsze ofiary – zeznaje przed Jolantą Woś Stanisław Krawczyk. – SS-mani w śnieżnobiałych kombinezonach upychali ludzi między ławkami. Przechodzili i uderzali po głowach: trach, trach, trach. Ogłuszeni padali pod ławki. Wówczas wganiano następnych. Trzy warstwy dygocących ciał. Opary, słodkawomdła woń krwi. Pobici mężczyźni wnieśli w kocu rodzącą kobietę. Położyli ją koło konfesjonału. – Dzieciątko było już między nogami matki....

Czy chodzi o ten sam poród, opisany przez A.Kormana?:
W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. Franciszkę Michalewską z domu Biernacką... zaatakowały bóle porodowe i była przy niej położna-akuszerka. Esesmani wtargnęli do jej domu, wyprowadzili ją wraz z położną... doprowadzili do kościoła, gdzie posadzili ją na stopniu ołtarza, a przy niej położną. Gdy bóle porodowe przybierały na sile, a F. Michalewska bardzo jęczała i zaczęła rodzić, to <podszedł do niej esesman, wyrwał z niej siła dziecko, rzucił na posadzkę przed ołtarzem i przygniótł esesmańskim butem>. W obronie chorej wystąpiła położna. W odpowiedzi obydwie zostały zastrzelone i ukraiński esesowiec narzucił na nie bieliznę kościelną.

Przed kościołem, podobnie jak w kościele, działy się sceny wręcz dantejskie – zwłaszcza wówczas, gdy rozdzielano rodziny, wyrywano dzieci matkom, by je na oczach rodziców mordować, matki zaś miały spłonąć żywcem osobno.
Mordercy – pisze dalej E. Gross – po uporaniu się z dziećmi oblali obiekt benzyną i podpalili... Mimo że ogień jeszcze buzował ... banderowcy uznali, że już nikt się z niego nie wydostanie i odeszli. Poszli dalej walczyć o samostijną Ukrainę.

Dopalał się dzień Apokalipsy, banderowcy wyręczając esesmanów, wyprowadzali partiami ludzi z kościoła na kaźń.
Byłam w jednej z ostatnich grup dziewcząt, które wyprowadzono z kościoła – pisze Wanda Kobylańska-Gośniowska. – Widok, jaki ujrzałam po wyjściu z kościoła był tak przerażający, że paraliżował wszystkie umysły – nie mogłam uwierzyć oczom i uszom. Naokoło morze płomieni i ciemne chmury dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i swąd spalonych ciał ludzkich i zwierzęcych. Nie mieliśmy żadnych złudzeń co do czekającego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawił nam serca do tego stopnia, że nie reagowaliśmy na bicie nas kolbami i kłucie bagnetami. Słyszeliśmy przy każdym uderzeniu: wże propała wasza Polszcza albo to jest wasza Polszcza”.

Pacyfikacja zakończyła się późnym popołudniem. Wpierw dokończono rabowania mienia i niszczenia.
Następna ostoja polskości na ziemi praojców znikała w płomieniach ognia i kłębach dymu. Około godz. 17 esesmani i banderowcy uformowali kolumny marszowe i ze śpiewem odmaszerowali do Pieniak, gdzie tamtejsi Ukraińcy przygotowali dla nich bramę powitalną, a tymczasem „dookoła leżało pełno ludzkich zwłok, w tym również małych dzieci, a „zwycięzcy” przechodzili obok nich z taką obojętnością, z jaką przechodzi drwal obok kłód drzewa po dokonanej przez niego ścince. Co najwyżej któryś z nich rzucił okiem na „pobojowisko”, by ocenić „sukcesy” Ukraińskiej Powstańczej Armii nad Polakami w tej wsi”.

Po wyjściu ze wsi esesmanów, banderowców oraz policjantów z historycznych Podhorzec, na miejscu pozostali rizuni i siekiernicy kończący plądrowanie domostw. Z przekazu wynika, że prowodyrem tej czerniawy był Hryćko Szczerbatyj.
Szczerbatyj dał komendę... aby ci podpalali budynki. Wszystko spalcie! Żeby żaden kamyczek nie pozostał.

W 1981 r. w księdze Post imeni Jarosława Hałana jest szkic Requiem nad zamordowaną wsią, a w nim wywiad M.Toporowskiego z H.Szczerbatym. On też pisze:
I oto siedzę naprzeciwko Hryhorija Szczerbatego, tego samego. Siedzę i nie mogę oderwać oczu od rąk, które polewały benzyną budynki, od rąk, które paliły ludzi żywcem. Zewnętrznie jest niby spokojny, ale zdradzają go wciąż te same ręce: przez cały czas w ruchu, zaciskają się. Tak, on nie zaprzecza: była w jego życiu Huta Pieniacka, ale za inne przestępstwa odbył już karę. Faktycznie wobec prawa Szczerbatyj jest czysty. A wobec ludzi spalonych i żywych?

Badacze polscy, m.in. A.Korman, oceniają, że masakry uniknęło zaledwie 161 osób – lub nieco więcej. Z tego 49 osób, które wcześniej opuściły Hutę, 15 osób ocalało na wieży kościelnej, 7 – w piwnicach kościoła, 1 w piwnicy szkolnej, 61 osób w schronach uprzednio przygotowanych, 19 w innych kryjówkach i 9 w wyniku desperackiej, szczęśliwej ucieczki.
I ta ocalała garstka wraz z Polakami z okolicznych siół, których jeszcze nie wyrżnięto, przystąpiła do pochówku.

Gdy przybyliśmy – piszą Bronisław Jabłoński i Antoni Orłowski z Huty Werchobuskiej – to zobaczyliśmy straszliwy obraz tej wsi, dopalały się domy, na polach i ogrodach można było spotkać leżących ludzi starych, i młodych, mężczyzn i kobiety, bardzo to strasznie wyglądało... małe dzieci były pozawieszane na płotach i leżały z rozmiażdżonymi głowami ... na śniegu, który był przesączony krwią...

Do pochówku wykorzystano doły po wapnie, które użyto do budowy kościoła i szkoły. Wyścielono je słomą i poukładano na niej zwłoki lub tylko ludzkie zwęglone szczątki, przykryto je też słomą, przysypano podolskim czarnoziemem. Ilu ich było? Niepełny wykaz nazwisk ustalony przez Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów wskazuje na 800 osób. Wykaz niepełny, jest wciąż uzupełniany. Można się spodziewać, że sięgnie on liczby 1000 osób, a nawet więcej.

Władze konspiracyjne Polskiego Państwa Podziemnego ustaliły i podały do publicznej wiadomości w „Przeglądzie Tygodniowym” (10-17 marca 1944 r.):
Autorem tragedii był komendant posterunku policji ukraińskiej w Podhorcach zawzięty wróg polskości. Dręczyła go obronna postawa polskiej ludności Huty, wobec której wszelki zamach skazany był na niepowodzenie, użył zatem podstępu i... doniósł, że ludność posiada broń i przechowuje Żydów... Napad był podobno aktem samowoli oddziałów ukraińskich SS dywizji Galicja... Wśród zgliszcz piętrzą się stosy trupów, zbitych w jedną masę. W jednej ze stodół stoi tam prawie jednolita masa około 80 zwęglonych trupów. Wedle zgodnej opinii ocalałych świadków mordu napastnicy mordowali ofiary w sposób bestialski, wśród objawów o jakich się czyta w opisach praktyk najdzikszych plemion. Więc dzieciom żywcem rozpruwano brzuchy, rozbijano głowy o słupy kamienne itp. Spędzonych w kaplicy-kościółku mężczyzn, mordowano przy akompaniamencie tamt. Harmonium. Gdy „bohaterzy” wracali po akcji przez wieś Pieniaki, tamtejsza ludność ukraińska wystawiła im bramę triumfalną i oklaskiwała.

Ukraińscy mieszkańcy Pieniak mówią, że esesmani mijając bramę triumfalną mieli wyśmienite humory i zapijaczonymi głosami „derły sia na ciłi ryła” śpiewając:
A my toju czerwonu kałyny pidijmemo,
A my naszu sławnu Ukrajinu, hej – hej, rozwesełymo.


Nie wszystkim jednak Ukraińcom to się podobało. Ostro potępił mord ludności polskiej paroch cerkwi NMP w Choroście Starym o. Iwan Doruk, ksiądz greckokatolicki. Na kazaniu wezwał wiernych do opamiętania. Jeszcze tej samej nocy zjawiła się na plebanii bojówka SB OUN, aby pozbawić duchownego życia strzałem w tył głowy.
Zapytana po wojnie w sprawie wspólnego napadu „dywizyjników” i upowców na Hutę Pieniacką, Julia Łućka, żona O. Łućkiego, który w tym czasie był atamanem w UPA przeto całą sprawę znała dokładnie, bez zastrzeżeń odpowiedziała:
Likwidacja spokojnych polskich mieszkańców nie wyłączając starców, dzieci i chorych... Huta Pieniacka nie była pod tym względem żadnym wyjątkiem. Nie była też wyjątkiem, gdy idzie o współdziałanie w zbrodni UPA z esesmanami dywizji SS-Hałczyna....

Reportaż filmowy„SS w Wielkiej Brytanii” spowodował to, że także społeczeństwo polskie dowiedziało się o tym, iż Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu od lat prowadzi śledztwo w sprawie Huty Pieniackiej – i na tym sprawa się kończy. Jak dotąd, nie pociągnięto do odpowiedzialności sądowej, poza b. ZSRR, żadnego ukraińskiego esesmana – nawet spośród tych, którzy byli później w UPA a teraz mieszkają w Polsce.

Dotychczas przesłuchano 120 świadków huteńskopieniackiej masakry, ustalono 60 osób poszkodowanych. Tyle śledztwo, wprawdzie rozpoczęte już w 1944 r., ale później w PRL – zaniechane. Wznowiono je w 1992 r. Śledztwem tym kierował dr Jacek E. Wilczur z Warszawy, ale po jego odejściu z Głównej Komisji wyraźnie przycichło. Teraz, po nagłośnieniu przez Anglików, ożyło na nowo. Materiały zbrodni, choć skrzętnie zacierane i niszczone, są jeszcze w archiwach ukraińskich, ale nie można na nie liczyć. Władze ukraińskie ukryły je przed okiem polskich (i nie tylko polskich) badaczy, a Polacy nie protestują. Wolą uniki albo udawanie, że się zgadzają z opiniami własnych fałszerzy, udających „profesjonalnych historyków”.

