Я - Anti-Orange!
Уважаемые участники форума!
Сайт "Я - Анти-Оранж" переехал по адресу anti-orange.com.
Там же находится новый форум.
Данный форум работает в режиме архива, все функции, кроме чтения отключены.

Dowody zbrodni OUN i UPA
На страницу Пред.  1, 2, 3, 4, 5  След.
 
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА
Предыдущая тема :: Следующая тема  
Автор Сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Фев 26, 2008 10:10 pm
Ответить с цитатой

Czytać tu:
W. Filar: WOŁYŃ W LATACH 1939-1944
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение "Wiersze" banderowskie  |    Добавлено: Вс Мар 09, 2008 2:02 am
Ответить с цитатой

Otrzymaliśmy od p. Kazimierza Boguckiego z Olsztyna, wiceprezesa Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, któremu chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować, zestaw niezwykle interesujących materiałów dotyczących działaności ukraińskich nacjonalistów na terenie woj. warmińsko-mazurskiego i nie tylko. Materiały są w formie drukowanej, więc trzeba czasu, aby je przepisać. Sukcesywnie będziemy zamieszczać najciekawsze z nich. Na początek, proponujemy wyjątki(fragmenty czterech wierszy) z literackiej(?) twórczości nacjonalistów ukraińskich. Tomik owej "poezji" został wydany w latach dziewięćdziesiątych w Łucku, następnie kolportowany był wsród młodzieży ukraińskiej w Polsce.



"Pieśń o rizunie"

Tam w lesie w ciemnych borach
grają surmy bojowe.
Tam hulają rizunowcy-
sławni rycerze, groźni.
(...)
Leje się wraża krew wszędzie
gdzie stąpa oddział rizunów.


"My zrodzeni z krwi narodu"

Śmierć, śmierć, Lachom śmierć
śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie
W bój krwawy OUN wiedzie nas.


"Kto kocha Ukrainę"

Za Wisłę wygonimy
przeklętych Polaków
I staniemy na granicy
żeby do nas nie wtargnął Lach.


"Jęczy naród ukraiński"

Uciekajcie na kraj świata
bo nadchodzi zemsty czas
Będziemy rżnąć i strzelać
i dusić będziemy was.

Zgroza! Trzeba przynać, że rizuni (na zdjęciu odznaka Ukraińskiej Powstańczej Armii) potraktowali niestety twórczość swoich "poetów" dosłownie i wprowadzili ją w życie. Tego typu teksty dziś otrzymuje w procesie wychowania, a więc również w procesie wzrastania w ukraińską tożsamość, młodzież ukraińska w Polsce! Przyszłość Polski, ślepej na rzeczywiste zagrożenia, rysuje się w nieciekawych barwach.

źródło: "Wiersze" banderowskie

(po rosyjsku tu: Националистические "стихи")
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Мар 19, 2008 2:49 pm
Ответить с цитатой

Pamięci leśników z Podkarpacia.



Przełamana odznaka „Straż Lasowa” znaleziona w bieszczadzkim lesie


Święto zmarłych to zawsze okazja do refleksji i wspomnień o tych, co odeszli, w tym również o nieżyjących już leśnikach. Nie wszyscy z nich „odchodzili w pokoju” – na Podkarpaciu wielu straciło swe życie podczas ostatniej wojny. Ponieważ trwała ona tu dłużej niż gdziekolwiek indziej, dłużej też zbierała swe krwawe żniwo wśród miejscowych leśników. Wielu z nich nie ma swych grobów, na których moglibyśmy zapalić znicze – pomnik mogą mieć tylko w naszej pamięci. Zatem wspomnijmy losy choćby tylko niektórych:

Kampania wrześniowa
Ppor. rez. MARIAN ZAREMBA w dniu 21 czerwca 1939 roku uzyskał tytuł inżyniera leśnictwa na Wydziale Rolno-Lasowym Politechniki Lwowskiej. Dwa miesiące później został zmobilizowany i objął dowództwo plutonu karabinów maszynowych w samodzielnym batalionie VI Pułku Strzelców Podhalańskich z Sambora. Oddział rozlokowano wzdłuż linii Sanu pod Sanokiem. Tu bronił się do ostatniego naboju, po czym ujęty przez Niemców, został zamordowany. Wraz z nim zginał inny leśnik, Leon Urbaniak – „leśniczy z gór”, jak napisał o nim towarzysz broni w liście do rodziny.

Wśród beskidzkich kurierów przeprowadzających ludzi przez Karpaty nie brakło leśników. Jednym z nich był WOJCIECH GRODZIŃSKI –inżynier leśnik, ur. 1902 r.. leśniczy w lasach Biskupstwa Przemyskiego w Jaśliskach. (Obecnie Nadleśnictwo Rymanów). Wzięty do niewoli w kampanii wrześniowej 1939 r. uciekł Niemcom i powrócił w rodzinne strony. Jako kurier beskidzki wielokrotnie przeprowadzał ludzi przez Przełęcz nad Czeremchą na południową stron Karpat. W 1942 roku aresztowany przez Niemców, zmarł w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu. W tym samym obozie, rok później zmarł inny kurier beskidzki, leśniczy z Równego k. Dukli WOJCIECH KARNIA.

Na terenie Bieszczadów funkcjonowały również trasy kurierskie obsługiwał JAKUB PAŁASIEWICZ – leśniczy w Balnicy w majątku Krasińskich. Aresztowany za swą działalność przez Niemców, trafił do Oświęcimia, skąd już nigdy nie powrócił.
Nie można dziś znaleźć ich grobów. Jedynie pomnik „Kurierom beskidzkim” w Jasielu na terenie rezerwatu „Źródliska Jasiołki” przypomina o ich życiu i działalności. Postawili go działacze PTTK na terenie obecnego rezerwatu „Źródliska Jasiołki”.


W ruchu oporu
Lasy podczas wojny były prawdziwą „zieloną twierdzą”. Leśniczówki i gajówki pełniły rolę kwater partyzanckich i punktów kontaktowych. Tak też było w Puszczy Solskiej i Sandomierskiej. Wielu ludzi lasu straciło tu życie działając w podziemiu. Do tych aktywnych należał ZYGMUNT SIKORSKI – inżynier leśnik ur. 1902r., leśniczy w leśnictwie Brzyska Wola w Ordynacji Potockich. (obecnie Nadleśnictwo Leżajsk). Podporucznik AK w pow. Leżajsk. Przez pewien czas ukrywał się w gajówce w Brzyskiej Woli. Zamordowany przez obersturmbanfurera Knüsslinga z dniu 1 VIII 1943 r. Dziś w miejscu jego śmierci, przy leśnym dukcie, znajduje się krzyż z emblematem Polski Walczącej.

Wiosną 1944 roku za działalność w AK aresztowanych zostało dwóch leśników z okolic Ustrzyk Dolnych: leśniczy JÓZEF WILK – ps. „Dzik” i gajowy MARIAN ZACHARIASZ. Obydwaj zostali rozstrzelani przez Niemców w dniu 27.07.1944 roku w Zagórzu pod lasem w przysiółku Hanusiska w tzw. „Sosenkach” i pochowani w zbiorowej mogile.
Bardzo cenną dla polskiego wywiadu podziemnego działalność prowadził leśniczy z Nadleśnictwa Kolbuszowa, HENRYK AUGUSTYNOWICZ. Jako członek AK zbierał odłamki pocisków V-2 na poligonie przyległym do jego leśnictwa i przekazywał je polskiemu wywiadowi. Podejrzany o sabotaż został aresztowany i zginął w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.
Wśród działaczy AK znane było nazwisko IZYDORA HADYŃSKIEGO wysiedlonego w rzeszowskie leśnika z Pomorza. Był on w czasie wojny leśniczym w Żmigrodzie i aktywnie pracował w miejscowym ruchu oporu. Aresztowany przez Niemców, został zamordowany w jasielskim więzieniu.




Pomnik pomordowanych przez UPA w Baligrodzie




Pomnik leśniczego Sikorskiego w leśnictwie Brzyska Wola (Nadleśnictwo Leżajsk)


W walkach z UPA
Najwięcej leśników podkarpackich straciło życie już po zakończeniu wojny, w czasach, gdy na innych obszarach kraju trwało już normalne życie. Na Podkarpaciu przez kilka powojennych lat działały nacjonalistyczne bojówki Ukraińskiej Powstańczej Armii. Z ich rąk zginęło dziesiątki leśników.
Te tragiczną listę otwiera KAZIMIERZ GOŁĘBIOWSKI, leśniczy leśnictwa Brylińce (Nadleśnictwo Krasiczyn). Wiosną 1944 roku wracającego do domu w drodze z Przemyśla do Bryliniec pojmała sotnia UPA. Słuch o nim zaginął, nigdy nie znaleziono ciała. Jego brat– niedawno zmarły leśnik Tadeusz Gołębiowski - ufundował na cmentarzu w Zawadce k. Ropienki symboliczny grób z napisem „Kazimierz Gołębiowski, 1923-1945, zamordowany w lasach Rybotycze”.



Symboliczny grób leśniczego Kazimeirza Gołębiowskiego


W dniu 6 sierpnia 1944 roku podczas rzezi Polaków w Baligrodzie dokonanej przez sotnię „Bira” zamordowani zostali: WOJCIECH BERDA, leśniczy w Bystrem k. Baligrodu i ZYGMUNT BOREK-PREK, adiunkt leśny w Baligrodzie, przewodnik oddziału partyzanckiego. Zginęło wówczas łącznie 42 osoby. Ciała pochowano w parku dworskim i dopiero w latach 70-tych podczas ekshumowano. Dziś ich szczątki spoczywają na cmentarzu w Baligrodzie w zbiorowym grobie.

W czasie wojny czynnym członkiem ruchu oporu był MICHAŁ DARAŻ, gajowy w leśnictwie Śliwnica. W leśniczówce dawał schronienie partyzantom oraz grupie desantowej spadochroniarzy radzieckich. Juz po zakończeniu wojny, jako gajowy był przewodnikiem polskiego oddziału pościgowego za resztkami sotni UPA i w czasie tej akcji został ujęty przez banderowców. W dniu 7.06.1947r. bestialsko zamordowany wraz z 7 innymi cywilami w leśnym uroczysku. Ciała pomordowanych spoczęły po wojnie we wspólnej mogile na cmentarzu w Dubiecku, natomiast w miejscu kaźni stoi dziś skromny betonowy krzyż. Imię gajowego Michała Daraża nosi Szkoła Podstawowa w Śliwnicy.
Tragicznie zginął FRANCISZEK KRÓL z Tarnawy Niżnej, absolwent Szkoły Leśnej w Bolechowie, legionista w stopniu starszego sierżanta, leśniczy w Jasynowie k. Tarnawy Niżnej Znalazło u niego schronienie przed terrorem UPA kilka rodzin kolejarzy i leśników z okolic Turki. Wszyscy - 18 osób- zostali w bestialski sposób zamordowani w debrach k. Mucznego przez UPA. Leśniczy Król zastrzelony został podczas próby ucieczki.

Przy wielu nazwiskach tragicznie zmarłych leśników znajdujemy notki: „powieszony przez UPA”, „zamordowany toporem, ciało wrzucono do studni przy leśniczówce...” „uprowadzony przez UPA – ciała nie znaleziono”. Kilka lat temu poszukiwacze militariów w lesie na Chryszczatej odkryli przełamaną na pół blachę odznaki służbowej „Straż Lasowa”. Być może należała do jednego z uprowadzonych do lasu i zamordowanych tu leśników i jako symbol polskości została przez oprawców zniszczona?

To tylko wybrane losy leśników z Podkarpacia. Lista poległych zawiera prawie 150 nazwisk i wciąż nie jest zamknięta.
Pamiętajmy o tych, co już dawno odeszli!

źródło: Pamięci leśników z Podkarpacia
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вс Мар 23, 2008 2:15 am
Ответить с цитатой

Artykuł Tarnopolskie historie (10)
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Апр 07, 2008 12:34 am
Ответить с цитатой



"Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku"
Jan Białowąs
Wyd. Polihymnia, Lublin 2003, s. 225, ilustracji 55.
Cena (wersja papierowa): 20 zł + koszty wysyłki.
Tu możesz bezpłatnie pobrać pełny tekst książki
(w postaci pliku MS Word).