Kiedy dziesięć lat temu w tygodniku „Tak i Nie” pisałem o mordzie popełnionym przez wojaków SS-Galizien na mieszkańcach Huty Pieniackiej, wtedy odezwał się z Kanady Wasyl Weryha – były podoficer tej jednostki, a teraz sekretarz generalny Światowego Kongresu Wolnych Ukraińców. Absolutnie zaprzeczył obecności 4 pułku SS-Galizien w Hucie Pieniackiej – więcej, zagroził sądem za rzekome zniesławienie. Wsparli go w nagonce na autora Rycerzy żelaznej ostrogi niektórzy polscy politycy i publicyści, którzy również dziś grają pierwsze skrzypce. Teraz, po emisji filmu J. Hendy’ego, po dowodach zaprezentowanych przez licznych badaczy i po podaniu ich jako niepodważalnych w światowych mediach, Weryha nie byłby w stanie już zaprzeczać i grozić. Dlatego przezornie milczy. Milczą też ci dobrodzieje SS-Galizien, którzy przyczaili się w Polsce.


źródło:
Requiem nad zamordowanym polskim siołem


Последний раз редактировалось: штурман (Вт Ноя 27, 2007 5:31 pm), всего редактировалось 1 раз
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Ноя 26, 2007 6:55 pm
Ответить с цитатой

Szanownie Państwo!

Poniżej jest zsyłka na stronu internetowu, gdzie można pobrać pełny tekst następującej księgi:

Watażka jego zbrodnie i zakłamane wspomnienia. (Autor - Bronisław Szeremeta)

To Opracowanie na podstawie książek wydanych w języku ukraińskim
1. „Spohady nerostrilanoho” („Wspomnienia nierozstrzelanego”) Dymitra Kupiaka, Toronto 1991 – Nowy York
2. „Rozpłata” („Rozrachunek”) – Relacja z procesu sądowego – opracowane przez Ł. Weretę i W. Czudowskiego,
Wydawnictwa „Kamieniar”, Lwów 1970.


Przedmowa

Opracowanie Bronisława Szeremety pt. „Watażka – jego zbrodnie i zakłamane wspomnienia”, obejmuje okres nasilonych działań eksterminacyjnych nacjonalistów ukraińskich spod czerwono-czarnego sztandaru faszystowskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej „siły zbrojnej” tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Okres ten to ostatni rok II wojny światowej obejmujący przełom 1944/45 roku. W tym właśnie czasie, po masakrze Wołynia, zapłonęły polskie wioski w Małopolsce Wschodniej. Do „czystki etnicznej” przystąpiła UPA.

Bohaterem (in minus) książki Bronisława Szeremety jest prowodyr oddziału (czoty) Służby Bezpieczeństwa (SB) OUN-UPA Dymitr Kupiak, obecnie mieszkaniec Toronto w Kanadzie. Była to postać tak daleko budząca grozę, że prosty lud ukraiński mówił o nim jako o „piekielniku” i niejeden upowiec także drżał przed Kupiakiem i chętnie widziałby go na szubienicy.

Bojówki SB były najokrutniejszymi formacjami OUN-UPA rozprawiającymi się bezlitośnie także ze swoimi – nieprawomyślnymi Ukraińcami, czyli z tymi, którzy protestowali przeciwko zbrodniom dokonywanym na bezbronnej, cywilnej ludności polskiej.

Pracę swoją autor oparł na przeżyciach własnych, na relacjach swojej kuzynki Weroniki Szeremety Furmanowicz – niedoszłej ofiary czoty Kupiaka, a także na opublikowanej w 1970 roku przez lwowską oficynę „Kamieniar” książce pt. „Rozpłata” („Rozrachunek”), będącą dokładnym sprawozdaniem z procesu sądowego członków oddziału SB Kupiaka, który miał miejsce w Krasnem w 1969 roku. Niestety, proces odbył się bez udziału głównego oskarżonego.
Bezpośrednim jednak impulsem do napisania przez Bronisława Szeremetę pracy, była wydana w 1991 roku książka wspomnieniowa Dymitra Kupiaka pt. „Spohady nerozstrilanoho” („Wspomnienia nie-rozstrzelanego”). W książce tej Dymitr Kupiak portretuje się jako nieskalany heros Ukrainy i bojownik o jej wolność. Swoją bojówkę zaś Kupiak prezentuje jako oddział ideowców, którym wszelki ekstremizm jest obcy. To, rzecz jasna, kłamstwo zostało zdemaskowane przez świadków, którzy zbrodnie Kupiakowych druhów oglądali na własne oczy. Zbrodnie te mają charakter udowodnionego ludobójstwa, które zgodnie z prawem międzynarodowym nie ulegają przedawnieniu. Nic, zatem dziwnego, że Dymitr Kupiak, usiłuje swoje zbrodnie ukryć przed opinią publiczną.

Kupiak głosi, że walczył o „samostijną Ukrainę” z obu okupantami; niemieckim i sowieckim; o rzeziach nie wspomina, a przecież to one stanowiły „środek i cel” walki o ową „samostijność”. Prawda jest zupełnie inna niż ta przedstawiona przez Kupiaka, nie ma w niej miejsca na żadną walkę zbrojną, jest natomiast pełna, po brzegi, polskiej krwi, głównie dzieci, kobiet i starców. Nie brakuje w niej także krwi ukraińskich pobratymców, którzy odrzucali „metody walki” OUN-UPA i z jej rąk ponosili tylko jedną – karę śmierci.

Hasłem Kupiaka jak i całej OUN było to, co powszechnie głosiła również SB: „Ukrainę można zbudować tylko terrorem zmuszając ludność do uległości i posłuszeństwa względem OUN, a także «metodą» depolonizacji oznaczającą totalną rzeź, jak za czasów Gonty i Żeleźniaka”.

Kupiak był jednym z wielu tysięcy mołojców wcielających w życie faszystowską ideologię i wypływające z niej założenia wypracowane przez OUN-UPA. Założenia te, zastosowane w praktyce dały bilans przerażający: 500 tys. Polaków, 300 tys. Żydów i 5 tys. Ukraińców! Zrabowany swoim ofiarom majątek (biżuteria, waluta obca) prowodyrzy OUN-UPA wywieźli za granicę. To dzięki temu Kupiak tak szybko „dorobił się” w Kanadzie. Zbił też na wychodźstwie inny „kapitał”, stał się mianowicie symbolem banderowskiego ludobójstwa, tak, jak Iwan Demianiuk jest takim symbolem ze strony melnykowców.

Obecny, polityczny stan rzeczy, chaos prawny w Polsce i na Ukrainie, pozwalają takim zbirom nie tylko cieszyć się wolnością, lecz także publicznie chełpić się wydumanymi sukcesami kreującymi ich na bohaterów Ukrainy. Kupiak dał dobry przykład, jak można bezkarnie przerzucać winę z banderowskiego kata na polską ofiarę i kpić sobie ze wszystkich wartości ogólnoludzkich.

W rodzinne strony Kupiak nie miał odwagi zawitać, choć może to dziś zrobić bez przeszkód i obawy aresztowania. Być może, że po latach zaczyna gryźć go sumienie i parzą pokrwawione ręce, a powrót do Małopolski Wschodniej mógłby stać się szokiem trudnym do przeżycia. Być może, iż obawia się on i tego, że uczciwi ludzie znający zbrodnie jego i jego kompanów, nie podadzą mu ręki, odważniejsi naplują mu w twarz: najwięcej obawia się zemsty pozostałych przy życiu członków zamordowanych rodzin.

Przypadek Kupiaka jest dobrym przyczynkiem do poznania prawdy o UPA oraz jej strasznej Służby Bezpieki. Stanowi także odpowiedź tym, którzy nie znając prawdy, sposób świętokradzki celowo usiłują stawiać znak równości między polską AK i ukraińską UPA. Jest jednocześnie ostrzeżeniem, że przemilczanie prawdy o ludobójczym charakterze ukraińskiego nazizmu panoszącego się przed półwieczem wyłącznie na obszarach kresowych II Rzeczypospolitej, może stać się pokusą do odrodzenia go w nowej skali, – co niewątpliwie byłoby dramatem dla narodu polskiego i ukraińskiego.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Ноя 28, 2007 12:25 am
Ответить с цитатой

JAMNA. Wioska gminy Zakliczyn.


Historia

Początki Jamnej są bardzo słabo udokumentowane. Zapewne mieszkańcy od czasu jak wieś istnieje, walczyli stale z nieużytkami, wydzierając ziemię kamieniom i krzakom. A że gleba jest tutaj bardzo licha ... Pierwsza wzmianka pochodząca z 1370 roku podaje że ówczesnymi właścicielami Jamnej byli bracia Klemens i Piotr Rożen herbu Gryf. Z kolejnych pochodzących już z początku XX wieku dokumentów wynika że Jamna przed I Wojną Światową liczyła ponad 300 mieszkańców. Do 1921 roku nie było tutaj szkoły co w wielkiej mierze wieś zawdzięczała nie tylko władzom zaborczym, ale samym mieszkańcom, którzy wszelkimi siłami bronili wieś przed tym "ciężarem". Dopiero w 1921 roku Stanisława Mastalerzowa zorganizowała w swoim domu prywatną szkołę. Od 1929 roku do wojny działała już wybudowana przez całą wieś szkoła publiczna.

Okres II wojny światowej to aktywna działalność partyzantki w gęstych lesistych wzgórzach okolic Jamnej. W tych to właśnie rejonach działał od lipca do listopada 1944 roku 1 batalion partyzancki 16 pp. Armii Krajowej pod dowództwem kpt. Eugeniusza Antoniego Borowskiego - "Leliwy" - batalion "Barbara". Kapitan "Leliwa" organizował wypady i zasadzki leśne na oddziały Werhmachtu i policji, celem zdobycia uzbrojenia. Partyzanci "Barbary" stali się tak dokuczliwi, że wojskom niemieckim nakazano zlikwidować problem. Do walki skierowano słynną dziś dywizję SS-Galizien. Niemcy wielokrotnie próbowali otoczyć partyzantów w lasach i zniszczyć ich, ale bez powodzenia. 12 września 1944 roku dwa bataliony 14 dywizji SS-Galicja otoczyły batalion "Barbara" na pobliskiej Suchej Górze, zaciskając pierścień, pchały ich coraz wyżej. Strategiczne położenie miało wzgórze 530, stanowiące jedyną drogę odwrotu. Dowódca 1 kompanii - "Mimoza" (Józef Rusecki) - otrzymał pod groźbą kary śmierci rozkaz utrzymania wzgórza do zapadnięcia zmroku. Pomimo prawie dziesięciokrotnej przewagi Niemców żołnierzom "Barbary" udało się wyjść zwycięsko z tej zasadzki, nie ponosząc znacznych strat, przebijając się szturmem przez niemiecki pierścień okrążający. Po tej walce batalion "Barbara" zatrzymał się w Jamnej. Dowództwo zakwaterowało się w budynku wiejskiej szkoły, położonej na wzgórzu, skąd dobrze widać było okolice. Wieś Jamna w tym czasie zmieniła się w obozowisko pełne partyzantów (około 600) i koni.

25 września 1944 roku, tuż przed świtem, oddziały 14 dywizji SS-Galicja otoczyły obozowisko partyzanckie w Jamnej. Partyzanci obserwowali ruchy wojsk niemieckich i aby uniknąć otwartej walki z przeważającymi siłami niemieckimi wycofali się na sąsiednie zalesione wzgórza, stwarzające dogodniejsze warunki do obrony. Po zaciętej i morderczej walce, partyzantom udało się znaleźć lukę w nieprzyjacielskim pierścieniu. Tędy wyprowadzono prawie pół tysiąca ludzi, między dwoma posterunkami esesmańskich karabinów maszynowych. Rano hitlerowski kocioł okazał się pusty, a na pobojowisku było ponad 100 zabitych i rannych esesmanów. Bolesne i dotkliwe były również straty partyzantów, ale niewspółmiernie mniejsze. Mimo znacznej dysproporcji sił, partyzanci wyszli z groźnego okrążenia, odnosząc zdecydowane zwycięstwo i zachowując nadal siły oraz wole walki z niemieckim najeźdźcą.


W czasie tych walk hitlerowcy za pomoc partyzantom spacyfikowali licząca wówczas około 200 mieszkańców Jamną. Cała wieś płonęła przez noc z 25 na 26 września. Zginęło w tym czasie 57 osób.

Przeżycia mieszkańców Jamnej z tamtych okrutnych dni zebrał i opublikował Maciej Kozłowski, w 30 rocznicę bitwy. Zostały one wydrukowane w czasopiśmie "Wieści" nr 41 z 13.10.1974 roku. Oto krótki i jakże dramatyczny cytat:
"Niemcy przyszli do Marii Potokowej - opowiada Stanisław Potok. - W piwnicy jej domu ukrywało się kilkanaście osób. Maria wyszła do nich z dzieckiem na ręku, drugim u boku i z obrazem Matki Bożej. Pytali ją, gdzie ukrywają się partyzanci. Powiedziała, że ich nie widziała, więc Niemcy odeszli. A wtedy w piwnicy u Potoka ze dwudziestu ludzi siedziało. W chwilę później niemcy usłyszeli strzały partyzantów. Wrócili i jak przyszli i zobaczyli, to zaraz zaczęli krzyczeć: "Wychodzić. Wychodzić". Pierwsza wyszło Potokowa z rocznym synkiem na ręku. położyli ją zaraz na progu, serią z automatu. tak samo Marię Stanuch, która też wyszła z małym dzieckiem. Dwaj chłopcy od Potoka myśleli, że uda im się przeskoczyć do lasu; nie przebiegli nawet dziesięciu metrów. Ale Niemcy bali się wejść na dół do piwnicy. Jak zobaczyli, że nikt więcej nie wychodzi, to podpalili chlewiki, co stały dookoła. Na koniec rzucili do piwnicy granat. Na dole zrobił się żar nie do wytrzymania, dym gryzł w oczy, jednak stary Potok nie pozwolił nikomu więcej wyjść. Leżeli na podłodze odmawiając litanię. Kiedy i chałupa stanęła w ogniu, Niemcy w końcu odeszli. Wtedy stary kazał wychodzić po jednemu, skakać przez płomienie i biec na dół lasu poparzeni, na wpół uduszeni, dotarli do zbawczych zarośli. Byli uratowani. Tymczasem Niemcy szaleli już w całej wsi. Mszcząc się za przegraną bitwę podpalali dom za domem. Gdy ktoś nie chciał wyjść, płonął żywcem, tak jak stara Brończykowa.

Po wojnie Jamna pustoszała. W latach sześćdziesiątych całą wieś chciano przesiedlić, a teren zalesić. Dopiero w 1967 roku postawiono pomnik ku pamięci poległych. Do początku lat dziewięćdziesiątych Jamna umierała - bez planów na przyszłość: bez perspektyw, bez nadziei... Ludzie nie wiedzieli, co będzie dalej. Nie wolno było mówić o Jamnej, bo zakazano wspominać o Armii Krajowej. Wieś, dobita przez władzę ludową, nigdy się z upadku nie otrząsnęła.

Nowe zaczęło się wiosną 1993 roku, kiedy to na Jamnej zadomowili się Dominikanie z Duszpasterstwa Akademickiego w Poznaniu. Budynek dawnej szkoły dał początek akademickiej "Szkole Wiary".

Blisko 50 lat po tamtych tragicznych wydarzeniach 1944 roku poznańska malarka - Małgorzata Sokołowska, ku pamięci zamordowanych, zwłaszcza owych kobiet i dzieci, namalowała ikonę Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Dobrej Nadziei. Dnia 3 czerwca 1998 na Placu św. Piotra, Ojciec Święty osobiście koronował ten Obraz.

3 maja 2001 roku nastąpiła konsekracja Kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Jamneńskiej - Matki Niezawodnej Nadziei, której to uroczystości przewodniczył prymas Polski, Kardynał Józef Glemp.


źródło: JAMNA
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
Гость*
Предупреждения : 2

Участник


Зарегистрирован: 17.06.2005
Сообщения: 156


Сообщение Dowody Zbrodni OUN i UPA  |    Добавлено: Пн Дек 24, 2007 10:32 pm
Ответить с цитатой

Полiщук Вiктор
"Dowody Zbrodni OUN i UPA"

Toronto 2000
781 стр., 21.43 Мб.
http://mnib.malorus.org/kniga/204/

Pobrać (скачать) tekst książki można tu: http://ftp.malorus.org/mnib204-Poliszczuk-Dowody.djvu
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Дек 27, 2007 10:55 pm
Ответить с цитатой

Działania UPA - ofiary i wykonawcy.

Motto: Rada miasta Warszawy wraz z Pania Gronkiewicz Waltz nie zamierzają wydać pozwolenia na budowę projektowanego tam pomnika Ofiar UPA.

Na wójta Baligrodu wywierane są naciski by zlikwidował pomnik gen. Świerczewskiego w Jabłonkach, żąda się również likwidacji poległych w walkach z UPA pomników poległych żołnierzy i milicjantów, gdyż jest to relikt epoki komunizmu. Nikt nie bierze pod uwagę, że te właśnie miejsca to publiczny ślad zbrodni. UPA gloryfikowana na Ukrainie, posiada na terenie Polski około 200 nielegalnych pomników i upamiętnień stawianych przez lokalnych przedstawicieli mniejszości Ukraińskiej. Polskie upamiętnienia tragedii ofiar zbrodni to te nieliczne tablice pochodzące jeszcze z czasów PRL.


Zbrodnie w okolicach wsi Wojtkowa.

Zbrodnie na ludności w okolicach wsi Wojtkowa są charakterystycznym przykładem terroru UPA w Polsce. To co się wydarzyło w Wojtkowej winno się rozpatrywać terytorialnie łącznie z wolami-przysiółkami wsi, czy wsiami ościennymi, a są to: Grąziowa, Jureczkowa, Leszczowate, Trzcianiec, Ropienka, Zawadka.

Mówiąc o sotniach czy kuszczach UPA należy przyjmować, że była to zgodnie z strukturą terytorialną ludność tych wsi, w której odbywała się akcja UPA, przynależna do danej sotni. UPA często chcąc zwiększyć efekty terroru mordowała w najbliższej okolicach miejscowości głównej, którą chciały sterroryzować przed akcją wymierzoną przeciwko niej. Istnieją pewne rozbieżności w archiwizowanych nazwach miejscowości oraz datach, powstałe przy opisywaniu danych, przez ludzi z poza terenu, a nie posiadających map regionalnych. Milicjanci na terenach województw wschodnich PRL w tamtym okresie, byli w znacznej części żołnierzami AK występującymi w roli funkcjonariuszy, w celach konspiracyjnych.


Wieś Wojtkowa

28.04 1945 r.
Napad połączonych sotni UPA .

Zamordowano 7 Polaków, między innymi:
- Kalinowski Antoni
- Kalinowski Jan
- Kalinowski Stanisław

Zginęło też 12 milicjantów. /Ks.WP, s 306/


29.09.1945 r.
Napad na lokalny posterunek MO we wsi. Zabicie 15 milicjantów i 20 cywilnych Polaków.
/Na posterunkach milicji w tamtym rejonie przebywali tajnie, żołnierze AK Ugrupowania Warta /

22.10.1945 r.
Następny atak połączonych sotni UPA na wieś. Rozbicie posterunku MO, wrzucenie do ognia wziętych do niewoli rannych milicjantów. Spalenie wszystkich polskich zagród i zastrzelenie 20 Polaków.

5.08.1946 r.
Do dnia 5.08.1946r metodycznie działając przez dwa miesiące sotnie UPA powiesiły na terenie 28 ludzi. Zamordowani to Polacy i rodziny mieszane odmawiające współpracy z UPA, bądź wstąpienia do UPA. Od 09.1945 zginęło tam łącznie 70 osób. /źr.APP,SPP sygn 82 s 1061/


Wieś Trzcianiec /obok Wojtkowej/

2/3.04.1945 r.
Zamordowani przez UPA:
- Kwaśnicki Stanisław
- Harnik Franciszek
- Bamburuk Teodor
- Mielnik Maria
- Husejko Piotr

3.04.1945 r.
Zamordowani przez UPA:
2 Polaków i 3 Ukraińców. /APP,SPP, sygn.79,s 326/

29.05 1945 r.
Lubieński Antoni - torturowany i uprowadzony do lasu zaginął.
W czasie ujęcia przewoził korespondencję z Wojtkowej.