źródło: http://www-kresy.pl/wolyn/
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вт Апр 22, 2008 7:45 pm
Ответить с цитатой

Polska samoobrona na Wołyniu.

Pierwsze placówki samoobrony polskiej na Wołyniu zaczęły powstawać w początkach 1943r. w związku z narastającą liczbą napadów na ludność polską. Placówki samoobrony organizowano głównie w miejscowościach (wioskach i koloniach) o przewadze ludności polskiej. W osadach, gdzie większość stanowili Ukraińcy, tworzenie samoobron było skazane na niepowodzenie. Skończyłoby się to denuncjacją u Niemców. Z reguły nie organizowano punktów oporu w miejscach, gdzie stacjonowały załogi niemieckie (miasta, część miasteczek i majątków ziemskich). Obecność Niemców odstraszała bojówki banderowskie, po za tym używanie (nielegalnej rzecz jasna) broni pod bokiem okupanta gwarantowało poważne kłopoty.

Powstawanie polskich samoobron następowało oddolnie. Kierownictwo Państwa Podziemnego zostało zaskoczone antypolską akcją nacjonalistów ukraińskich. Właściwie do lipca 1943r. łudzono się możliwością nawiązania dialogu z Ukraińcami w celu wspólnej walki z okupantem niemieckim. Na powyższe nałożył się spór pomiędzy komendantem okręgu AK Wołyń Kazimierzem Bąbińskim „Luboniem" a Okręgowym Delegatem Rządu Kazimierzem Banachem co do podejścia do sprawy ukraińskiej. Często w opracowaniach i relacjach kresowiaków można spotkać się z pretencją wobec Państwa Podziemnego i AK, że nie zapewniły ludności polskiej odpowiedniej ochrony.

Siemaszkowie, badacze ludobójstwa wołyńskiego wyróżniają dwie podstawowe formy polskiej obrony:
- samoobrona, czyli grupy, oddziały, placówki, ośrodki i bazy samoobrony,
- oddziały partyzanckie.
Oprócz powyższego istniały takie formy ochrony (ale nie obrony) jak nocowanie poza domem (znane są przypadki sypiania całych rodzin pod gołym niebem w marcu), gromadzenie się na noc w jednym, dobrze strzeżonym, murowanym budynku, przygotowywanie kryjówek i schronów, wystawianie wart, ostrzeganie o napadach sygnałami dźwiękowymi czy odstraszanie napastników poprzez demonstracyjne noszenie atrap broni albo rozsiewanie fałszywych plotek o rzekomej sile polskich osad.

Podstawowym problemem samoobron było uzbrojenie. Broń i amunicję zdobywano kupując je od Niemców, przyjaznych Polakom Węgrów, partyzantów sowieckich bądź wygrzebując ją na pobojowiskach. W sporadycznych przypadkach władze niemieckie zgadzały się przydzielić polskim osadom kilka sztuk broni dla obrony przed „bandytami". Było to szczególnie cenne, gdyż pozwalało „legalnie" otwierać ogień bez obawy sankcji niemieckich. Mimo tego uzbrojenie samoobron było fatalne. Wielu członków samoobrony posiadało jedynie pałki, widły, siekiery czy piki.

Różnica pomiędzy placówką a ośrodkiem (bazą) samoobrony polega na tym, że placówka to pojedyncze osiedle a baza to zespół osiedli połączonych wspólnym systemem obronnym. Liczbę placówek (pojedynczych bądź wchodzących w skład bazy) Siemaszkowie oceniają na 128. Z kolei inny badacz podaje liczbę 300 ośrodków. Nie wnikając w to, kto ma rację, należy stwierdzić, że było to dramatycznie mało wobec liczby 3400 miejscowości, w których żyli Polacy na Wołyniu. Było to spowodowane okolicznościami, o których mówiłem już w notce „Wołyń na początku 1943r. Spóźniony wstęp."- dominacją ludności ukraińskiej nad polską mniejszością i ogołoceniem Polaków z elity przywódczej.

Wyróżnia się 15 najważniejszych ośrodków samoobronnych na Wołyniu: Pańska Dolina (powiat Dubno), Zaturce (powiat Horochów), Huta Stara i Huta Stepańska-Wyrka (powiat Kostopol), Zasmyki i Dąbrowa (powiat Kowel), Jagodzin-Rymacze (powiat Lubomel), Przebraże, Antonówka Szepelska i Rożyszcze (powiat Łuck), Antonówka (pow. Sarny), Bielin-Spaszczyzna i Andresówka (pow. Włodzimierz Woł.), Witoldówka i Ostróg (pow. Zdołbunów) oraz dwie duże placówki samoobrony: Rybcza i Dederkały (pow. Krzemieniec).

Najbardziej znanym ośrodkiem samoobrony na Wołyniu jest z pewnością Przebraże. Pod koniec lutego 1943r. na zebraniu starszyzny wioski podjęto tam decyzję o powołaniu samoobrony. Komendantem wojskowym samoobrony został Henryk Cybulski ps. „Harry" a komendantem obrony cywilnej Ludwik Malinowski, ps. „Lew". Pierwszy z nich był podoficerem rezerwy WP zbiegłym z sowieckiego zesłania, drugi zaś byłym legionistą, który uniknął łagru ukrywając się. Z początkowych 25-30 ludzi samoobrona rozrosła się do ok. tysiąca zbrojnych pod koniec 1943r. W tym czasie zdążyła odeprzeć kilka dużych ataków UPA i przejść do kontrataku oczyszczając okolicę z ludobójczych oddziałów. Jednocześnie Przebraże miało podpisany „pakt o nieagresji" z pobliską ukraińską wsią Jezioro. Strony wywiązały się z tej umowy do końca wojny. Podaje się, że schronienie w Przebrażu znalazło 10-28 tysięcy ludzi, przy czym ta pierwsza liczba jest najbardziej prawdopodobna.



Na zdjęciu: dowództwo samoobrony Przebraża. W dolnym rzędzie od prawej: Henryk Cybulski, Ludwik Malinowski, Albert Wasilewski (II zastępca dowódcy).

Sukces Przebraża był wyjątkiem wśród polskich placówek i baz samoobrony na Wołyniu. Większość samoobron nie dotrwała do nadejścia wojsk sowieckich - została rozbita przez UPA lub/i ewakuowała się.

To właśnie do członków organizujących się polskich samoobron pisał 22. kwietnia 1943r. komendant okręgu AK Wołyń: „Zakazuję stosowania metod jakich stosują ukraińskie rezuny. Nie będziemy w odwecie palili ukraińskich zagród lub zabijali ukraińskich kobiet i dzieci. Samoobrona ma bronić się przed napastnikami lub atakować napastników, pozostawiając ludność i jej dobytek w spokoju".

Powinno się te słowa cytować tym, którzy próbują twierdzić, że UPA to „ukraińska AK".

Źródła:
Władysław Filar, „Przebraże bastion polskiej samoobrony na Wołyniu”, Warszawa 2007
Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
Artykuł „Samoobrona ludnosci polskiej na Wolyniu w 1943 roku” na stronie http://27wdpak.btx.pl/ , Michał Klimecki, Zbigniew Palski
Zdjęcie dowództwa Przebraża ze strony http://malinowski.masaz-lomilomi.pl/

Link: Wydarzyło się 65 lat temu. Polska samoobrona na Wołyniu
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Апр 24, 2008 3:29 am
Ответить с цитатой

Pamięci Tych, którzy zginęli z rąk OUN-UPA tylko dlatego, że byli Polakami:

WŁADYSŁAW KUBÓW. TERRORYZM NA PODOLU
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
Mat

Участник


Зарегистрирован: 17.11.2007
Сообщения: 20


Сообщение Z raportow Armii Krajowej  |    Добавлено: Сб Июн 07, 2008 2:41 am
Ответить с цитатой

Raporty Komendy Armii Krajowej Lwów „Rzezie Wołyńskie” koniec
lipca/ początek sierpnia 1943 /fragmenty/

„Akcja mordowania Polaków zaczęła się na Wołyniu właściwie przed
trzema miesiącami. Początkowo były to morderstwa indywidualne,
głównie wśród nauczycielstwa, urzędników, byłych wojskowych, księży,
organistów, byłych sekretarzy gnuśnych, ekonomów, zarządców
majątków.
W powiecie chorochowskim Ukraińcy już w kwietniu otoczyli 17
polskich osad lub wsi, w których była przewaga Polaków, odcinając
ludnośc od jakiegokolwiek kontaktu ze światem i przez kilka tygodni
dokonywali tam niesamowitych okrucie ństw , plądrując wszystkie domy
i rabując mienie.
Prawie we wszystkich wypadkach napady organizowali sołtysi ukraińscy
i ich sekretarze. Ostatnią akcję poprzedziły ukraińskie cwiczenia
wojskowe w lasach zabłocickich (k. Zabłociec pow. Włodzimierski),
lachowskich (k. Lachowa gm. Poryck, pow. Włodzimierski), w
Marysinie (gm. Poryck), i w Zawidowie (gm. Poryck). Tam obradowały
sztaby i tam zapadały decyzje.

Na cztery dni przed akcją obejmującą wymienione wyżej miejscowości
odbyły się w budynkach szkolnych specjalne wykłady, na których
mówiono o konieczności wymordowania wszystkich Polaków na Wołyniu.
Operowano przy tym hasłami: Wyrżnąc Lachów aż do 7 pokoleń, nie
wyłączając tych, którzy nie mówią już po polsku. Agitatorami byli
ludzie z Małopolski Wschodniej.

Pierwszorzędną rolę propagandową pełnił kler ukraiński nawołując
do mordowania Polaków: „Dośc już Lachy paśli się na ukraińskiej
ziemi, wyrywajcie każdego polskiego pionka z korzeniami”.

Na dwa dni przed jednoczesnym zorganizowanym napadem na wszystkie
wsie w zagrodach polskich podrzucono podpisane przez OUN ulotki
w języku polskim i ukraińskim, nawołując do zjednoczenia się
Polaków z Ukraińcami w obliczu wspólnego wroga, jakim są Niemcy
i Moskale.
W rozmowach z Polakami, którzy przeczuwali już niebezpieczeństwo,
sąsiedzi Ukraińcy, uspokajali ich , aby niczego się nie obawiali,
gdyż nikt im krzywdy nie zrobi. Często byli to kumowie, koledzy,
ludzie mówiący sobie po imieniu. W wielu przypadkach grozili, że
gdyby który Polak uciekł ze wsi , to gospodarstwo jego puszczą
z dymem. Powtarzali: gdy Polak opuszcza ukraińską wieś - jest
wrogiem Ukraińców. W ten sposób do ostatniego dnia zachowywali
Ukraińcy pozory solidarności, aby uśpic czujnośc ludności polskiej,
a gdy padło hasło pogromu, na domy polskie rzucili się najbliżsi
Ukraińcy – sąsiedzi mordując Polaków, z którymi często żyli
w najlepszej zgodzie i przyjaźni od dziesiątków lat.
Ofiarą band padły przede wszystkim pierwsze kolonie polskie od Bugu,
gdzie najpierw też padły hasła : Smert Lacham – Sława Ukrainie.
Pierwsze szeregi band posiadały mundury sowieckie i niemieckie ,
zawsze jednak byli to miejscowi Ukraińcy i zawsze w napadach
przewodzili umundurowania – milicjanci ukraińscy, którzy - jak
wiadomo - z całego Wołynia zbiegli w lasy. Bandu uzbrojone były
w lekkie sowieckie karabiny maszynowe typu fink, w 70- strzałowe
karabiny maszynowe typu dechtarew, w sowieckie maximy, w karabiny
ręczne, w 12-strzałowe browningi, mieli też stare nagany rosyjskie,
oraz inne najrozmaitsze typy broni i granaty.
Za uzbrojonymi szeregami bandy sunęła czerń miejscowych
Ukraińców , mężczyzn i kobiet, których narzędzia zbrodni stanowiły:
widły, kosy, motyki, piły, siekiery, młoty, noże i kije.