1945 r.
UPA powiesiło dwoje młodych ludzi narodowości ukraińskiej /Babickich/ za to że ich brat uciekł przed mobilizacją do UPA i schował się w Przemyślu. /źr. ZZ, PiD MO, s 306/


Wieś Grąziowa

21.02.1945 r.
UPA zadusiła Ukraińca za przekazywanie informacji o banderowcach Polakom.

22.02.1945 r.
W nocy Kuszcz napadł /rejon B-2, Kuszcz , 10 ludzi/ na dom Cara Jana, powieszono go 500 m od domu i pozostawiono na nim kartkę (Smerti subacza sowieckim NKWD, Polskim posipaczom i naszym zdrawczykom.) J Car był banderowcem. /sprawę zlokalizował posterunek MO Wojtkowa/

19.03.1945 r.
Zamordowano 7 Polaków. /źr.APP, SPP sygn 79 s 21/

22/23.03.1945r.
W nocy UPA zabiła:
- Kielar Michał
- Kielar Mikołaj
- Kucharski Stanisław
- Kijanka Piotr
- Stelmach Jan
- Kania Franciszek
- Kania Antoni


Wieś Zawadka

3.03.1945 r.
UPA powiesiła Jana Wisłockiego - Ukraińca.

20/211.07.1945 r.
W nocy uprowadzono polską rodzinę w składzie czterech osób. Ślad po nich zaginął.

1945 r.
Zamordowany w okolicach Rymanowa Hołota Stefan sołtys Zawadki.

18.07.1946 r.
Zamordowany przez UPA:
- Konopelski Zdzisław rolnik
- Konopelski Władysław (członek PPS)
- Konopelski Tadeusz


Wieś Leszczowate

29.07.1944 r.
UPA napadła na dwór gdzie torturowano, zamordowano i zbeszczeszcono zwłoki miejscowego ziemianina i właściciela Jana Garschinga lat 35 i jego żony Ireny lat 22.

30.07.1944 r.
Torturowani, zamordowani i zbeszczeszczone zwłoki:
- Kuźmiński Feliks
- Kuźmińska Katarzyna
- Kuźmińska Maria
- Kuźmińska Anna
- Kuźmiński Stanisław
- Zdziebko Maria
- Zdziebko Teres
- Zdziebko Kazimierz (lat 9)
- Zdziebko Zygmunt (lat 5)
- Zdziebko Józef (lat2)
- Zdziebko Stanisław (lat 2)
- Stefanow Antoni
- Stefanow Józefa
- Stefanow Julia
- Stefanow Zofia
- Johan Jan
- Czelny Stanisław
- Pysulak Teodor

W mordzie uczestniczyli mieszkańcy Leszczowatego, Wańkowej, Jureczkowej - jako policjanci ukraińscy pod dowództwem Worony /wg protokołu spisanego przez proboszcza ks Adama Czepka, źr. MMJ, KsWP, s 308 NR 1998,nr 29 s 23/

20.10.1945 r.
UPA zamordowało Jana Telesza, rolnika.

8.08.1946 r.
UPA zamordowało Jana Kuźmińskiego (23 lata)


Wieś Ropienka

9.03.1943 r. ?
UPA morduje Kazimierza Rettingera, oraz kierownika miejscowej OUN Teodora Sałosza, który sprzyjał Polakom. /źr.JKAK 1993 nr7s4/

17.03.1944 r.
Policjant ukraiński Worana zastrzelił Polaka Szczawińskiego.

30.07.1944 r.
UPA zamordowała 13 Polaków i Ukrainkę oraz 7 mieszkańców Berlikowa, którzy tam przebywali.

11.08.1944 r.
Zamordowany Galant Andrzej.

28.08.1944 r.
Zamordowana Maria Kubryn.

1.09.1944 r.
Zastrzelony Dymitr Homulak.

7.09.1944 r.
Zastrzelony Wowta Michał.

17.11.1944 r.
Zabity Milczanowski Franciszek (gajowy).

Jesień 1944 r.
Zastrzelony Sołacz Teodor pracownik pocztowy.

1944 r.
Zastrzelony przez UPA Latocz Teodor s Michała pracownik pocztowy.

5.02.1945 r.
Zabity przez UPA Wolanin Antoni.

16.02.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Chorzępa Bronisław.

27.02.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Szymoniak Władysław.

7.03.1945 r.
Zastrzelona przez UPA Terefeńko Anna.

17.04.1945 r.
Zastrzelona przez UPA Szmajda Maria.

17.05.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Brelik Władysław.

2.09.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Jarcuba Stefan.

9.09.1945 r.
Zastrzelony przez UPA Perlakowski Grzegorz.

20.11.1945r. /bądź 29.11.1945 r.
Zastrzeleni przez UPA
- Horbowy Tadeusz
- Horbowy Władysław

1945 r.
Zastrzelony przez UPA Grzegorz Bednarz pracownik pocztowy.

28.03.1946 r. /bądź 25.11.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Józef Konopelski ur. 1896 - robotnik naftowy.

26.04.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Kociuba Teodor.

12.09.1946 r.
Napad połączonych sotni, zabici:
- Rudiak Anna
- Rudiak Zofia
- Wojcieszyn Jan
- Iwanicki Mikołaj
- Tarnowski Antoni

23.10.1946 r.
Zastrzeleni przez UPA:
- Basarb Anastazja
- Hołubowski Piotr

25.10.1946 r.
Zastrzelony przez UPA Bodnar Grzegorz.



Zbrodni na terenach wokół wsi Wojtkowa dokonywali:
(brak dat przy nazwiskach wskazuje że upowcy przeżyli wojnę)

Nadrejon krypt. "Chołodnyj Jar"

Obejmował między innymi:
północno-wschodnią część pow. Lesko, północną część pow. Ustrzyki Dolne .
Prowidnyk nadrejonu - Piotr Kawuza "Ruslan", "Taras", "Trojan", "M", R-zet", "100" (1945-XII 1947)
Referent wojskowy - NN "Bajda" "377"
Referent organizacyjny - Stefan Jaroszewicz "Robert" (Il-X 1945)
Referent SB - Wasyl Capiak "Potop", "Wron", "7+7" (1945-VII 1947)
Referent propagandowy - NN "Wadyn", "Myron" (1945-XI 1946)
Referent finansowy - Marcin Martyn "Lisowczyk", "Dawydenko" (III 1945-IX 1946)
- Jarosław Machnyk "Oczeret" "Czumak" "444+10" (IX 1946-poł. 1947)
Referent wyszkolenia wojskowego - Włodzimierz Bachtałowski "Zenko" (1945-47)
Referent zdrowia - NN "Wujek" (II 1945-X 1946)
- Bohdan Huk "Skała", "Wyr, "H-20" (X 1946-VI 1947)
Kierownik ośrodka technicznego - NN "Danylo", "Łypa" (1945-VII 1947)

Rejon II krypt. "B-2"
Obejmował następujące gromady: Rokszyce, Rybotycze, Nowosiółki Dolne (pow. Przemyśl), Wojtkowa.
Prowidnyk rejonu - Wasyl Hadaj "Bojczuk", "Biłyj", "Tiso" (1945-VII 1947)
Referent wojskowy - NN "Lastiwka" (1945-47)
Referent organizacyjny - Roman Surowiecki "Bystryj" (1945-47)
Referent SB - NN "Jurij" (1945-47)
Referent gospodarczy - NN "Ter" (1945-IX 1947)
Komendant łączników - NN "Sołowij" (1945-47)
Dowódca bojówki SB - NN "Neczaj" (1945-47)
Rejon dzielił się na 2 kuszcze:
- Kuszcz l - obejmował wsie: Graziowa, Wojtkowa, Wojtkówka, Jureczkowa, Nowosielce, Kosickie, Trzciniec
Prowidnyk kuszcza - Bohdan Bryliriski "Ostryj" (1945-47)


Działali również w omawianych wsiach:
"Myron"
Oddział UPA działający do końca 1945 r. w składzie kurenia "Rena", następnie jako samodzielny pododdział przemieszczający się na terenie pow. Przemyśl, po czym na terenie pow. Brzeg n. Odr. Dowódcą był Myron Onyszkiewicz "Myron", który w końcu 1945 r. odszedł na teren USRR, skąd powrócił w marcu 1947 r. na teren Polski, zalegalizował się i wyjechał na ziemie odzyskane, gdzie zorganizował 5-osobowy samodzielny oddział działający do końca 1947 r. "Smyrnyj".
Oddział UPA działający w latach 1945-48 na terenie pow. Gorlice i Nowy Sącz jako samodzielny pododdział. Dowódcą sotni był Michał Fedak "Smyrnyj".

W 1947 r. sotnia "Smyrnego" została rozbita przez WP w pow. gorlickim, gdy usiłowała przedostać się na terytorium Czechosłowacji. Drobne grupki wróciły do Polski, działały też na terenach omawianych wsi do 1948 r.

Samodzielna Sotnia "Smyrnego" liczyła ok. 150 ludzi i działała w latach 1946-47 na terenie pow.: Lesko, Przemyśl , Radymno, Jarosław, Lubaczów, Tomaszów Lubelski,
dowódca - Grzegorz Łewko "Kruk"
z-ca dowódcy - Mikołaj Litwin "Kołoś"
pol.-wych. - Michał Pich "Chmiel"
buńczucznyj - NN "Snih"
intendent - NN "Horyń"
lekarz - NN "Zielony"

Oddział "Kruka" dzielił się:
I czota - dowódca - NN "Wołodko"
1 rój - dowódca - Michał Jakubowicz "Misiecz"
2 rój - dowódca - NN "Dan"
3 rój - dowódca - NN "Kołos"
II czota - dowódca - Wasyl Odyneć "Orih"
1 rój - dowódca - Mikołaj Szczurko "Suh"
2 rój - dowódca - NN "Łewko"
III czota - dowódca - NN "Snihor"
1 rój - dowódca - NN "Czech"
2 rój - dowódca - NN "Bihun"
3 rój - dowódca - NN "Dnistr"

Na początku 1946 r. z rozkazu prowydnyka UPA M.Onyszkiewicza "Oresta" rozpoczęto rekonstrukcję UPA na tym terenie.