W 40% banda była umundurowana, zdarzało się jednak, że w wielu
wsiach pogromy przeprowadzała ludnośc nieuzbrojona i nieumundurowana
pod kierownictwem 3-4 osobników umundurowanych i uzbrojonych.
We wszystkich bez wyjątku wsiach, osadach, koloniach, akcję
mordowania Polaków przeprowadzali Ukraińcy z potwornym
okrucieństwem, Kobiety – nawet ciężarne - przybijali bagnetami do
ziemi, dzieci rozrywali za nogi, inne nadziewali na widły i rzucali
przez parkany, inteligentów wiązali kolczastym drutem i wrzucali
do studzien, odrąbywali siekierami ręce, nogi, głowy, wycinali
języki, obcinali uszy, nosy, wydłubywali oczy, wyrzynali
przyrodzenia, rozpruwali brzuchy i wywlekali wnętrzności, młotkami
rozbijali głowy , żywe dzieci wrzucali do płonących domów.

Szał barbarii doszedł do tego stopnia, że żywych ludzi przerzynali
piłami, kobietom obrzynali piersi, inne nadziewali na pale, lub
uśmiercali kijami. Wielu ludzi skazywali na śmierc – z wyroku -
odrąbując im ręce i nogi a dopiero potem głowę. Za uciekającymi
przez pola organizowali nagonki, wyłapując lub zabijając na miejscu
kogo dopadli. Do kryjówek podziemnych w zabudowaniach i do piwnic,
gdzie zdołała się schronic większa ilośc ludzi, wrzucali granaty
lub pęki zapalonej słomy. Z wielu miejscowości ucieczka była po
prostu niemożliwa, gdyż we wsiach nadrzecznych pozrywali mosty,
a na drogach wylotowych postawili posterunki.
Wszystkie domy polskie ulegają spaleniu, z trupów ściągają ubranie
i buty, całe mienie mordowanych – inwentarz żywy i martwy –
rabują. „
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение Napad band UPA na wies Buszcze  |    Добавлено: Вт Июн 10, 2008 4:10 pm
Ответить с цитатой

...Tejże nocy bandy UPA otoczyły szczelnym korowodem wieś Buszcze, podpaliły zabudowania i kościół, w którym między innymi schroniła się miejscowa ludność. W bestialski sposób zamordowali 24 osoby, w tym na oczach leżącej żony w połogu rozstrzelali miejscowego lekarza doktora Jana Załuczkowskiego. Ogień strawił wieś, kościół, archiwum kościelne z licznymi zbiorami, w tym dorobek piśmienny ks. Stanisława Brzeżańskiego. Zdołano uratować tylko fragmenty "Katechizmu", napisanego przez ks. Brzeżańskiego. Spaliły się przepiękne ołtarze w kaplicach bocznych: św. Mikołaja - obraz św. Anny w kaplicy Krzyża św. - obraz św. Brygidy.


Spalony w Wielki Piątek kościół w Buszczu, zdjęcie z 1960 roku

Wspomnianej nocy styczniowej został zamordowany między innymi Franciszek Skałuba, siostrzeniec ks. Filipa Zająca - późniejszego proboszcza parafii Racławice Śląskie, którego to ks. Zając przygotowywał skrycie do wstąpienia w progi Seminarium Duchownego, ponieważ Franciszek Skałuba cieszył się powołaniem do kapłaństwa. Tej samej nocy bandyci mieli zamiar zabić miejscowego proboszcza z Buszcza ks. Filipa Zająca, lecz on cudem uniknął śmierci. Zerwawszy się ze snu w samej nocnej bieliźnie, boso, zamierzał się gdzieś ukryć, gdy nagle został postrzelony w rękę i upadł na śnieg. Bandyci szukali księdza dokładnie, ale nie potrafili go znaleźć. Prawdopodobnie bielizna księdza była koloru białego i zlała się ze śniegiem. Od tego momentu aż do śmierci ks. Zając miał w pewnym stopniu niesprawną rękę. Świadkowie podają, iż tamtej nocy w całej wiosce było bardzo jasno, ponieważ bandyci podpalili kościół. Spłonął cały dach oraz wszystko co było wewnątrz kościoła. Ocalał tylko główny ołtarz wraz z cudownym obrazem Matki Bożej. Ksiądz po napadzie uciekł do miasta Brzeżany, do tamtejszych księży. Ludność, która ocalała również uciekła do miasta, ponieważ w miastach przeważnie kwaterowało wojsko niemieckie, co wydaje się paradoksem, ale i prawdziwe - było bezpieczniej. W latach wojny, a raczej mordu Polaków, powstał na tamtejszych terenach wielki głód, ponieważ niektórzy ludzie nie zdołali zabrać niczego, gdyż mord odbył się nocą z zaskoczenia, w najmniej spodziewanej chwili...

źródło: Przewiezienie obrazu Matki Boskiej z Buszcza do Racławic Śląskich
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Июл 02, 2008 5:56 pm
Ответить с цитатой

Ukraińskie ofiary OUN-UPA.
Dr Wiktor Poliszczuk.
"Ludobójstwa i wygnania na kresach" - Katowice - Oświęcim 1999.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение DO NIEBA NIE MOZNA OD RAZU  |    Добавлено: Ср Окт 01, 2008 10:44 am
Ответить с цитатой

DO NIEBA NIE MOŻNA OD RAZU
Jacek E. Wilczur


Fragmenty

Jacek E. Wilczur, historyk i politolog, urodzony we Lwowie. W czasie minionej wojny i okupacji Lwowa wraz z grupą dzieci rozbijał i okradał niemieckie wagony towarowe i magazyny wojskowe, otrzymując w ten sposób całą rodzinę. Dwukrotnie aresztowany. Osadzony i skazany na karę śmierci, odbity z więzienia w przededniu egzekucji. Jeden z najmłodszych żołnierzy Jana Piwnika - Ponurego. Dwukrotnie ranny w walkach z Niemcami, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Ukończył dwie wyższe uczelnie. Doktorat uzyskał na Wydziale Historycznym UW. Pracował w Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Opublikował w kraju i za granicą 23 książki poświęcone II wojnie światowej, ludobójstwu hitlerowskiemu oraz ok. 2000 artykułów, z czego ok. 600 poświęconych zagładzie narodów polskiego i żydowskiego, losom więźniów i jeńców wojennych w obozach niemieckich. Wykładowca akademicki - specjalista w zakresie niemcoznawstwa, dziejów Ukrainy i Litwy w latach II wojny światowej.
Do nieba nie można od razu. To szczególnego rodzaju kronika zagłady mieszkańców Lwowa po zajęciu miasta przez wojska niemieckie 30 czerwca 1941, opis bestialstwa ukraińskich nacjonalistów, męczeństwa Polaków i Żydów. Książka stanowi dokument epoki Holocaustu polskiego i żydowskiego.

Dlaczego napisałem tę książkę?
Czas, który opisany jest w tej książce przeminął i można mieć nadzieję, że przeminął bezpowrotnie. To, o czym mowa w książce, nigdy już nie powtórzy się w Europie. Jednakże odległość między tamtą epoką, tamtym czasem a dniem dzisiejszym jest krótka. Opisane w książce lata 1941-1943 na okupowanych ziemiach polskich, we Lwowie i na dawnych Kresach Wschodnich RP trwają nadal w pamięci tysięcy byłych mieszkańców. Zakodowane są one w pamięci ich dzieci i wnuków, utrwalone w dokumentach zachowanych w archiwach krajowych i zagranicznych, w literaturze historycznej, w opublikowanych wspomnieniach w Polsce i za granicą. Ci z mojego pokolenia oraz starsi od nas, którym udało się uniknąć śmierci z rąk niemieckich lub ukraińskich, zachowali w pamięci obrazy wydarzeń, które nastąpiły we Lwowie od 30 czerwca 1941 - czyli od wkroczenia ukraińskich batalionów Nachtigall i Roland podporządkowanych wywiadowi wojskowemu Abwehry oraz oddziałów Wehrmachtu - do 23 lipca 1944, kiedy to ostatni żołnierze niemieccy wycofali się z Miasta, do którego wkroczyła inna zaborcza formacja - sowiecka Czerwona Armia.

Tysiące ludzi, zmarłych w owych latach zorganizowanej zagłady, wskutek głodu, zimna, chorób, zamordowanych w bestialski sposób przez ukraińskie nacjonalistyczne bojówki i przez ukraińską policję pomocniczą, przez funkcjonariuszy specjalnych grup likwidacyjnych, przez oddziały SS, policji i regularnej armii niemieckiej, nigdy już nic nie powiedzą. Najczęściej ich szczątki spoczywają w dotąd nie ekshumowanych zbiorowych grobach na obrzeżach Lwowa, w zagajnikach i lasach podmiejskich, nie oznaczonych nagrobkami, krzyżami czy gwiazdą Syjonu, a nawet najmniejszym napisem. W jednej z tych mogił zbiorowych znajdują się szczątki moich najbliższych, rozstrzelanych, zakłutych bagnetami przez niemieckich nosicieli nowego porządku w Europie - Neuordnung i ich ukraińskich pomocników.

Ci ze zbiorowych mogił nigdy już niczego nie powiedzą i dlatego żywi winni mówić za nich.
Uczestniczyłem aktywnie w owym czasie jako dziecko w działaniach, o których wolałbym nie pamiętać, ale czas, o którym mowa wymusił na dzieciach ich udział w owych wydarzeniach. W czasie, o którym mowa, dla niemieckich sądów doraźnych i sądów specjalnych, nie istniało rozróżnienie między dorosłymi i dziećmi, jeżeli idzie o Polaków i Żydów. W celi dziecięcej, w której przebywałem, był razem z nami dziewięcioletni Rysiek, którego lwowski policyjny sąd doraźny skazał na śmierć i wyrok został wykonany.

22 czerwca 1941 w kilka godzin po tym, jak na Lwów, moje miasto rodzinne, spadły pierwsze niemieckie bomby, zacząłem zapisywać to wszystko, co się wokół mnie działo. Po zajęciu Lwowa przez Niemców nadal prowadziłem swoje zapiski, ale notowałem już tylko ważniejsze wydarzenia. Od 4 kwietnia do 1 października 1942 i od 29 grudnia 1942 do 29 września 1943 przebywałem w niemieckich więzieniach.

W pierwszym okresie była to cela przejściowa. Po krótkim w niej pobycie zostałem przeniesiony do celi dla małoletnich. Przy powtórnym aresztowaniu, od 4 stycznia 1943, po kilkudniowym pobycie w więzieniu wojskowym Wehrmachtu przy ul. Zamarstynowskiej, znalazłem się ponownie w Bycyrku przy ul. Kazimierzowskiej, w celi nr 3 dla recydywistów. Od 2 lipca do 29 września 1943 przebywałem w więzieniu w Stryju, w miejscu pracy niewolniczej, w majątku rolnym administrowanym przez holenderską jednostkę ochotniczą SS, we wsi Uhersko w pobliżu Stryja. W więzieniu i na robotach bardzo trudno było systematycznie prowadzić notatki. W przypadku przyłapania kogoś na spisywaniu wydarzeń, Niemcy zsyłali więźnia do obozu koncentracyjnego bądź rozstrzeliwali. W tym czasie notowałem wydarzenia na luźnych kartkach papieru zdobytych różnymi sposobami. Były to skrawki z opakowań przesyłek żywności od rodzin, papier z opakowań waty, a także na marginesach obrazków z wizerunkami świętych, dostarczanych do więzienia przez Radę Główną Opiekuńczą. Część tych zapisków zachowała się u p. Andrzeja Wasiutyńskiego, który siedział razem ze mną w celi i który z tego więzienia wyszedł. Po zakończeniu wojny odnalazłem go przez Polski Czerwony Krzyż. Wasiutyński wyniósł z więzienia moje notatki i zwrócił mi je w końcu roku 1947.

Nie wszystkie notatki zachowały się, część z nich przepadła, jednak większość wydarzeń z tamtego okresu zapamiętałem i mogłem je odtworzyć. Odtwarzając i rekonstruując moje zapiski, starałem się, aby zachować ich ówczesny styl i charakter. Z tych właśnie ocalonych zapisków, notatek i z tego, co zachowała pamięć, powstała ta niewielka książka.
Pierwsze wydanie książki pod tym samym tytułem: DO NIEBA NIE MOŻNA OD RAZU ukazało się wiele lat temu, nakładem Książki i Wiedzy. Na krótko przed oddaniem do składu w drukarni tekstu, wydawca usunął spore fragmenty, więcej niż cały arkusz drukarski. Usunięto też pewną ilość zapisów z treści książki. Zaledwie pięć lat po polskim Październiku, obowiązywały nadal zapisy cenzury, choć w złagodzonej formie. Także kilkanaście lat później Wydawnictwo Prawnicze postanowiło zachować wierny tekst pierwszego, okrojonego wydania. Obecne wydanie zawiera oryginalny tekst mojego pamiętnika oraz liczne informacje uzupełniające.