Powołano dowództwo odcinka w składzie:
dowódca odcinka - Wasyl Mizerny "Ren"
z-ca dowódcy - NN "Konyk" (do II 1946)
NN "Bajda" (od III 1946)
oficer operacyjny - Roman Dybko "Wola"
oficer techniczny - NN "Inżynier"
oficer polityczny - NN "Wernyhora"
oficer personalny - NN "Kejdanec"
adiutant d-cy - NN "Hałagan"
pisarz - NN "Rostysław"
Prowidnyk rejonu - NN "Bujtur" (I-V 1945)
- NN "Wernywola" (V-XI 1945)
- Władysław N "lhor", "Homin" (XI 1945-IX 1947)
Referent wojskowy - Jarosław Kociołek "Kryłacz" (1945-47)
Referent organizacyjny - Łeskiw "Odud" (1945-V 1947)
Referent SB - Stefan Kucyk "Orłyk" (V 1945-!X 1946)
- Iwan Krywucki "Arkadij" (IX 1946-IX 1947)
Referent propagandy - Iwan Krywucki "Arkadij" (lI 1946-IX 1947)
Referent gospodarczy - Roman Soroczak "Nestor" (IV 1945-II 1947)
Referent zdrowia - Wasyl Pełło "Taras" (1945-47)
Komendant łączników - Michał Kłos "Czumak", "Korb" (1945-47)
Dowódca bojówek SB - NN "Szumnyj ", "Hordij" (1945-IX 1947)

Rejon dzielił się na trzy kuszcze:
- Kuszcz l - obejmował wsie: Wańkowa, Myczkowce, Orelec, Jankowce, Rudenka, Wola Rymanowa, Leszczowate , Brylików .
Prowidnyk kuszcza - Mikołaj Czupa "Skakun" (1945-V 1947)
- Kuszcz II - obejmował wsie: Paszowa, Stankowa, Zawadka, Tyrawa Wołoska, Uherce, Bezniechowa Dolna, Bezniechowa Górna
Prowidnyk kuszcza - Włodzimierz Kmet "Sławko", "Matyj" (1945-VI 1947)

A więc zbrodniarze ci mają pomniki, a ich ofiary mieć ich nie będą.

Tymczasem ramach programu lokalnego polskiej telewizji nadano w marcu tego roku film pt. Utrwalanie władzy ludowej. TVP 3 przedstawia w nim wypowiedzi świadków, ukraińskich mieszkańców Komańczy wspominających o rzekomym akcie mordu dokonanym przez żołnierzy Wojska Polskiego na księdzu Oreście Wehrynowiczu .(Mój przypisek: "Kilkanaście teczek procesu Oresta było w CA MSWiA , a dzisiaj są w IPN. Są jednak wyszczerbione ( ktoś je ewidentnie opróżnia )
Rodzina Oresta Węhrynowicza
- skrajni nacjonaliści - ciocie,wujkowie - przed wojna skazywani za antypolski
terroryzm, nienawidzący Polski. Jest książka beletryzowana "Narada u Oresta", autor Jarnicki".


Oczywiście świadkowie ci zapamiętali tylko jeden incydent ze swojego życia w Komańczy - śmierć Wehrynowicza, nie potrafią bądź nie chcą już wymienić innych faktów, które dotyczą zarówno ich jak i ich najbliższych sąsiadów. Tymczasem raport porucznika wojska polskiego Jagody z okresu próby przejścia jego oddziału przez Komańczę mówi wiele o tamtych czasach. Oddział Jagody przebywał w tamtym czasie na obrzeżu rzeki Osława. "szedłem na przodzie...po kilku minutach marszu zauważyłem z prawej strony /od strony Komańczy - przypisek mój/ tylarierę około 20 ludzi w polskich mundurach, chodzących wolno w naszym kierunku...Kto wy? - spytałem. Wojsko! Usłyszałem odpowiedź - chodźcie czego stoicie?...

Obie grupy dzieliło około 60 metrów...żołnierze zaczęli twierdzić, że rozpoznali kogoś
z oddziału...nagle otrzymujemy ogień...walka rozpoczyna się dla nas w warunkach niekorzystnych...
z pomocą przychodzi nam....gwałtowna zamieć...wycofujemy się"


Świadek, występujący w filmie, mieszkaniec Komańczy Dołżycki nie mówi, że jego sąsiedzi z Komańczy również używają mundurów wojskowych i mają broń. Świadek w filmie rozpoznaje bezbłędnie formacje wojskowe czego nie udawało się oficerom wojska polskiego i co wykazuje jedynie istnienie u niego innych kwalifikacji i zaangażowania od wykazywanych przez zwykłych mieszkańców górskich miejscowości Beskidu. Oczywiście chce wymienić jedynie incydent związany z księdzem Orestem Węhrynowiczem i nie wspomina jak jego sąsiedzi zastrzelili tam sołtysa Sopinke Andrzeja, potem jego następcę Warchała Mikołaja, jak spalili wraz ze szkołą jej kierowniczkę Panią Drozdową i jej siostrę Panią Kułak. Nie przypomina sobie, jak spalili stację kolejowa w Komańczy, zabili przebywającego tam bez żołnierzy por Gierasika i kolejarza Gońcę. Nie policzył też, że na terenie gminy Komańcza wojsko polskie poniosło w spotkaniach z sąsiadami Pana Dołżyckiego straty procentowo większe (11%) niż uczestnicy Powstania Warszawskiego (6,4%). Przyczyną tych strat było działanie sąsiadów Pana Dołżyckiego, którzy poszli w ślad za znanymi sobie żołnierzami strażnicy WOP opuszczającymi Komańcze w kierunku Jasiela i gdy potem ci ostatni poddali się swoim wiejskim znajomym, dokonano na nich mordu (112 osób) na wzgórzu Berdo, w niemal wzrokowym kontakcie z domami Komańczy. Mord trwał kilka dni i dziś już nikt nie chce tego pamiętać? Wykonali to: Chrin, Bir, Stiach dowodząc między innymi łemkowskimi mieszkańcami tej wsi.

Przytoczę fragmenty opracowania Bogdana Horbala "Łemkowie i Łemkoznawstwo w Polsce" jest ono dostępne na internetowych stronach organizacji łemkowskich . Cytuję: "na wschód od martwego pasa") stosunek ludności do UPA jest bardzo dobry ("martwy pas" niemiecki rejon zaminowany na linii Krosno-Dukla)... Zapraszają do siebie oddział UPA.. Młodzież żąda broni... (dotyczy to również Komańczy - mój przypisek)... bardzo dużo młodzieży uciekało do podziemia. Sotnik "Chrin" (stacjonował przy zachodnich obrzeżach Komańczy ) stworzył z nich drugą sotnię... młodzi chłopcy mieli tylko jedno pragnienie - zemsty, zemsty i jeszcze raz zemsty... i wreszcie sotnia "Stacha" znana jako łemkowska. Zorganizowana wewnątrz obszaru przejściowego, czyli na Łemkowszczyźnie wschodniej, stacjonowała we wsiach na wschód od Osławy."

Młodzi ludzie nigdzie na świecie sami z siebie nie żywią do nikogo nienawiści jeżeli im ktoś tego nie przekaże. A tego właśnie nauczał ksiądz Orest Węhrynowicz przywódca duchowy Pana Dołżyckiego i jego sąsiadów. Niestety również i Ostap Steca ukrainski rodak Pana Dołżyckiego z Komańczy znając skłonności swoich sasiadów, jak mówił "przyszłości nie można liczyć na lojalność tej ludności względem państwa", był on współautorem większości dokumentów opracowanych w związku z akcją "Wisła" i był generałem Armii Czerwonej przy sztabie LWP odpowiadającym za realizację tego planu.

W dniach 14 X 2006 r. dopuszczono w TVP3 telewizyjne relacjonowanie uroczystości z Pawłokomy urządzonych tam przez grekokatolickiego księdza dr Mirona Michaliszyna z okazji przypadającego
w tym dniu "święta" powstania UPA.


Tymczasem gloryfikowanie faszyzmu jakim również jest UPA w świetle polskiego prawa winno zakończyć się wnioskiem prokuratora o ściganie przestępstwa:
- Konstytucja RP art.13,
- UCHWAŁA Z DNIA 28 MARCA 2002 R. I KZP 5/2002, U Z A S A D N I E N I E
Wyrokiem Sądu Rejonowego w O. z dnia 28 czerwca 2001 r. w sprawie
II K 1256/00,
- Flemming, W. Kutzmann Przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu
Warszawa 1999, s. 66,
- R. Góral Kodeks karny. Praktyczny komentarz Warszawa 2000, s. 336),
- Wojciechowski Kodeks karny. Komentarz. Orzecznictwo Warszawa 2000, s. 487,
- R. Góral op.cit. s. 336, A. Marek Prawo karne Warszawa 2001, s. 659,
- L. Gardocki Prawo karne Warszawa 2001, s. 287)

Jan Lucjan Wyciślak

15. 04. 2007 r.
RODAKpress

źródło: Działania UPA - ofiary i wykonawcy.
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Дек 31, 2007 8:20 pm
Ответить с цитатой

„POCHODZĘ Z TARNAWY WYŻNEJ”.


...Urodziłem się tutaj w Tarnawie Wyżnej nad Sanem. Gospodarstwo nasze rozciągało się pasem od Sanu, przez torfowiska w kierunku południowym, między potokami i miało powierzchnię ok.50 ha. Majątek naszej rodziny był największy we wsi liczącej wtedy ok. 130 rodzin, oczywiście po bardzo dużej posiadłości rodziny Kostyrkiewiczów, których dwór stał naprzeciw torfowisk, na wzgórzu po drugiej stronie Sanu. T. Kostyrkiewicz – junior prowadził w nowym samborze biuro notarialne, natomiast senior, rzadko odwiedzający posiadłość, zarząd nad nią powierzył leśniczemu, energicznemu służbiście o brzmiącym z niemiecka nazwisku. Jednym z leśników w tym czasie był zruszczony Polak – Boberski. Brzmienie nazwisk oczywiście wcale nie przesądzało o narodowości, np. mieszkała tutaj czysto Polska rodzina Silbertów.

Do szkoły powszechnej chodziłem do Tarnawy Niżnej ponieważ rodzice uważali, że jest to szkoła, w której więcej mogę się nauczyć. Szkoła była na górze po drugiej (prawej stronie Sanu). Każdy dzień nauki rozpoczynaliśmy wspólną modlitwą po Polsku, a kończyliśmy słowami „Sława Jesu Christi” – gdyż chodziło z nami dużo Bojków, których nazywaliśmy „bracia rusini”.