W czasie, kiedy ukazuje się moja książka, na granicach Polski panuje spokój a trudności, które przeżywa mój naród są chyba typowe dla okresu transformacji, kiedy to kraj i spora część Europy znajduje się w stadium przemian - odeszliśmy z jednego systemu, zdecydowanie złego, ale daleko nam jeszcze do osiągnięcia innego, lepszego, sprawiedliwego dla wszystkich bez wyjątku. Nic nie wskazuje na to, ażeby ów pokój panujący na naszych granicach państwowych miał zostać w najbliższym czasie naruszony. Nie wolno nam jednak zapominać o niedawnej przecież straszliwej przeszłości.
Przekazana Czytelnikowi książka, głównie Czytelnikowi młodego i średniego pokolenia ma na celu przypomnienie naszego własnego losu, losu zmarłych, i mniej licznych żywych uczestników wydarzeń, unicestwienia Polaków i Żydów.
To, o czym mowa w książce, działo się nie tak dawno i niedaleko od naszych dzisiejszych domów. A przecież uczestniczyli w tych wydarzeniach ludzie, którzy nierzadko są dziś naszymi sąsiadami, chociaż jest ich już coraz mniej i ubywa ich w szybkim tempie. Wraz z nimi odchodzi wiedza i pamięć o latach dla Polaków i Żydów tak bardzo tragicznych.

AUTOR
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Окт 01, 2008 10:50 am
Ответить с цитатой

.....................


1941 - Początek zagłady.

22 czerwca
Staliśmy przed wejściem do kina Kopernik przy ulicy Kopernika, a nauczyciel kupował bilety na poranek, który miał się rozpocząć o godzinie 9. Od strony dworca usłyszeliśmy wybuchy jakby pocisków artyleryjskich albo bomb. Kolejka do kas biletowych posuwała się dalej. W minutę albo dwie po tym, wybuchy rozległy się o wiele bliżej i usłyszeliśmy samoloty. Bomby czy pociski uderzały gdzieś blisko, bo usłyszeliśmy huk i walenie się murów, żelaza i szkła. Nasz nauczyciel powiedział nam, że to na pewno manewry, ale mimo to nie poszliśmy już dziś do kina. Nauczyciel kazał nam rozejść się do domów i powiedział, że sprawa się na pewno wyjaśni. Po powrocie do domu dowiedziałem się, że miasto było bombardowane. Kilka domów zostało zawalonych, są zabici i sporo rannych. Ojciec mówi, że to nowa wojna.

23 czerwca
Nikt dzisiaj nie spał w naszej kamienicy. Zresztą w nocy trwało bombardowanie. O godzinie 5 nad ranem ogłoszono komunikat z Moskwy o nagłej napaści na Związek Sowiecki i o rozpoczęciu przez Niemców wojny. Komunikat głosił, że wojnę tę Niemcy przegrają. Z żywnością nie jest najgorzej, ale już się daje odczuwać jej brak. Można jeszcze kupić śledzie zwykłe i suszone, chleb, sól i inne produkty. Z mięsem jest już gorzej. Co kilka godzin w którymś sklepie wydają cukier i konserwy rybne.

24 czerwca
Rosjanie cofają się i ludzie mówią, że lada dzień do miasta wejdą Niemcy. Już w kilku punktach miasta strzelano z okien i piwnic do wycofujących się wojsk rosyjskich. Najgorsza jest grupa nacjonalistów i dywersantów ukraińskich [1] w śródmieściu. Zajmują oni kilka domów przy ulicy Strzeleckiej, na placu Strzeleckim i w domach przy kościele Panny Marii Śnieżnej. Kilku w nich Rosjanie schwytali i rozstrzelali.
Inni nadal strzelają do Rosjan. Ukraińscy nacjonaliści obezwładnili proboszcza parafii Matki Boskiej Śnieżnej i stamtąd, z okien kościelnych, ostrzeliwali kolumnę wojskową na placu Krakowskim. Rosjanie ustawili działo czołgowe do strzału w stronę kościoła, ale ludzie prosili ich, aby nie niszczyli polskiego kościoła, bo to nie Polacy ostrzeliwują kolumnę wojskową, tylko nacjonaliści ukraińscy. Oficer, czołgista, posłał żołnierzy, aby sprawdzili, kto strzela. Ukraińców wykurzono i kościół pozostał cały.

25 czerwca
Rosjanie ogłosili, że kto z mieszkańców miasta chce, może wycofać się razem z armią. Pociągi odjeżdżają z dworca Podzamcze i wszystkie są tak przepełnione, że ludzie siedzą w oknach. Wyjeżdżają przede wszystkim rodziny urzędników i pracowników sowieckich, ale i też sporo Polaków, którzy nie chcą wpaść w niemieckie ręce.
Rosjanie wyraźnie wycofują się nie tylko z miasta, ale w ogóle z całej Małopolski Wschodniej. Mimo to mówią, że wrócą tu znów. Wycofujące się kolumny idą w szyku bojowym. Przed i po ich bokach pod ścianami domów, maszerują żołnierze z bronią skierowaną w okna domów po przeciwnej stronie ulicy. Od czasu do czasu żołnierze strzelają. Obecnie, po kilku zamachach urządzonych przez nacjonalistów ukraińskich, oddziały mają się już na baczności. Jeżeli zdarzy się, że grupa wojskowa zatrzymuje się gdzieś na odpoczynek, wówczas żołnierze oddają ludności swój chleb, konserwy, nierzadko i bieliznę.

Miasto jest bombardowane przez samoloty, które mają bliską drogę z lotnisk do nas. Wozy milicyjne i zakładowe zwożą codziennie zabitych do kostnic przy cmentarzach. Władze wojskowe uprzedzają, aby nie podnosić z ulicy żadnych torebek z cukierkami albo czekoladą. Istnieją podobno dowody na to, że dywersanci niemieccy podrzucają zatrutą żywność. Liczą oni przy tym na to, że małe dzieci podnoszą wszystko, co znajdą. Ludzie mówią, że Stalin zapowiedział klęskę Niemiec. Nie wydaje nam się, aby to mogło szybko nastąpić, tym bardziej, że Rosjanie wycofują się.

28 czerwca
W kilku punktach miasta ludzie rozbili i obrabowali sklepy państwowe, tak jakby już żadnej władzy nie było na świecie. Tak zrobiono tam, gdzie nie ma w pobliżu komisariatów milicji. Najbardziej głupie jest to, że ludzie rozbijają na przykład sklepy z artykułami sportowymi albo sklepy z papeterią. Mieszkańcy boją się jeszcze ruszać sklepy w śródmieściu, ale na peryferiach miasta mało gdzie pozostał pełny sklep. Zresztą, sami sprzedawcy przychodzą cichaczem i wybierają ze sklepów towary.

29 czerwca
Dzisiaj miasto było już niczyje. Przez cały dzień widziałem dwóch żołnierzy rosyjskich. Nacjonaliści ukraińscy wychodzą już z domów. Nie boją się nikogo, bo nie ma już władzy w mieście. Podobno patrole niemieckie stoją już na rogatkach miasta od strony ulicy Janowskiej. Najbardziej rozgorączkowani są Żydzi, którzy nie tyle boją się Niemców, ile ukraińskich faszystów. Niektórzy Żydzi już teraz oddają na przechowanie sąsiadom-Polakom swoje cenniejsze rzeczy, meble, odzież, a nawet swoje dzieci.

Nie ma już w mieście sklepów, są tylko porozbijane pomieszczenia, w których mieściły się sklepy. Ludzie porozbierali nawet drzwi i futryny. To ciekawe, że jest im wszystko jedno, co grabią - ot, aby nie być gorszym od innych i też coś przynieść do domu. Sąsiedzi nasi - ukraińscy nacjonaliści - takim wzrokiem patrzą już dziś na wszystkich, że można się domyślić, co to by było, gdyby mogli działać swobodnie.

30 czerwca
Wojska niemieckie zajęły jednocześnie miasto z kilku stron [2]. Piechota weszła od ulicy Żółkiewskiej i Zamarstynowa, a czołgi od Gródeckiej i lasku Brzuchowickiego. Również od strony Persenkówki wjechali Niemcy na motocyklach i wozach pancernych. Dworce kolejowe, Cytadelę, budynki więzienne i pocztę zajęły oddziały ukraińskich nacjonalistów.
Niemcy gotują w kotłach i kuchniach polowych pod gołym niebem i tu wyrzucają resztki. Wokół kotłów kręci się dużo biedoty i dzieci. W dawnym budynku NKWD można jeszcze znaleźć ziemniaki i resztki sucharów.

1 lipca
Dzisiaj na placu Strzeleckim zatrzymały się samochody, a ubrany w niemiecki mundur żołnierz - ze znakami stopnia na naramiennikach - odezwał się do mnie po ukraińsku. Spytał mnie, gdzie jest ulica Czwartaków i zażądał wskazania drogi. Jeden wóz pomalowany był na kolor ochronny, a drugi - to kryta celtą buda, która na drzwiczkach szoferki miała wymalowane ważki.

Przy ulicy Czwartaków był jeden dom zajęty przez wojsko niemieckie. Przed domem stał strażnik z automatem na piersiach. Podoficer dał mi paczkę papierosów, pół chleba i kazał poczekać. Po jakimś czasie podoficer wrócił z budynku z innymi jeszcze żołnierzami, wśród których było dwóch cywilów. Kiedy jednemu odchyliła się poła marynarki, zauważyłem kaburę z pistoletem. Oglądali mnie przez dłuższą chwilę, a potem jeden z cywilów spytał po polsku, czy mam ochotę zarobić. Kiedy odpowiedziałem, że tak, wtedy spytał mnie, czy umiem sprzątać, zamiatać i trzymać język za zębami. Powiedziałem, że umiem te rzeczy, ale on wyraził wątpliwość, czy w pojedynkę dam radę utrzymać w czystości cały budynek. Poradził mi, żebym sobie znalazł jeszcze jednego mikrusa i we dwójkę będziemy utrzymywać czystość w domu. Oprócz tego mamy czyścić buty i pasy skórzane.

Z miasta przyprowadziłem Krzyśka, z którym przyjaźnię się. U nich jest wielka bieda. Podobnie jak w moim przypadku, Krzysiek pochodzi z zamożnej rodziny, jego rodzice mieli wcześniej majątek, folwarki. Wprzód Sowieci a następnie Niemcy zabrali im wszystko. Pozwolono nam sypiać w suterenie, obok kotłowni. Jedzenia mamy dosyć i obydwaj zbieramy do puszek zupę, chleb i tłuszcz. Jutro zaniesiemy to do siebie do domu. Przed obiadem pójdzie Krzysiek, a wieczorem ja. Dzisiaj trzepaliśmy chodniki i paliliśmy śmieci na podwórzu. Krzysiek mówi, że ci żołnierze nie są tacy zwykli, jeżeli mają w sypialniach chodniki i piją wino.

2 lipca
Wieczorem policja ukraińska oblała dokładnie benzyną i spaliła wielką synagogę żydowską. Była to bardzo wspaniała budowla. Podobno drugiej takiej nie ma w Europie. Synagoga stała na Starym Rynku, a ogień był tak silny, że w kamienicach wokół niej szyby z gorąca wgięły się do środka. Koledzy moi, którzy mieszkają w pobliżu i widzieli ogień od samego początku, mówili mi, że do ognia wrzucono kilku Żydów.
Od niemieckiego żołnierza otrzymałem paczkę papierosów, którą oddałem ojcu. Zarobiłem również jedną markę niemiecką za wskazanie drogi niemieckim motocyklistom.

3 lipca
Spaliśmy dzisiaj z Krzyśkiem w kotłowni, kiedy nad ranem przyjechali Ukraińcy w niemieckich mundurach. Mieliśmy dziś z Krzyśkiem sporo roboty, bo buty żołnierzy były zabrudzone gliną, błotem, a nawet kałem. Kilku z nich miało spodnie poplamione krwią. Ci w spodniach ciemniejszego koloru, mieli również plamy na nich, ale trudno powiedzieć, czy była to krew, czy coś innego. Jeden z żołnierzy prał pod kranem chustkę do nosa całą we krwi. Ich samochody były uwalane błotem i gliną. Czyściliśmy buty od 6 rano do 9, a potem sprzątaliśmy podwórze.