Tarnawa Niżna liczyła ok. 150 rodzin. Za Sanem na wzgórzu (tam też była i szkoła), gdzie jeszcze dzisiaj widać ruiny murowanej dzwonnicy stała piękna, stara drewniana cerkiew z bogatym wystrojem wnętrza. Obok położony był stary cmentarz, nagrobki (często bogate i marmurowe) były zapełnione Polskimi nazwiskami, jak np. Tarnawski czy Rościszewski. Bliżej Sanu stał kościół rzymskokatolicki, murowany z dzwonnicą. Tak do kościoła jak i do cerkwi zgodnie chodzili wszyscy Rusini i Mazurzy (Polacy). I właśnie stojąc wtedy na obecnej drodze do Sokolików, na prawo od obu świątyń widzieliśmy budyneczek mojej szkoły, czteroklasowej szkoły powszechnej.

Na drugim wzgórzu w górę Sanu, już na terenie Tarnawy Niżnej, naprzeciwko torfowiska większego, tuż poniżej szczytu wzgórka stała cerkiew z trzema kopułami, kryta blachą. Była to cerkiew nowsza od tej w Tarnawie Niżnej, większa. W cerkwi tej kapłanem był pop Iwan Iwanio. Jego syn Czesław, który kończył studia we Lwowie był później dowódcą kurenia UPA. Poniżej cerkwi znajdował się stary, rzadko już wtedy użytkowany cmentarz, na którym wśród pomników wyróżniały się groby powstańców z 1863 r. W kierunku Płd.-Wsch. stał ładny dwór Kosyrkiewiczów, modrzewiowy z werandą. Przechodząca opodal dworu droga szerokim, drewnianym mostem łączyła oba brzegi Sanu. Stał tutaj tartak napędzany parową lokomobilą i oświetlany prądnicą elektryczną. Ciekawostką konstrukcyjną tartaku było usytuowanie całości w skarpie. Przetarcia dokonywano na gatrze (traku) umieszczonym na poziomie terenu, a niżej, jakby w suterenie, przygotowywano, na maszynach napędzanych z tej samej co i trak lokomobili, proste elementy bukowych mebli, które to wysyłano w okolice Bielska – Białej do parzalni gdzie je gięto. Tartak został rozebrany w 1938 r., część bardzo dobrej cegły, otrzymanej z rozbiórki (miała symbol „F”) była używana w naszym domu do drobnych napraw. Zarządcą tartaku bał Żyd.
Jako ciekawostkę z tamtych czasów warto przypomnieć o organizacjach w Tarnawie letnich obozach harcerskich. Rozmawiałem wtedy z takimi późniejszymi sławami jak Bartel czy Boy- Żeleński.

Przechodząc, zwłaszcza wieczorem koło torfowisk, często wracałem myślą do opowieści starszych ludzi, którzy mówili o utopionych. Dusze ich jako tajemnicze zawirowania mgieł przesuwały się nad mokradłem w księżycowe noce. Z potoku Fedkowskiego do potoku płynącego przez torfowiska przenosiłem raki, ale te za nic nie chciały się tutaj osiedlić. W potokach i w Sanie było dużo ryb, które najczęściej odławiano na podrywkę. Jagody z połonin i torfowisk zbierano drewnianą zbieraczką.

Prócz myśliwych wędrownych handlarzy, rzadkich turystów spotykało się wędrownych Cyganów – bardzo wysoko cenionych fachowców. Przy pomocy prostych narzędzi Cygan – kowal potrafił np. zrobić z kawałka szyny kolejki wąskotorowej doskonałą obręcz na beczkę.....

Po wybuchu wojny i ustaleniu się granicy na Sanie rozdzielono rodziny i gospodarstwa kordonem. Tylko początkowo ruch cywilny przez granicę był tolerowany, później wojska, zwłaszcza sowiecki wprowadziły ścisłą blokadę. Za Sanem pojawili się pogranicznicy przypominający formacje kozackie (konie, szable, karabinki).Niemcy jak na okupanta zachowywali się jeszcze dość znośnie. W tym czasie, w latach 1939 – 40, pomagałem w przeprowadzaniu przez granicę oficerów polskich trasą z Tarnawy, nad wsią Bukowiec i w rejonie Halicza i Kińczyka Bukowskiego na tamtą stronę. Jedna z tych wypraw zimowych była bardzo ciężka, gdyż silnie oblodzone stoki połonin, dojmujący wiatr i zamiecie, wybitnie utrudniały przejście. Innym znowu razem żołnierze Grenzschutzu ostrzelili nas z bardzo dużej odległości z karabinów. Odległość była tak znaczna, że nic sobie z tej pukaniny nie robiliśmy. Niemcy powołali policję porządkową – ukraińską, która wkrótce zaczęła wprowadzać swoje porządki, głównie wśród Polaków. Rozpoczęła również działalność OUN. Komitet OUN mieścił się u nas w Taranawie Wyżnej, na wzgórzu w gęsto zabudowanej części wsi zwanej Cehła (Syhła). Jednym z głównych działaczy tego komitetu był Wasyl Kość – Kostiw, którego dwaj synowie byli elewami szkoły oficerskiej UPA. Posterunek policji (ukraińskiej) był także w Tarnawie Niżnej, gdzie stacjonowała także placówka gestapo. Z wioski tej pochodził Iwan Szwed – jeden z późniejszych kurennych. Jak wiemy 14.10.1942 roku powstała UPA. Powstała na Polesiu, Wołyniu ale i u nas stosunkowo szybko poczuli ludzie represje, zwłaszcza pogróżki i pobicia Lachów stawały się coraz częstsze.

W marcu 1944 r. z karpackim rajdem zawędrował na Muczne duży oddział partyzantki radziedzkiej Kowypaka. „Dzidek” prowadził ożywioną działalność. Na wspominanej Koniarce działało partyzanckie zrzutowisko i lądowisko „kukuróźników”. Jednym z dowódców u Kowpaka był Polak o ps. „Orlik” – działający najczęściej w rejonie Sianki – Borynia. Dowódcą oddziału „B” był ok. 20-letni radziecki podpułkownik. Kowpakowcy lawirowali dosyć umiejętnie między partyzantką polską a upowcami, starając się nie zadrażniać żadnej ze stron. Rozdawali także zrzucane z sowieckich samolotów ulotki podpisane przez Chruszczowa, wzywające UPA do opamiętania i jednoczenia się we wspólnej walce z hitlerowcami. A front zbliżał się ciągle. Nad Sanem już oglądałem często walki powietrzne samolotów. Upowcy zapowiedzieli rzeź wszystkich Lachów. Początkiem tej akcji miał być sygnał widoczny z daleka – płonący stos na Pikuju. Od maja 1944 r. zaczęli Polacy dostawać wyroki śmierci. Były to krótkie kartki papieru ze stałą treścią wypisaną na maszynie, gdzie po słowach: „...skazuje się na karę śmierci” dopisywano ołówkiem kopiowym nazwisko skazanego lub całej rodziny. Taki też wyrok otrzymała i moja cała rodzina. Kartki przylepione na studni i na oknie. Wyrok podpisany był przez OUN i UPA z Sambora. Mimo obecności działającej dość intensywnie partyzantki wyroki takie były wykonywane. Tak zginą m.in. stryj pana Ludwika Gdowskiego z Tarnawy Niżnej, legionista i uczestnik wojny polsko – sowieckiej. Rozrąbano go toporem na progu swojego domu. Zapanował terror i permanentny strach, gdyż strzał mógł paść do każdego i w każdej chwili.

W połowie czerwca 1944 r. kowpakowcy zaproponowali mi przewodnictwo oddziału szturmowego, który to oddział miał za zadanie zniszczenie niemieckiej placówki w Sokolikach Górskich. Dowódcą tej placówki był Pischerid, który twardą ręką egzekwował wszystkie należności od ludzi miejscowych. Miał 41 podwładnych (kilkunastu grenschutzów, SS–mani i gestapowcy). Budynek straży, położony na lewym brzegu Sanu, był dość solidną murowaną budowlą. Jednopiętrowy z ułożonymi na parapetach workami z piaskiem z zasiekami z drutu kolczastego i polem minowym stanowiły silny punkt oporu. Szturmować miał batalion Azerbejdżan dowodzony przez Uzbeka i jego politruka. Oddział ten dobrze uzbrojony (oprócz broni maszynowej mieli także moździerze) walczył poprzednio u boku Niemców, ale w odpowiednim czasie przeszedł przeciw całości i z bronią do partyzantki Kowpaka. Na mundurach nosili granatowo-czerwony ryngraf z napisem: „Assen Azerbajzan”. Oddział liczył prawdopodobnie niewiele mniej jak 500 żołnierzy. Przeprowadziłem ich ostrożnie nad wsią Tarnawa i popod Sokolikami aż do budynku straży niemieckiej. Przed północą bojcy zajęli rejon placówki granicznej. Zarazem też po przegrupowaniu sił rozpoczął się szturm. Azerbejdżanie uświadomili przez politruka o konieczności rehabilitacji za niemiecką służbę a także podochocenie 200 gramów „stakanem” bimbru ruszyli z determinacją i wsparciem moździerza. Niemcy jednak nie dali się zaskoczyć i atak się załamał. Napastnicy wycofali się tylko na chwilę i jeszcze raz ruszyli zaciekle przez pole minowe i wreszcie dopadli do muru, gdzie udało im się odpalić minę. Przez wyrwany w ścianie otwór wrzucili najpierw granaty, a potem wskoczyli sami. Wkrótce cała placówka była zdobyta. Padli wszyscy obrońcy w liczbie 42 Niemców. Mimo, że w ich stronę pędziła kolejowa pancerka Azjaci zdążyli dokumentnie ogołocić budynek, a zwłaszcza dobrze zaopatrzoną piwniczkę. Straty Azerbejdżan sięgnęły podobno aż 25%. Wracający już prawie jawnie żołnierze „karnogo sztuemowo batałion” jeszcze w obu wojskach zabrali bydło i konie, zaczepiali kobiety i kradli zapamiętale. Po powrocie na Muczne do obozu za rabunki na cywilnej ludności 14-tu z nich rozstrzelano.