Tego dnia zarobiliśmy sporo chleba, sera szwajcarskiego i smalcu. Nie dają nam pieniędzy za pracę, tylko żywność. Wszystko zaniosłem do domu. Bochenek chleba rodzina zjadła od razu, a resztę, to znaczy kromki chleba i kawałki mama pocięła i wstawiła do pieca na suchary. Papierosy oddałem ojcu, który mimo trudności nie może przestać palić. Potem oddałem mamie wszystkie pieniądze, które udało mi się zebrać za czyszczenie butów żołnierzom na ulicy Czwartaków.

4 lipca
Dzisiaj żołnierze wyjechali późno wieczorem i widziałem, jak ładowali broń. Wiemy już na pewno, że biorą oni udział w egzekucjach. Wracając przywieźli ze sobą dwa samochody ubrań cywilnych, okularów, butów i teczek. Prócz tego w wozach było kilka waliz. Wszystkie te rzeczy znieśli do wielkiego pokoju na parterze domu i kazali nam czyścić. Na ubraniach nie było krwi, ale były za to powalane ziemią i gliną. Podoficer kazał nam dokładnie przeglądać kieszenie i całą zawartość wrzucać do walizy. Wozy wróciły z Wulki, a żołnierze klęli dojazd do tej części miasta.

5 lipca
Dzień był podły. Żołnierze dwukrotnie wyjeżdżali: raz nad ranem, a raz późno wieczorem. Po powrocie zbili mnie i Krzyśka tak, że w tym dniu nie poszliśmy nawet do pokojów po zupę. Zauważyłem, że wśród nich jest dwóch oficerów z trupimi czaszkami na czapkach i literami SS na klapach. Jeden z nich mówi po ukraińsku tak, jakby nigdy nie służył w armii niemieckiej. Z drugiego wyjazdu, to jest wieczornego, żołnierze przywieźli sporo odzieży. Dzisiaj, w czasie czyszczenia ubrań, poplamiliśmy sobie ręce krwią, która częściowo zdążyła skrzepnąć. Mam trochę chleba z wczorajszego dnia, ale nie pozwalają nam z Krzyśkiem wychodzić poza budynek.

6 lipca
Żołnierze wyjechali w nocy, a wrócili o 7 rano i poszli spać. Buty mieli obłocone i kazali nam czyścić wnętrza wozów. W budach znaleźliśmy kilka banknotów. Czuć było ludzkimi odchodami. Pomagał nam w czyszczeniu butów jeden z kierowców. Kiedyśmy skończyli już robotę, kierowca powiedział nam, że gdybyśmy komuś powtórzyli cokolwiek z tego, co się dzieje w domu przy ulicy Czwartaków, to zastrzelą nas i wrzucą do ustępu. W wozie znalazłem złotą obrączkę, którą oddałem szoferowi.

Po południu było jakieś święto czy coś w tym rodzaju. Jeszcze w obiad posypano całe podwórze świeżym piaskiem. Tym razem Ukraińcy pomogli nam palić śmieci. Przywieziono ścięte gałązki jedliny i ozdobiono nimi wnętrza pokoi. Zamiast jednego strażnika na warcie stało dziś dwóch, w tym jeden podoficer. Po obiedzie przyjechała ciężarówka, z której wyniesiono skrzynki z wódką i winem, paczki czekolady, mięso i chleb. Kucharz z dwoma pomocnikami robili kanapki i zastawiali stoły. Przy tej okazji dostaliśmy z Krzyśkiem sporo przylepek chleba i obrzynków kiełbasy. W największym pokoju, gdzie stał stół, ozdobiono jedliną wiszący tam portret Hitlera.
Około godziny 18 przyjechały trzy samochody. Wysiedli z nich oficerowie i jeden jeszcze żołnierz w mundurze, ale bez odznak. Tamci okazywali mu dużo szacunku i puścili przed sobą. Przez cały wieczór pito w budynku, a wrzaski były takie, że ludzie mieszkający naprzeciwko przystawali na ulicy. Żołnierze mają dużo płyt gramofonowych, nastawiali jedną po drugiej.

Wartownicy zmieniali się co pół godziny i szli do budynku pić. Jeden z nich - nazywali go Stećko - dał mi 100 papierosów i pudełko szprotek. Pokazał mi złoty zegarek i powiedział, że jest to geschenk za dobrą służbę dla Wehrmachtu. Kiedy wieczorem goście wyjeżdżali, stałem przy wejściu do budynku. Mężczyzna, ubrany w mundur bez dystynkcji, spytał dowódcę kompanii ukraińskiej, kim my z Krzyśkiem jesteśmy. Oficer coś mu tłumaczył i obydwaj odeszli w stronę wozu. Późno w nocy wartownik obudził mnie i Krzyśka i zaprowadził nas do dowódcy. Ten spytał mnie, czy wiem, co za wojsko zajmuje ten budynek. Powiedziałem, że Wehrmacht.
Oficer kazał mi opowiedzieć o swoim domu, o rodzicach i o tym, jak się to stało, że znalazłem się na placu Strzeleckim w momencie, kiedy stanęły tam wozy z ważkami.
Potem oficer powiedział mi, że tu stacjonował oddział armii niemieckiej, który walczył z bandami dywersantów. Obecnie oddział odchodzi na front do Rosji. Oficer dał mnie i Krzyśkowi po trzy chleby i do podziału kilka konserw. Poza tym pozwolił nam wybrać sobie w magazynie po jednej parze butów.
Powiedział nam też, że ze względu na interes armii nie wolno nam mówić nikomu o tym, co widzieliśmy, bo w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z sądem polowym.

Kiedy z Krzyśkiem opuszczaliśmy budynek na ulicy Czwartaków, zauważyłem, że niektórzy żołnierze pakowali się, spinali wielkie torby polowe na rzemienie i czyścili walizy. W domu była wielka radość z chleba i puszek z wieprzowiną. Buty oddałem Julkowi, boja mam inne, w których dotąd nie chodziłem.

8 lipca
Niemcy wywożą autami ludzi za miasto - na piaski, koło Winnik - i tu rozstrzeliwują z karabinów maszynowych. Oprócz rozstrzeliwanych Żydów są Polacy - działacze społeczni i polityczni, młodzi księża katoliccy.
Ukraińscy nacjonaliści stoją na rogach ulic i dokładnie przyglądają się przechodzącym. Od czasu do czasu każą komuś odejść na bok i zabierają tych ludzi. Zatrzymują również ładne kobiety - najczęściej Żydówki, ale nie tylko. Kobiety czasem wracają, a czasem nie wracają. W tym drugim wypadku ludzie mówią, że czym ładniejsza, tym gorzej dla niej. Dziewczęta naszych sąsiadów wróciły i teraz z nikim nie rozmawiają. Siedzą cicho w domu i nawet już nie chowają się przed myszkującymi Niemcami.

9 lipca
Niemcy zajęli i zagospodarowali już budynki więzienne przy ulicy Łąckiego, Zamarstynowskiej i Kazimierzowskiej. Do budynku przy ulicy Pełczyńskiej zwożą różnych nauczycieli, pisarzy, oficerów. We Lwowie działa jakaś grupa wojskowa, która nie zabija zwykłych Żydów ani zwykłych Polaków. Ci Niemcy mają listę z nazwiskami i adresami, a poza tym miejscowi nacjonaliści ukraińscy służą im informacjami. Wszystkich aresztowanych zwożą najpierw do siebie, a potem na cmentarz żydowski przy ulicy Janowskiej. Rozstrzeliwuje ich specjalna grupa. We Lwowie zabrano już z domów wielu takich ludzi i zabito.

Ci Niemcy chodzą w zielonkawych mundurach, a niektórzy z nich mają wszyte w mankiety rękawów czarne opaski. Są również i tacy, którzy mają naszyte litery SS, a oprócz nich inni, bez żadnych odznak. Na ich samochodach wymalowane są symbole ptaków, ważek i komarów. Najwięcej jest wśród nich Ukraińców, ale jest też kilku Niemców. Każdy z nich ma oprócz automatu lub karabinu jeszcze i pistolet na pasie, a wielu nosi bagnety wojskowe. Ukraińcy i Niemcy ze specjalnej grupy mordują ludzi w kilku miejscach miasta. Najłatwiejsza jest śmierć tych, którzy umierają na łyczakowskich i kleparowskich górkach, bo unikają przed śmiercią bicia.
Ustawia się wówczas więźniów w dole pod pagórkiem piaskowym, a Niemcy strzelają do nich z karabinów i automatów. Po każdej salwie oficer albo podoficer dowodzący egzekucją podchodzi do leżących i każdemu strzela jeszcze w głowę. Gorzej jest z ludźmi, których zabija się w budynkach policji i bojówek. Ci przed śmiercią są jeszcze bici.

11 lipca
W czasie egzekucji na Kortumowych Górkach udało się jednemu z rozstrzeliwanych uciec. Obecnie ukrywa się on obok nas, u sąsiada Ukraińca, który nie wyda go, bo sam jest przeciwko Niemcom. Ten uciekinier jest z zawodu inżynierem chemikiem i pracował przed wojną w zakładzie naukowym Politechniki Lwowskiej.

W dzień przebywa on u sąsiada, a na noc przychodzi do nas i sypia na poddaszu. Z obcymi ludźmi boi się rozmawiać, ale nam opowiedział, jak to było u Ptaszników. Aresztowano go 2 lipca i tego samego dnia wieczorem, razem z innymi, został przewieziony do budynku dawnego więzienia - Brygidek. Wszystkich tych ludzi wprowadzono do korytarza i trzymano w takim tłoku, że nie można było się ruszyć i niektórzy załatwiali na miejscu swoje potrzeby. Po pewnym czasie zaczęto ich pojedynczo wywoływać w stronę drzwi prowadzących na zewnętrzny dziedziniec więzienny.
Kiedy aresztant wychodził z korytarza, za drzwiami otrzymywał cios młotem w skroń. Wtedy upadał, a stojący obok Ukrainiec w mundurze Wehrmachtu - uzbrojony w karabin z nasadzonym bagnetem - przekłuwał serce i brzuch leżącego. Inni odciągali od razu ciało i wrzucali je na stojący obok wielki wóz.

W momencie, kiedy nasz inżynier miał dostać młotem, zjawił się jakiś oficer w mundurze Wehrmachtu, z czarna opaską wszytą w mankiety rękawa. Oficer kazał przerwać zabijanie i odwołał na bok Ptaszników. Zaraz po tym włożono resztę zabitych na wóz, który wyjechał przez bramę od strony ulicy Karnej. Inżyniera i resztę więźniów wprowadzono do korytarza. W ciągu godziny przyjechało dziesięć dużych samochodów, które stanęły obok bramy wejściowej przy ulicy Kazimierzowskiej. Do każdego wozu wepchnięto, ile się tylko dało, aresztantów, a między jednym a drugim wozem jechali na odkrytych małych samochodach - Ptasznicy. Ulicami: Kazimierzowską, Janowską i nowo zbudowaną drogą wozy jechały na Kortumówkę i tu stanęły. Więźniów z pierwszych samochodów rozstrzelano na dole, w małym jarze, dokąd ich po jednym sprowadzono. Ostatnim więźniom kazano zbiegać w dół i strzelano do nich z tyłu. W tej właśnie grupie był nasz inżynier. Kiedy ludzie zaczęli zbiegać, odezwały się z tyłu strzały, a zaraz potem krzyki trafionych ludzi.
Inżynier biegł coraz dalej, aż do skraju jaru. Ponieważ nie trafiła go żadna kula, wlazł na stromą dosyć ścianę pagórka i zaczął zbiegać w dół, w stronę lasku kleparowskiego. Ptasznicy ciągle jeszcze strzelali, ale w pobliżu inżyniera nie było już żadnych aresztantów. Niemcy strzelali już tylko do niego, ale była noc i zła widoczność. Inżynier wpadł w lasek, a stamtąd okrężnymi drogami przyszedł na Kleparów, skąd w przebraniu robotnika dostał się do nas.

14 lipca
Właściwie nie ma zwyczajnych egzekucji. Niemcy i ukraińska policja zabijają gdzie się da, nawet w bramach domów. Wystarczy o kimś powiedzieć, że był komsomolcem albo, że jest Żydem, a już takiego zastrzelą albo zatłuką na śmierć kolbami i kopniakami. Na placu Krakowskim Ukraińcy zabili dwóch chłopców - Polaków, o których ktoś powiedział, że na pewno są Żydami. Okazało się potem, że chłopcy byli Polakami, a rodzice ich mieli dozorcówkę przy ulicy Legionów. Ukraińscy nacjonaliści i niemiecka policja wyszukują spisy organizacyjne partii, Komsomołu, a nawet szkolnych organizacji pionierskich. Według znalezionych list wybierają z domów ludzi - często młodych chłopców i dziewczęta. Najpierw biją ich i wypytują o nazwiska i adresy innych, a następnie rozstrzeliwują na łyczakowskich piaskach, w Winnikach i na cmentarzu Janowskim. Zdarza się często, że przed egzekucją gwałcą młode dziewczęta.

Po mieście chodzą ukraińscy nacjonaliści i szukają rosyjskich i polskich książek. Rozbijają drzwi do bibliotek, czytelni i wypożyczalni, wynoszą książki na ulicę, a następnie palą je. W ten sposób zniszczyli już wiele bibliotek i prywatnych zbiorów. Spalono nawet książki z bibliotek szkolnych, zbiory książek w internatach i bursach.


PRZYPISY

[1] W czasie napadu na ZSRR Niemcy sięgnęli do powszechnie przez siebie stosowanej metody V kolumny. Oparciem dla działalności dywersyjnej na terenie Ukrainy Zachodniej inaczej, na dawnych Kresach Wschodnich RP, była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). W roku 1940 OUN rozpadła się na dwa odłamy: melnykowców i banderowców. Współpracowała z Niemcami.
[2] Wojska niemieckie zajęły Lwów 30 czerwca 1941. Pierwsze jednostki wkroczyły do miasta w nocy z 29 na 30 czerwca o godzinie 3:15. Były to oddziały wchodzące w skład specjalnej grupy Abwehry pod dowództwem Oberleutnanta dra [...]: I batalion specjalnego pułku dywersyjnego Brandenburg pod dowództwem mjra Heinza, batalion Nachtigall oraz grupa oficerów Abwehry i jednostka Geheime Feldpolizei - Tajnej Policji Polowej Wehrmachtu, określanej potocznie polowym gestapo. Była to formacja odpowiedzialna za zbrodnie wojenne w pasie przyfrontowym. Mordowała jeńców sowieckich, Żydów i podejrzanych Polaków. Grupa ta przyśpieszyła wejście do Lwowa na wieść o uśmierzeniu przez oddziały sowieckie próby powstania i wystąpień dywersyjnych ukraińskich nacjonalistów, chcąc im przyjść z pomocą. Niemieckie jednostki liniowe marszałka von Rundstedta (Heeresgruppe Süd), a konkretnie dywizja strzelców górskich, tzw. Enzdivision, wkroczyła do Lwowa dopiero w siedem godzin później. Wraz z grupą Oberländera przybyła do Lwowa czołówka polityczna OUN, która przystąpiła do organizowania niepodległego, inaczej całkowicie uzależnionego od Niemców, satelickiego wobec Trzeciej Rzeszy państwa ukraińskiego.
[...]

Oficyna Wydawnicza ECHO
Warszawa 2002 Wydanie I

źródło: http://lwow.eu/wilczur/do-nieba.html
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Сб Ноя 01, 2008 12:16 pm
Ответить с цитатой

Wołyń/Galicja Wsch. - październik 1943.

Mamy koniec kolejnego miesiąca, więc tradycyjnie przedstawiam podsumowanie miesięczne genocydu Polaków na Kresach Południowo-Wschodnich. W październiku 1943r. nacjonaliści ukraińscy z OUN-UPA dokonali ludobójstwa na ok. 600 Polakach. Na Wołyniu zginęło 214 osób a we Wschodniej Galicji 376 osób, w tym: 166 ofiar w woj. stanisławowskim, 148 ofiar w woj. tarnopolskim, 62 ofiary w woj. lwowskim*.

Ważniejsze ludobójcze akcje UPA:
4.10.1943 - odparty przez samoobronę atak upowców na klasztor w Wiśniowcu Nowym (pow. Krzemieniec, Wołyń), w którym schroniło się ponad 800 osób.
Początek października (data dzienna nie ustalona) - napad na miasteczko Berezne (pow. Kostopol, Wołyń) - co najmniej 30 zabitych.
8.10.1943 - Netreba (pow. Zbaraż, woj. Tarnopol, Galicja) - 30 zabitych.
15.10.1943 - Panasówka (pow. Zborów, woj. Tarnopol, Galicja) - 30 zabitych, w tym dowódca miejscowej samoobrony, ranny w obie nogi, przywiązany do słupa telegraficznego, obłożony słomą, oblany naftą i podpalony.
Bołszowce (pow. Rohatyn, woj. Stanisławów, Galicja) - 70 zabitych (data dzienna nie ustalona).

Jak wynika z przedstawionych liczb, ludobójcza akcja dogasała na Wołyniu a rozwijała się w Galicji, poczynając od jej południowo-wschodnich rubieży. Październik 1943r. był pierwszym miesiącem, w którym liczba zabitych w Galicji przewyższyła liczbę zabitych na Wołyniu. Działo się tak m.in. z powodu przenoszenia się bojówek UPA z Wołynia do Galicji. Według świadków, mordy w Netrebie i Panasówce zostały dokonane przez Wołyniaków.

Mimo wyżej wymienionych aktów agresji październik 1943r. był dla polskiej ludności na Kresach Południowo-Wschodnich - w porównaniu do poprzednich i przyszłych miesięcy - relatywnie spokojnym okresem.

Walki polsko-ukraińskie i odwety (Wołyń)
2.10.1943 - oddział samoobrony z Przebraża wspólnie z partyzantami sowieckimi kapitana Kowalenki rozbił szkołę podoficerską UPA w Omelnie. Jak piszą Siemaszkowie, ludność cywilna nie ucierpiała a wzięci do niewoli upowcy zostali puszczeni wolno. W trakcie walki zabito prawdopodobnie 10 upowców.

5.10.1943 - oddziały partyzanckie AK por. Kazimierza Filipowicza - "Korda" i por. Władysława Czermińskiego - „Jastrzębia" przeprowadziły akcję odwetową na siły UPA w Połapach i Sokole, odpowiedzialne za wymordowanie pod koniec sierpnia polskich miejscowości w powiecie lubomelskim. Banderowcy zostali rozbici a wsie spalone („spaliły się w wyniku walki", jak piszą Siemaszkowie). Żołnierze AK mieli zakaz atakowania kobiet i dzieci podczas akcji.

W pierwszej połowie października na podstawie wyroku sądu podziemnego w kolonii Różyn oddział AK „Jastrzębia" zastrzelił dwóch Ukraińców, prowodyrów mordów. W odwecie UPA zaatakowała 16-go października Różyn i Truskoty. Atak został odparty przez oddział AK por. M. Fijałki -„Sokoła". Po walce jeden z Polaków dokonał samowolnie odwetu za dwóch Ukrainkach.

28.10.1943 - wspólny atak przebrażan i partyzantów sowieckich Kowalenki na bazę UPA w Sławatyczach (pow. Łuck). Celem akcji było przeciągnięcie na swoją stronę znajdujących się tam zbiegłych własowców, co nastąpiło po zwycięskiej walce.

Październik 1943 - w odwecie za zabicie 16 Polaków z Peresieki (pow. Kowel) partyzanci AK z oddziału „Jastrzębia" zabili przywódcę UPA z kolonii Karolinka oraz duchownego prawosławnego z Ozieran, który podżegał do mordów.

Ważniejsze walki niemiecko-ukraińskie:
Wołyń:
1.10.1943 - ukraińska samoobrona w Toczewykach zabiła 21 „grabiących" Niemców.
8.10.1943 - zagon im. Konowalca miał zdobyć nieuszkodzony czołg niemiecki.
12.10.1943 - w odwecie za zniszczenie swego pododdziału Niemcy spalili w okolicach Ostroga kilkanaście ukraińskich wsi zabijając ok. 500 cywili. W pacyfikacjach brała również udział polska policja.
15.10.1943 - starcie z niemiecką ekspecycją we wsi Sribne. Niemcy stracili jakoby 13 zabitych przy dwóch rannych Ukraińcach
Galicja:
5.10.1943 - starcie UPA z Niemcami na połoninach k. Kosmacza. Straty niemieckie - 20 zabitych.
30.10.1943 - niemieckie oddziały („dwa pułki") otoczyły obóz UPA k. Nedilnej (pow. Sambor). Ukraińcy wydostając się z okrążenia stracili 34 ludzi a Niemcy rzekomo 160 (z pewnością kilkakrotnie mniej).

Starcia UPA z Niemcami miały głównie charakter obronny, gdyż wówczas na Wołyniu Niemcy przeprowadzali ekspedycje antypartyzanckie i rekwizycyjne. Z kolei w Galicji zaniepokojeni organizowaniem się podziemia ukraińskiego starali się zdławić je w zarodku poprzez różne działania represyjne.
Wg danych ukraińskiego podziemia, a więc niewątpliwie zniekształconych przez jego propagandę, w październiku i listopadzie Niemcy mieli stracić w walkach z UPA łącznie 1,5 tys. zabitych i rannych. Sam G.Motyka uznaje to za liczbę zawyżoną. UPA zaś (bez oddziałów samoobrony) miała stracić 414 zabitych. Redukując straty Niemców do realistycznych rozmiarów, na potrzeby porównań na tym blogu, można oszacować je na ok. 200 zabitych w październiku 1943r. (równowartość strat UPA).

Inne wydarzenia godne uwagi:
W październiku 1943r. Niemcy przewidując rychłe wycofanie się na zachód, rozpoczęli akcję likwidacji aresztowanych więźniów (głównie Ukraińców i Rosjan). Rozstrzelano ich na Wołyniu kilkuset.
6.10.1943 - w Wyżwie (pow. Kowel, Wołyń) upowcy zamordowali 16 Ukraińców podejrzewanych o współpracę z partyzantką sowiecką. W odwecie Sowieci zabili 9 nacjonalistów.
10.10.1943 - w związku ze zbliżaniem się frontu Niemcy ogłosili w Galicji stan wojenny.
Jesienią 1943r. (być może w październiku) inspekcję na Wołyniu przeprowadzał referent wojskowy OUN Roman Szuchewycz, przyszły głównodowodzący UPA. Po inspekcji Szuchewycz stał się zwolennikiem „wołyńskiej taktyki" i przeniósł ją na tereny galicyjskie.
_________

* dane tylko części powiatów woj, lwowskiego.

--------------------------------------------------------------------------------

Źródła:

W. Filar, „Przebraże bastion polskiej samoobrony na Wołyniu", Warszawa 2007
G. Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942-1960", Warszawa 2006
W. Siemaszko, E. Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
H. Komański, S. Siekierka, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946". Wrocław 2006.
S. Siekierka, H. Komański, K. Bulzacki, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim 1939-1947", Wrocław 2006
S. Siekierka, H. Komański, E. Różański, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939-1946"

źródło: Wołyń/Galicja Wsch. - październik 1943
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Вс Ноя 02, 2008 12:26 am
Ответить с цитатой

Ks. Józef Wołczański. Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1945

Materiały źródłowe cz. I. Kraków 2005.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Ноя 12, 2008 6:59 pm
Ответить с цитатой

65 lat temu, 30 sierpnia 1943 roku, doszło do jednej z najkrwawszych rzezi na Polakach w dwóch wioskach na Wołyniu: Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej. Szowinistyczne bandy ukrainskie z UPA wymordowały tam bestialsko niemal wszystkich polskich mieszkanców, łacznie około 1150 osób, grabiac potem mienie swoich ofiar. Nie oszczedzały nikogo, z równym okrucienstwem mordujac mężczyzn, kobiety i dzieci.
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Пн Дек 08, 2008 6:07 pm
Ответить с цитатой

KSIĄŻKI KTÓRE WARTO PRZECZYTAĆ

Tematycznie związane z historią tragedii ludności polskiej z obszarów byłych województw II Rp. poludniowego-poleskiego, wołyńskiego, tamopolskiego, stanisławowskiego i lwowskiego oraz województw: lubeskiego i rzeszowskiego z lat 1939-1947 oraz roli i działalności nacjonalistów ukraińskich (faszystów) spod znaku OUN i tzw. UPA oraz militamych jednostek ukraińskich w służbie Niemiec hitlerowskich w dokonaniu aktów ludobójstwa na ludności polskiej w latach 1939-1946.