Zbliżający się front zmusił Kowpaka do odejścia na południe, gdyż zgodnie z założeniami oddział miał działać na dalszym zapleczu. Oddział był dość liczny o czym świadczy fakt, że za okres od marca do sierpnia zjedzono ok. 500 sztuk bydła. Jego liczebność działała dosyć hamująco na działalność UPA skierowaną przeciwko Polakom. Kowpakowcy przygotowując się do odejścia powiedzieli nam, że na Koniarce, niedaleko zrzutowiska jest magazyn z bronią, którą możemy uzbroić spore oddziały samoobrony. Oddział taki, dowodzony przez akowca z Sambora, przetrwał tylko dwa tygodnie i z powodu miażdżącej przewagi UPA uległ samo rozwiązaniu. W czasie działalności oddziału wybrałem się samotnie na zrzutowisko, aby odnaleźć magazyn kowpakowców. Czternastostrzałowa, dziewięciomilimetrowa „efenka” i granaty nie na wiele mi się zdały, gdyż już przed Koniarką wpadłem w zasadzkę. Zostałem ostrzelany i tylko przypadkiem udało mi się wybrnąć z biedy.

Przyszedł dzień 15.08.1944 r. We dworze w Tarnawie Wyżnej kwaterował sztab UPA, a we wsi pancerna jednostka niemiecka. Kowpak w tym dniu odszedł z całym oddziałem na południe. W Mucznem, w budynku, który nazywaliśmy „nadleśnictwo” zatrzymało się 74 osoby narodowości polskiej, które uchodziły przed zalewem represji i linią frontu. UPA czując się bezkarnie otoczyła budynek i wszyscy zostali zabici. Było tam dużo kobiet i dzieci. Pastwiono się nad oficerami. Wszyscy chyba mieli odrąbane głowy. Na koniec upowcy zapowiedzieli, że przez tydzień zwłoki mają leżeć nie pochowane – dla ostrzeżenia innych Lachów.

W następną noc nad ranem (czyli już 17-go) po kryjomu wróciłem do domu. Musiałem zachowywać jak największa ostrożność, gdyż ludzie wiedzieli o mojej działalności, no i byłem Polakiem. Widok jaki zastałem budził grozę. Po całej mojej rodzinie pozostały tylko plamy krwi, a dom splądrowano i obrabowano. Swoich najbliższych uprowadzonych do któregoś z pobliskich wąwozów nigdy już nie odnalazłem.

...Dzisiaj byliśmy tam na miejscu. Na moim rodzinnym chałupisku. Grube już jesiony tworzą żywopłot. Została jedna uschnięta jabłoń, zarys fundamentów i studnia...
Wtedy, w 44 roku nie bardzo wiedziałem, co z sobą począć. Leżąc w krzakach obserwowałem zajęty, przez UPA dwór. Łącznicy na koniach z niebiesko – żółtymi poaskami na rękawach co chwila przyjeżdżali do sztabu aby zaraz znowu gdzieś pędzić. Jeszcze raz zebrał się nasz oddział samoobrony. Nocą przeprowadziliśmy akcja odwetową wrzucając przez okna granaty do budynku komitetu OUN. Wtedy też nastąpiło rozwiązanie oddziału. Upowcy chętnie zobaczyliby mnie w swoich rękach. Nic już tutaj nie miałem do roboty. najpierw udałem się na stację do Sokolików, która była osadzona przez Węgrów. Ci zawsze pomagali Polakom. Potem udałem się do Turki. W Turce mój znajomy, pan Kruk, chociaż był ounowcem, pomógł mi wydatnie załatwiając niemiecką kenkartę z niebieską okładką i literą „U” – Ukrainiec. Korzystając z tego nająłem się do Niemców jako furman. Niedługo jednak furmaniłem, piwnego dnia jakiś ludzki niemiecki oficer ostrzegł mnie, że ktoś doniósł na mnie do gestapo. Koleją (znowu pomogli żołnierze węgierscy) pojechałem do Użgorodu. Po drodze ostrzelały nas sowieckie myśliwce. W Użgorodzie wszystkich zdolnych do roboty zgarniało gestapo i goniło do kucia w skale pieczar, chyba miały to być schrony na samoloty. Już drugi tydzień kuliśmy dość niedbałe skały gdy nagle uderzyły wojska sowieckie. Niemców wyparto, na my piliśmy ze zwycięzcami śmierdzące naftą wino z kanistrów po paliwie. Kanistry opróżnialiśmy leżąc pod czołgami, bo Niemcy odgryzali się jeszcze artylerią. Zaraz też zainteresował się nami NKWD. Powołano oddział szturmowy do zwalczania UPA. Skoszarowano nas w Nowym Samborze, gdzie w koszarach ogrzewanych gazem spędziliśmy jeszcze i Wigilię. Szybko jednak ktoś doszedł do wniosku, że „faszystowska gadzina hitleryzmu” jest ważniejsza niż jakieś mizerne oddziały UPA i przetransportowano nas pod Dębicę. Tutaj już oficjalnie wcielono nas do Armii Czerwonej i ... za kilka miesięcy kończyłem wraz z kolegami wojnę na Odrze i Nysie.

Chciałem jeszcze dodać, że zawsze zależało mi na odwiedzeniu swojej rodzinnej ziemi. Kiedyś było tutaj bezdroże, potem obowiązywał twardy zakaz pułkownika – tak, że próba dojazdu w 1979 r. spaliła na panewce.

Opublikowany tu materiał jest nie autoryzowanym wywiadem przeprowadzonym przez A.Derwicha z byłym mieszkańcem Tarnawy.


źródło: „POCHODZĘ Z TARNAWY WYŻNEJ”
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение Zbrodnie ukrainskie na polskich lesnikach  |    Добавлено: Пн Дек 31, 2007 9:12 pm
Ответить с цитатой



Wieś Podhajce (gmina Jarosławicze, Wołyń). Służba leśna przed budynkiem leśnictwa na zdjęciu z roku 1936. Pierwszy od lewej gajowy Globowski, pierwszy od prawej gajowy Józef Walawko. Wszyscy zostali zamordowani przez UPA w latach 1942-1944.


„Zbrodnie ukraińskie na polskich leśnikach i robotnikach leśnych, których pozostało na Kresach po pierwszej deportacji (10.II.1940 r.) około 16 tysięcy, są trudne do oszacowania – piszą Autorzy książki „Leśnicy w grobach Katynia” – gdyż w przeważającej części byli to ludzie prości, żyjący w odosobnieniu, stąd informacje o nich są nadzwyczaj skąpe”.
Z niepełnych danych zawartych w książkach ks. bp. Wincentego Urbana (1980 r.) oraz Władysława i Ewy Siemaszków (2001 r.) wynika, iż co najmniej 395 leśników zostało zamordowanych w bestialski sposób przez Ukraińców. Razem z leśnikami na ogół ginęły całe rodziny, współpracownicy, sąsiedzi.

W dwutygodniku „Las Polski” w 1991 r. ukazały się pierwsze cztery części opracowania pt. „Fragmenty wielkiej zbrodni” Stanisława Dłuskiego, w którym autor opisuje zbrodnie ukraińskie na leśnikach polskich na Wołyniu, w Tarnopolskiem i Stanisławowskiem. Pomimo zapowiedzi kolejne części tego opracowania nigdy nie ujrzały światła dziennego. Odradzał tego redakcji „Lasu” telefon z ówczesnej ambasady ZSRR.

Fragment z wydrukowanej relacji S. Dłuskiego:
„Rok 1943 był okrutny dla służby leśnej Wołynia. Dnia 5 stycznia w Sadowie, wsi położonej w gminie Torczyn, członkowie bojówki ukraińskiej, zamordowali leśniczego oraz dwóch gajowych. W nocy z 18 na 19 marca we wsi Lachów (gmina Poryck) został zamordowany leśniczy Jerzy Dołmat i zarządca majątku Piotr Berhardt. Pojmane ofiary doprowadzono z domu w pobliże sterty słomy i tam je okrutnie skatowano, a następnie zastrzelono. (...) W lesie Antonowce (gmina Białokrynica) 20 marca – nacjonaliści ukraińscy zamordowali leśniczego, gajowego i jego żonę. W tym samym miesiącu we wsi Ochotniki (gmina Turzysk) bojówka ukraińska wraz z ludnością ukraińską zamordowała leśniczego Jana Chodorowskiego, a w Chiczawce (gmina Sudobicze) leśniczego Pittera.”

Jeszcze jedna z informacji o zbrodniach na Wołyniu potwierdzona w dziele Siemaszków: „W kwietniu 1943 r. upowcy napadli na siedzibę nadleśnictwa (Grobelki, Gmina Ołyka, Wołyń) (...). Zostało zmordowanych 26 osób. (...) Zwłoki ofiar spłonęły w budynku nadleśnictwa. W wyniku stoczonej walki udało się zbiec dwom braciom Koperskim – jeden był leśniczym, a drugi sekretarzem leśnictwa”.

Zbrodnie ukraińskie cechowało szczególne okrucieństwo.
„W Żabiu (pow. Kosów) 10 października 1943 r. – pisze Stanisław Dłuski – w straszliwy sposób (odcinając języki, palce u rąk i nóg, małżowiny uszne, wydłubując gałki oczne i rozcinając brzuchy), zamordowano leśniczego, jego żonę i dziecko. Szesnastoletnia córka zdołała uciec”.
Liczne relacje naocznych świadków wypełniają strony wspomnianego wcześniej dokumentu autorstwa Władysława i Ewy Siemaszków. We wsi Dubiszcze (gmina Ołyka): „w sierpniu 1943 r. do leśniczówki przyszło około 30 Ukraińców niby po wypłatę i otoczyło budynek. Za pomocą siekier zamordowali rodzinę leśniczego Stanisława Krepskiego, przy czym żonę jego najpierw zgwałcili i obcięli piersi. Zranionemu siekierą Stanisławowi Krepskiemu udała się ucieczka, w trakcie której zastrzelił jednego z napastników”.

Tadeusz Chrzanowski
źródło: Zbrodnie ukraińskie na polskich leśnikach i robotnikach leśnych
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение OPOWIESC WIGILIJNA Z IHROWICY  |    Добавлено: Ср Янв 09, 2008 2:24 am
Ответить с цитатой

OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Z IHROWICY.

24 grudnia 1944 r., godz. 16.30, Ihrowica, wieś położona w powiecie tarnopolskim na Podolu.
Część mieszkańców to Polacy, katolicy. Czynią ostatnie przygotowania do wigilii. Prawosławni – przede wszystkim Ukraińcy – będą obchodzić wigilię i święta za dwa tygodnie. Gdzieniegdzie już się zasiada do stołu. W wielu rodzinach brakuje mężczyzn, przynajmniej młodych i w średnim wieku, jako że jeszcze w kwietniu musieli stawić się na pobór wojskowy.
Jest godzina 16.30. Mroźno, minus kilkanaście stopni, spora warstwa śniegu pokrywa pola, łąki i zagrody.