1. Henryk Cybulski, Czerwone noce. Wyd. MON, Warszawa 1969 r., wyd. I. ss. 377 (były kolejne wydania: II i III) Wołyń - Przebraże i okolice, pow. Łucki i Horochowski (Kisielin)

2. Apolinary Oliwa, Gdy święcono noże. Wyd. Opolskie. Tow. Kult.-Oświat. Opole 1973 r. Wyd. I ss. 141 (Wołyń - Rafajłówka k. Przedboża, pow. Łucki).

3. Józef Sobiesiak, Przebraże. Wyd. MON. Warszawa 1969 r. Wyd. I,. wyd. II 1971.

4. Józef Sobiesiak i Ryszard Jegorow. Ziemia płonie. Wyd. MON. Warszawa 1964, wyd. II, ss. 399 (pólnocny Wołyń i poludniowe Polesie).

5. Mikołaj Kunicki. Pamiętnik kapitana Muchy (połud. Polesie. północny Wołyń i Bieszczady), wyd 1959 r.

6. Autor zbiorowy. Przez uroczyska Polesia i Wolynia. Wyd. MON, Warsżawa 1962 r. Wyd. I, ss. 237.

7. Edward Polak. Baza "Topór" i Sowieckie Łagry. Wspomnienia z lat 1939-1956, Wyd. Narodowe - Reduta Świdnica 1991 r. s. 128 (woj. stanisławowskie pow. Rohatyn. Łukowiec, Wisniowski i Żurawski).

8. Feliks Trusiewicz. Pokolenie. Wyd. Filadefia 1985 r. ss.105 (Wołyń pow. Łucki - Obórki).

9. Henryk Pająk. Los. Wyd. lubelskie 1969 r. Wyd. I, ss. 267 (Wołyń, pow. Łucki, gm. Rożyszcze).

10. Wladysław Kobylański. W szponach trzech wrogów. Wyd. Wici. Chicago 1988 r. ss. 243 (Wołyń, pow. Łuck).

11. Wincenty Romanowski. Kainowe Dni. Wyd. lnstytut Wyd. Zw. Zawodowych, Warszawa 1990 r. ss. 263.

12. Józef Turowski i Władysław Siemaszko. Zbrodnie Ukraińskich Nacjonalistów dokonane na ludności polskiej na Wolyniu 1939-1945. Wyd. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Instytut Pamięci Narodowej Środowiska Żołnierzy 27 WD Armii Krajowej. Warszawa 1990 r. ss.180.

13. Antoni B.Szcześniak, Wiesław S.Szota. Droga do nikąd. Wyd. MON, Warszawa 1973 r. wyd. ss. 587 (woj. rzeszowskie i lubelskie lata 1945-1947).

14. Władysław Szelągowski. Kryptonim "Bastion". Wyd. MON Warszawa 1968 r. ss. 293 (woj. lubelskie i rzeszowskie - lata 1945-1947.

15. Jan Gerhard. Łuny w Bieszczadach. Wyd, MON. Warszawa 1969. Wyd. VIII, ss. 591 (woj. rzeszowskie - pow. Lesko, Sanok, Przemyśl, Lubaczów i Jarosław).

16. Jan Bialowąs. Wspomnienie z Ihrowicy na Podolu. Banderowska rzeź ludności polskiej w Wigilię 1944 roku. Końskowola 1997 r. ss. 211. (pow. Tarnopol i okolice).

17. Władysław Kubow. Polacy i Ukraińcy w Berezowicy Małej koło Zbaraża. Warszawa 1994 r. wyd. II ss.124 i wyd. III poprawione i poszerzone Wrocław NORTOM. 1999 r. ss. 165 (powiat Zbaraż i okolice).

18. Florian Ciuruś. Wieś Święty Józef. Ząbkowice Śląskie 1998 r. ss.300 (woj. stanisławowskie - pow.Kołomyja).

19. Edward Gross. Tragedia Podola. Warszawa 1995 r. ss. 332. (woj. tarnopolskie - powiat Brody).

20. Apoloniusz Zawilski. Znów ożywiają kurhany. Wyd. SUOZUN - Wrocław 1997 r. ss. 337 (woj. Wołyń - powiaty Dubno, Horochów i Łuck)

21. Romulad Wernik. Tajkury - wieś która była rniastem. Londyn 1997 r. ss. 112 (woj. Wolyń - powiat Zdołbunów)

22. Romulad Wernik. O realną politykę wschodnią. Kilka uwiig o polskiej polityce wschodniej i wobec mniejszości narodowych. Wyd. SUOZUN Wrocław 1999r.

23. Kazimierz Turzański. Krwawe noce pod Trembowlą. Wyd. SUOZUN. Wrocław, ss. 151 (woj. tarnopolskie - powiat Trembowla)

24. Feliks Budzisz. Z ziemi cmentarnej. Gdańsk 1998 r. ss. 214 (woj. Wołyńskie, powiaty. Kowel i Włodzimierz)

25. Ks. Józef Anczarski. Kronikarskie zapisy z lat cierpień i grozy w Małopolsce Wschodniej 1939-1946. Kraków 1996 r., ss. 566 (woj. tarnopolskie).

26. Stanislaw Bizuń. Historia krzyżem znaczona. Lublin 1994 r. ss. 391. Wyd. II, poprawione i poszerzone (woj. lwowskie i tamopolskie).

27. Janina Stopyra-Gawrońska. Bez dzieciństwa. Warszawa. "Iwar". 1997 r. s. 172 (woj. lwowskie - pow. Gródek Jagielloński).

28. Autor zbiorowy. Świadkowie mówią. Wyd. Świat. Zw. Żołn. Armii Krajowej. Okręg Wołyń. Warszawa 1996 r. Powiaty: Dubno, Kowel, Luboml, Włodzimierz Wołyński, Łuck, Kostopol, Horochów.

29. Autor zbiorowy Lipniki, Wrocław 1998 r. ss. 108. Opracowanie Henryk Słowiński, Bogusława Rudnicka-Kędzierska (woj. Wolyn, pow. Kostopol)

30. Bogusław Soboń. Wołyński Życiorys, Poznań 1996 r. ss. 88 (woj. Wołyń, pow. Kostopol, Janowa Dolina).

31. Ks. Bp. Wincenty Urban. Droga Krzyżowa Archidiecezji Lwowskiej w latach drugiej wojny światowej 1939-1945. Wrocław 1983 r. s. 139 (woj. lwowskie. stanisławowskie i tarnopolskie).

32. Czesław Piotrowski. Krwawe żniwa nad Styrem. Horyniem i Słuczą, ss. 217 Wyd. (woj. Wołyń, pow. Kostopol).

33. Czeslaw Piotrowski. Przez Wołyń, Polesie na Podlasie ss. 246.

34. Wacław Daruk. Stąd nasz ród. Wyd. Lubelskie 1984, ss. 220 (pow. Hrubieszów).

35. Witold Hryniewicki. My z Zamojszczyzny. Instytut Wyd. Pax. Warszawa 1988 r. Wyd. II ss. 257 (woj. lubelskie powiaty: Zamojski, Hrubieszowski.

36. Władysław Kubów. Publikacje Podolskie, Warszawa 1999 r. ss. 205.

37. Bronisław Szeremeta. Watażka. Wspomnienia nierozstrzelanego i jego zbrodnie. Wrocław 1995 r. ss. 64 (woj. tamopolskie, pow. Kamionka Strumiłowa)

38. Stanisław Krakowski. Wspomnienia z Kresowej osady Kościuszkówki na Podolu. Kluczbork 1997 r. s. 151 (woj. tamopolskie, powiat Czortków).

39. Z. Iłowski, S. Iłowski. Podkamień. Apokaliptyczne wzgórze, cz. I Opole 1994 r. ss.126 (woj. tarnopolskie, pow. Brody).

40. Michał Sobów. Koropiec nad Dniestrem. Poznań 1999 r. ss. 283. (woj. tarnopolskie, pow. Buczacz).

41. Władysław Żołnowski. Matka Boska Buczacka i jeźdźcy Apokalipsy. Wyd. Polihymnia, Lublin-Opole 1998 r. s. 136 (woj. tamopolskie, pow. Brzeżany).

42. Władysław Żołnowski. Niebo i piekło mojej ziemi. Wrocław 1992 r. (woj. tarnopolskie, pow. Brzeżany).

43. Zbigniew Rusiński. Tryptyk Brzeżański, Wrocław 1998 r. ss. 216 (woj. tarnopolskie, pow. Brzeżany).

44. Włodzimierz Sławosz Dębski. W kręgu kościoła Kisielińskiego, Lublin Zamość 1994 r. Wyd. Tow. ss. 274 (pow. Horochów).

45. Włodzimierz Dębski. Antylitopys UPA, Lublin 1995 r. ss.152 (woj. Wołyń).

46. Zenobiusz Janicki. W obronie Przebraża i w drodze do Berlina, Lublin 1997 r. ss. 185 (woj. Wolyń, pow. Łuck).

47. Jan Sokól i Józef Sude. Kresy wschodnie we krwi. Wyd. Chicago - Poznań, Wrocław 1998 r. część 1- 2 i 3 ss. 60 (zbiór artykułów).

48. Ks. Wacław Szetelnicki. Zapominany lwowski bohater ks. Stanisław Frankl 1903-1944 r. Roma 1983 r. (woj. lwowskie, stanistawowskie i tarnopolskie).

49. Ks. Wacław Szetelnicki. Trembowla Kresowy bastion wiary i polskości. Wrocław 1992 r.

50. Wiktor Poliszczuk. Gorzka Prawda. Toronto - Warszawa - Kijów 1995/1997 r. Zbrodniczość OUN-UPA ss. 422.

51. Wiktor Poliszczuk. Integralny Nacjonalizm Ukriaiński jako odmiana faszyzmu, tom I, Toronto - 1998 r. ss. 233.

52. Wiktor Poliszczuk. Posłanie do braci Polaków. Toronto - Warszawa 1998 r. ss.58

53. Wiktor Poliszczuk. Akcja "Wisła". Próba oceny. Toronto - 1997 r. ss. 71

54. Wiktor Poliszczuk. Zginęli z rąk ukraińskich. Toronto - 1997 r. ss. 152

55. Wiktor Poliszczuk. Apokalipsa według Wiktora Ukraińca. Toronto - Warszawa 1996. ss. 159

56. Wiktor Poliszczuk. Ocena Polityczna i prawna OUN i UPA. Toronto - 1997 r. ss. 173.

57. Wiktor Poliszczuk. Fałszowanie historii najnowszej Ukrainy. Wołyń - 1943 i jego znaczenie. Toronto - Warszawa 1996 r. ss. 91

58. Wiktor Poliszczuk. Manowce Historyków. Uwagi o badaniach stosunków polsko-ukraińskich. Toronto 199 r.ss. 46.

59. Wiktor Poliszczuk. Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Warszawa - 1997 r. ss. 35

60. Edward Prus. Banderowcy - defekt historii. Wrocław 1994 r. ss. 94

61. Edward Prus. Melnykowcy - kolaboracja czy opór. Wrocław. ss.4S

62. Edawrd Prus. Bulbowcy - hajdamacy odrzuceni. Wrocław 1994 r. ss. 48

63. Edward Prus. Bluff XX wieku, Londyn 1992 r. s,. 256

64. Edward Prus. Kurhany - dążenia nacjonalistów ukraińskich. Polska Oficyna Wydawnicza "BGW", 1993 r. ss. 148

65. Edward Prus. Legenda Kresów Wschodnich. Wrocław NORTOM 1995 r. ss. 262

66. Edward Prus. Operacja "Wisła". Fakty-Fikcje-Mity. Wyd. Wrocław NORTOM, 1996 r. s. 82.

67. Edward Prus. UPA Armia Powstańcza czy kurenie rizunów? Wyd. NORTOM" Wrocław, 1998 r. ss. 134

68. Edward Prus. Holocaust po banderowsku. Wyd. NORTOM, Wrocław 1995 r., ss. 202

69. Edward Prus. Atamania UPA. Wyd. NORTOM. Wrocław 1996 r. ss. 264

70. Edward Prus. Taras Czuprynka hetman UPA i wielki inkwizytor OUN. Wyd. NORTOM Wrocław 1999 r.ss. 336

71. Edward Prus. Patriarcha Galicyjski. Rzecz o arcybiskupie Andrzeju Szeptyckim (1865-1944). Wyd. NORTOM Wrocław 1999 r. ss. 205.

72. Leon Popek. Świątynie Wołynia, tom I. Lublin 1997 r. ss. 255, ilustracji 545 (dzieje kościoła rzymskokatolickiego na Wołyniu)

73. Wołyński Testament, opracowali Leon Popek, Tomasz Trusiuk, Paweł Wira i Zenon Wira. Lublin 1997 r.ss. 236, ilustracji 164 (woj. Wołyń, pow. Luboml, wsie Ostrówki i Wola Ostrowiecka oraz okolice).

74. Okrutna Przestroga, opracowanie: Jerzy Dybski i Leon Popek, Lublin 1997 r. ss. 387, ilustaracji 195, mapy i szkice - 14 (Wołyń).

75. Śladami Ludobójstwa na Wołyniu, Okrutna Przestroga. cz. II Lublin 1998 r. ss. 538, ilustracji 262, mapy i szkice - 10 (Wołyń)

76. Edward Gross. Zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii. Głogów 1999 r. s. 452 (Powiaty. Kostopol, Brody i Skałat).

77. Wybaczyć nie znaczy zapomnieć. Opracowanie: Władysław. Dziemiańczuk, Związek Ziem Wschodnich RP, Toronto 1996 r. ss. 435, ilustracje 30 (Wołyń).

78. Adam Pertiatkowicz. Polska Samoobrona w okolicach Łucka. Katowice 1995 r. ss. 252 (woj. Wołyń powiaty Dubno, Horochów i Łuck).

79. Adam Pertiatkowicz. Wołyńska Samoobrona w dorzeczu Horynia, Katowice 1997 ss. 336 (woj. Wolyń, powiaty: Samy, Kostopol, Równe, Zdołbunów i Krzemieniec).

80. Bernard Juzwenko. Syn ziemi podolskiej. Wspomnienia i relacje. Wrocław 1995 r. ss. 202 (woj. tarnopolskie, pow. Borszów).

81. A.Bata. Bieszczady w ogniu. Wyd. KAW, Rzeszów 1987 r.

82. Ks. Wacław Szetelnicki. Podolski VIANEY ks. Teodor Kasperski, twórca kalwarii ... Kraków 199 r. ss.76. ilus. 16 (pow. zaleszczyki)


źródło: KSIĄŻKI KTÓRE WARTO PRZECZYTAĆ
Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение "KARTA" (№46, 2005 rok, ss. 98 - 121)  |    Добавлено: Ср Фев 04, 2009 2:56 am
Ответить с цитатой
















Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Фев 04, 2009 3:01 am
Ответить с цитатой



















Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Ср Фев 04, 2009 3:05 am
Ответить с цитатой













Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
штурман

Site Admin


Зарегистрирован: 12.09.2005
Сообщения: 2868
Откуда: город-герой Севастополь - город-герой Ленинград

Сообщение  |    Добавлено: Чт Мар 19, 2009 12:38 pm
Ответить с цитатой

PRAWDA I PAMIĘĆ: 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę
(07-09-2007 )

W tych dniach mija 61. rocznica tragicznych wydarzeń, które rozegrały się niedaleko Sanoka, a o których w myśl dziwnej "politycznej poprawności" i " nie rozdrapywania ran" nie wspomina się ani słowem. Jednak milczenie nie wykreśli ich z ludzkiej pamięci i z zachowanych dokumentów.

Wydarzenia te były kontynuacją tego, co działo się na Wołyniu w latach 1943-44, gdzie z rąk nacjonalistów ukraińskich spod znaku OUN-UPA zginęło co najmniej 120 000 Polaków i 80 000 Ukraińców. Tu na ziemi sanockiej od lata 1944 r. odbywało się to samo, tylko na mniejszą skalę.

Na terenie byłego województwa rzeszowskiego, w tym i na terenie ziemi sanockiej, dziesiątki wiosek dotknęła zbrodnicza działalność UPA, a o jej ofiarach dziś się nie pamięta, zaś mówienie i przypominanie o nich niby nie służy dobrosąsiedzkim stosunkom z Ukrainą. Jednak prawda nie może być przemilczana.
10 września minie 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Hłomczę i Łodzinę gdzie wymordowani zostali niewinni ludzie, których liczba jest doskonale udokumentowana, a personalia znane.

Niedawno (6 sierpnia) minęła 63. rocznica mordu dokonanego przez bojówkę UPA pod dowództwem „Burłaki”, której ofiarą padło 43 mieszkańców Baligrodu, ale próżno szukać o tym informacji w mediach.

Już od lata 1944 r. na terenie obecnego powiatu sanockiego wzmogły działalność bojówki UPA, realizując tu swą zbrodniczą ideologię, napadając na wioski zamieszkane przez Polaków, a także przez Rusinów nie podporządkowujących się rozkazom ukraińskich nacjonalistów.

Początkowo działalność ta uchodziła UPA bezkarnie. Teren po przejściu frontu był w dużym stopniu terenem „bezpańskim”. W związku z tym obronę przed napadami UPA wzięły na siebie oddziały samoobrony organizowane samorzutnie przez mieszkańców poszczególnych wiosek. Działalność tych oddziałów najczęściej przybierała formę nocnych wart, w których zobowiązany był uczestniczyć każdy mężczyzna. Obrońcami polskiej ludności przed napadami UPA były też partyzanckie oddziały zbrojne, które po zakończeniu wojny nie ujawniły się i pozostały w podziemiu. Na terenie powiatu sanockiego i sąsiednich najbardziej znanym był oddział NSZ pod dowództwem Antoniego Żubryda.

Sytuacja zmieniła się po zakończeniu działań wojennych. Na omawiany teren skierowano Wojsko Polskie, którego głównym zadaniem była ochrona ludności przed atakami UPA oraz przeprowadzenie ewakuacji do ZSRS zamieszkujących ten teren osób narodowości ukraińskiej.

Od stycznia 1946 r. na rozległym i trudnym południowo-wschodnim terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego wzmogły się akcje przeciwko zbrojnym bojówkom UPA prowadzone m.in. przez oddziały 32. i 34. pułku piechoty „ludowego” Wojska Polskiego. Upowcy w odwecie nasilali ataki na polskie wioski i ludność cywilną. Najczęściej napadali późno w nocy, kiedy mieszkańcy spali i nie mieli większych szans na ucieczkę lub obronę.
Działalność UPA miała poparcie wśród niektórych wiosek zamieszkanych przez ludność pochodzenia ukraińskiego, jednak poparcie to było często wymuszane terrorem i strachem. Chociaż nie zawsze - były wioski, które dobrowolnie wspomagały działania UPA. W pobliżu Sanoka do takich wiosek należał, położony na prawym brzegu Sanu Ulucz, który był dla UPA doskonałą bazą wypadową; stąd wychodziły ataki na pobliskie miejscowości, a szczególnie te położone na lewym brzegu Sanu. Z Ulucza wywodziło się również wielu członków UPA.

10 września to właśnie z Ulucza wyszedł atak UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę.
Jak relacjonują świadkowie tamtych wydarzeń, wieczorem 10 września 1946 r. członków samoobrony strzegących Witryłowa zaskoczyła przejmująca cisza na polach i w lesie. Nie było słychać żadnych głosów zwierząt i ptaków. Wydawało się to bardzo dziwne i zwiastowało coś złego. I rzeczywiście ok. 23.30 rozległy się strzały i od strony Sanu rozpoczął się napad na Witryłów, a chwilę później na Hłomczę i Łodzinę.

Witryłów, dzięki dobrze zorganizowanej samoobronie, zdołał się obronić i nie został spalony w całości. Spalono jednak 56 domów, zabudowania gospodarcze i zabudowania dworskie pp. Dwernickich. Zamordowano też w okrutny sposób 7 osób: Franciszkę Baran, Kazimierę Dzik, Antoniego Kozłowskiego, Adama Kurzacza, Tadeusza Pelca, Józefa Skrzypskiego i Marię Wituszyńską, a kilka innych zostało rannych.

Łodzina i Hłomcza, nie posiadające samoobrony, zostały zupełnie spalone, a kilkunastu mieszkańców w bestialski sposób zamordowano. Obie te wsie były zamieszkane w większości przez Rusinów, lecz wcześniej część z nich wyjechała do ZSRS, a do opuszczonych przez nich domów wprowadziły się rodziny ze spalonych przez UPA wsi.

UPA wymordowała zarówno Polaków, jak i Rusinów. Tych pierwszych za to, że byli Polakami, a tych drugich rzekomo za to, że pozwolili innym mieszkańcom wyjechać ze wsi. Lecz najprawdopodobniej była to zemsta za to, że nie chcieli współpracować z UPA.
W tym czasie polski oddział wojskowy kwaterował blisko palonych wsi - w Mrzygłodzie – lecz niewiele mógł zdziałać. Banderowcy szczelnie obstawili Hłomczę od strony Mrzygłodu i wojsko nie miało najmniejszych szans przedrzeć się przez gęsty zaporowy ogień.

Siły UPA oceniano, chyba przesadnie, na ok. 2000 ludzi. Były to połączone bojówki UPA pod dowództwem „Hrynia”, „Jara”, „Burłaki” i „Łastiwki”.
Spaliły one w Hłomczy 90 domów wraz z całym inwentarzem i dwa zbiorniki ropy naftowej w tamtejszej kopalni. Zamordowano 3 osoby: Emila Romana (42 lata), jego córkę - 14 letnią Katarzynę Roman oraz Cecylię Chudzikiewicz (38 lat), której ciało wrzucono do piwnicy palącego się domu. Równie tragicznie napad banderowców przebiegał w Łodzinie. Spalono tu 62 budynki i zamordowano aż 9 osób. Zamordowani zostali: Andrzej Fik (22 lata), Mikołaj Fik (42 lata), Katarzyna Fik (53 lata), Mieczysław Okriak (32 lata), Aleksander Fedyn (55 lat), Mikołaj Sawczak (58 lat), Mikołaj Hołowka (70 lat), Mikołaj Bagan (45 lat) oraz Czesława Solecka (19 lat). Ta ostatnia otrzymała 14 pchnięć bagnetem.

W napadzie brało też udział kilku mieszkańców wspomnianego Ulucza, którzy zostali rozpoznani, a wśród napastników byli nawet bardzo młodzi chłopcy.
O tamtym tragicznym wydarzeniu zawsze przypominać nam będą wstrząsające fotografie wykonane na drugi dzień po napadzie, które przetrwały do naszych czasów.

Przypomnieć dziś o tym należy w imię prawdy historycznej oraz z tego względu, że jesteśmy to winni tym, którzy zostali niewinnie pomordowani, a o których panuje dziś zupełna cisza. Przebaczyć należy, ale nigdy nie możemy zapomnieć.

Andrzej Romaniak




















Fotografie:
1,2,3, 6 - spalona wieś Łodzina zdjęcia wykonane 12 września 1946r.
4, 5 - przygotowania do pogrzebu osób pomordowanych. Łodzina 12 września 1946r.

Źródło: PRAWDA I PAMIĘĆ: 61. rocznica napadu UPA na Witryłów, Łodzinę i Hłomczę


Ten tekst w języku rosyjskim można przeczytać tu (z dodatkiem materiałów z innych źródeł):
ПРАВДА И ПАМЯТЬ. Нападение УПА на Витрилов, Лодзину и Гломчу
_________________
Преступления ОУН-УПА

Вернуться к началу
Посмотреть профиль Отправить личное сообщение Посетить сайт автора
Показать сообщения:   
Начать новую тему   Ответить на тему   вывод темы на печать    Список форумов Я - Anti-Orange! -> Преступления ОУН-УПА Часовой пояс: GMT + 4
На страницу Пред.  1, 2, 3, 4, 5  След.
Страница 2 из 5

 
Перейти:  
Вы не можете начинать темы
Вы не можете отвечать на сообщения
Вы не можете редактировать свои сообщения
Вы не можете удалять свои сообщения
Вы не можете голосовать в опросах




Администрация сайта не несет ответственности за публикуемые на форуме сообщения

© 2005-2020 www.Anti-Orange-ua.com.ru