Mocno uzbrojony oddział UPA w sile ok. 250 ludzi wkracza do Ihrowicy. Celem ataku są rodziny polskie. Jedna z nich to rodzina Białowąsów. Władysław Białowąs, autor obszernej relacji przysłanej do redakcji „Echa Gmin”, tak opisał wydarzenia sprzed 60 lat.

- Tę tragedię przeżyła nasza rodzina, a to dzięki śp. księdzu Stanisławowi Szczepankiewiczowi, który został napadnięty, ale jeszcze zdążył zadzwonić sygnaturką. Mama, przyrządzająca kolację wigilijną w kuchni, usłyszała głos sygnaturki i krzyknęła: „Aj, dzieci, uciekajmy, bo na pewno mordują!” Ojciec i mój szwagier byli wówczas w wojsku. Ruszyliśmy do sieni. Mama chciała, abyśmy schowali się na strychu. Już była na drugim szczeblu drabiny, ale moja siostra, 22-letnia Stanisława, ściągnęła ją z i poradziła, abyśmy ukryli się na dworze. Ruszyliśmy w stronę obejścia sąsiada Ukraińca i ukryliśmy się na strychu jego obory: ja, dwóch starszych braci, siostra z czteroletnią córką oraz mama. Brat wciągnął drabinę i położyliśmy się na plewy. Do rodzinnego domu było stąd ok. 25-30 m. Słychać było, jak banderowcy rozbili drzwi wejściowe, a później szukano nas na strychu, co można było wnioskować po dźwiękach uderzeń o blachę, którą pokryty był dach naszego domu. Słyszeliśmy też płacz i krzyki ludzi, okrzyki banderowców, ryk bydła, szczekanie psów, strzelaninę. To ginęli m.in. nasi sąsiedzi – Polacy, którzy ukryli się na strychu swojego domu. Bandyci podpalili dom i wszyscy spłonęli żywcem; babka, matka, trzy córki oraz nauczycielka – Ukrainka, mieszkająca u nich na stancji. Tydzień wcześniej zabity został przez UPA ojciec rodziny, pracujący jako stróż w magazynie zbożowym. Lamenty i krzyki moich sąsiadów, palących się na strychu własnego domu, będę pamiętał do końca życia.

Zewsząd dobiegały rozpaczliwe krzyki ludzi – mordowanych, palących się, wieszanych, rannych od kul. Owe odgłosy przeplatały się z rykiem bydła, rżeniem koni, kwikiem świń, wyciem i szczekaniem psów. Słup ognia i dymu wzbijał się pod czyste, usłane gwiazdami, ciemne niebo, które zdawało się być obojętne na los ludzi w mroźną, wigilijną noc. W Ihrowicy tego dnia zginęło 68 osób.

Ja i Jan na razie pozostaliśmy tam, gdzie byliśmy, a siostra Stanisława wyrwała z pokrycia obory nieco słomy i przez ten otwór z córeczką zeskoczyła z dachu na ziemię. Wraz z mężczyzną, który ukrywał się pod oborą, puścili się biegiem w stronę naszej piwnicy, znajdującej się pod stodołą. Chwilę później znaleźli się tam mama wraz z moim bratem Kazikiem. Myśleli, że są już bezpieczni, ale po kilku minutach ktoś podpalił stodołę. Siostra nalegała, aby nikt na razie nie opuszczał piwnicy, bo w ten sposób zdradziłby obecność pozostałych, ale ów mężczyzna wyszarpnął się z rąk Stasi i pobiegł w stronę łąk. Nic mu się nie stało, więc także inni postanowili uciekać, bowiem spadające z dachu belki tarasowały wyjście z piwnicy. Mama i Kazik ukryli się u sąsiada, Ukraińca Petera Bojki. Umieścił ich w oborze.

Stasia z dzieckiem uciekła w stronę stodoły Ukraińca Pawła Łysego i przycupnęła pod ścianą. Jan nie chciał opuścić strychu, wobec tego zeskoczyłem sam i zobaczyłem, że pali się obejście Ukraińca, w którego oborze byliśmy ukryci. Gospodyni z córką usiłowały polewać strzechę obory wodą. Kiedy mnie zobaczyły, młodsza krzyknęła w moja stronę, że to przez nas, ale matka kazała jej nic nie mówić.
Dobiegłem do miedzy i czołgałem się nią w stronę łąk i rosnących drzew. W pewnej chwili usłyszałem głos siostry. Obróciłem się. Machała rękami, przyzywając mnie w swoją stronę. Wróciłem do niej. Ukryliśmy się w jamie po ziemniakach w obejściu sąsiada – Ukraińca. Byłem ubrany w sweter włożony na gołe ciało, a na głowie miałem czapkę. Stasia i jej córeczka też były w swetrach. To dzięki niej nie zamarzłem. Kazała mi się ruszać, bezustannie mówiła do mnie.

Ludzkich krzyków i strzałów już nie było słychać. Banderowcy wycofali się z Ihrowicy. Od Tarnopola nadciągała spóźniona pomoc. Ale siedzieliśmy z siostrą w jamie przez kilka godzin, bojąc się spotkania z bandą UPA. Wcześnie rano usłyszeliśmy kroki. Była to polska rodzina, matka i trzy córki. Powiedzieli, że bandytów już nie ma we wsi. Na wpół żywi z zimna poszliśmy w stronę ich domu. Na podwórku stała już moja matka wraz z Kazimierzem. Zaproszono nas do domu na gorącą herbatę. Później poszliśmy w stronę rodzinnego domu. Trzęśliśmy się jeszcze z zimna i strachu.
Widok był straszny. Dom, stodoła i komórka były doszczętnie spalone. Niewiele ocalało. Podeszła do nas sąsiadka, żona Pawła Łysego, i zaprosiła nas na gorący posiłek.

Po jakimś czasie poszedłem w stronę plebanii, w pobliżu której gromadzili się polscy mieszkańcy Ihrowicy. Część osób rozmawiała, niektórzy płakali, szczególnie wychodzący z plebanii. Okazało się, iż cała rodzina księdza Stanisława Szczepankiewicza została zamordowana: ksiądz, jego brat Bronisław, siostra Maria i matka Anna. Oprócz matki księdza, która być może zmarła na atak serca, pozostałych zarąbano siekierami.

Stefania Karkosz-Białowąs była kucharką u księdza. W tym dniu poszła odwiedzić rodzinę i udało jej się szczęśliwie przeżyć koszmar. Wczesnym rankiem 25 grudnia powróciła na plebanię. Oto, co zapisała na kartach swojego pamiętnika wiele lat później: «Rodzinę księdza znalazłam w drugiej spiżarni, gdzie drzwi były wyrąbane. Wszyscy leżeli pomordowani, boso, w kałuży krwi. Do dziś ten obraz stoi mi w oczach. Siostra księdza, Maria, miała piękne i długie warkocze. Leżała rozkrzyżowana. Brat księdza, Bronisław, miał piersi i brzuch rozrąbane siekierą».

Naprzeciwko plebanii została spalona żywcem pięcioosobowa polska rodzina i jedna osoba narodowości ukraińskiej. Kiedy radzieckie oddziały spieszące z pomocą dotarły do wsi na krótko przed północą, z płonącego domu wyniesiono trzynastoletnią Stefcię. Jeszcze żyła, mimo iż miała niemal zwęglony tułów. Prawdopodobnie spadł na nią płonący sufit bądź ściana. Ale twarz, ręce i nogi były nienaruszone przez ogień. Nawet piękny warkocz dziewczynki ocalał. Stefcia zmarła po kilku godzinach.

Z jednej ze spalonych osób tyle zostało, że części ciała zmieściły się w wiaderku na wodę. Wszędzie czuć było przenikliwą, charakterystyczną woń.
Rodzina Kuczerów także mieszkała w Ihrowicy Górnej. Oto fragmenty relacji Stefana Kuczery.
W ten wieczór wigilijny zasiedliśmy do kolacji całą rodzina oprócz ojca, ale była z nami jego siostra a moja ciocia. Ktoś zaalarmował Kuczerów, że pali się wieś. Zresztą po chwili sami usłyszeli strzały i dostrzegli łunę pożaru. Mama zaprowadziła nas do sąsiada. Był to Ukrainiec, bardzo dobry człowiek.
Nie pamiętam jego nazwiska, ale przezywali go Titunyk. Matka kazała nam u niego zostać, a sama pobiegła do domu, aby cos jeszcze zabrać. Któryś z banderowców zauważył ją. Bandyci obstawili dom i zaczęli strzelać, ale mama nie wychodziła. Wobec tego podpalili naszą oborę, a później dom. Mama wybiegła od tyłu, ale jeden z banderowców strzelił do mamy. Upadła jak nieżywa, dlatego zostawiono ja w spokoju. Gdy mama odzyskała przytomność, przyczołgała się do nas i resztkami sił opowiedziała, co się stało. Została postrzelona w pierś, kula utkwiła w płucu.

W tym czasie, kiedy Wiktoria Kuczera wybiegła na chwilę z domu, pozostawiając resztę rodziny pod opieką sąsiada – Ukraińca, trzech banderowców podeszło pod dom Titunyka. Wystraszony gospodarz nakazał Kuczerom schować się pod łóżko, a sam wyszedł przed dom. Pytany o „polaczków”, nie przyznał się, iż ma w domu uciekinierów. Ostatecznie banderowcy odeszli. Kuczerowie ocaleli, z wyjątkiem Wiktorii. Rano, następnego dnia zawieziono mamę furmanką do tarnopolskiego szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. c.d.n.

Na podstawie pisemnej relacji Władysława Białowąsa.
Opracował Krzysztof Raczyński.

źródło: OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Z IHROWICY
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
Показать сообщения:   
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА Часовой пояс: GMT + 4
На страницу 1, 2, 3, 4, 5  След.
Страница 1 из 5

 
Перейти:  
Вы не можете начинать темы
Вы не можете отвечать на сообщения
Вы не можете редактировать свои сообщения
Вы не можете удалять свои сообщения
Вы не можете голосовать в опросах




Администрация сайта не несет ответственности за публикуемые на форуме сообщения

© 2005-2020 www.Anti-Orange-ua.com.ru